Pomysł na biznes - przedszkole prywatne
REKLAMA
REKLAMA
Przedszkole to placówka dydaktyczno-wychowawczo-opiekuńcza, która działa zgodnie z przepisami ustawy o systemie oświaty z 7 września 1991 r. (Dz.U z 1996 r. nr 67, poz. 329 z późn. zm.), wpisana do ewidencji urzędu gminy, na terenie której się znajduje, realizująca program określony przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania. Wychowanie przedszkolne obejmuje dzieci w wieku od trzech do sześciu lat, choć mogą być młodsze.
REKLAMA
W ciągu 30 dni od daty zgłoszenia urząd gminy zobowiązany jest doręczyć wnioskodawcy zaświadczenie o wpisie do ewidencji, a kopie zaświadczenia przekazać właściwemu kuratorowi oświaty i organowi podatkowemu. Od tego zależy m.in. dofinansowanie placówki z budżetu gminy.
Lokal - trudna sprawa
REKLAMA
Pierwszą sprawą jest znalezienie odpowiedniego lokalu. Wpis do ewidencji uzyska taki, który spełnia ostre wymagania określone przepisami budowlanymi, sanitarnymi, przeciwpożarowymi i dotyczącymi obiektów przeznaczonych do zbiorowego przebywania i żywienia dzieci. Mało kogo stać, by taki obiekt kupić lub zbudować. Na ogół będzie to dom wynajęty, wymagający z reguły wielu przeróbek. Najlepiej, gdy jest wolno stojący, z dużymi jasnymi salami, ogrodem, wydzielonymi miejscami parkingowymi, dobrym dojazdem.
- Do adaptacji budynku potrzebny jest dobry projektant architekt, z doświadczeniem i wyobraźnią. Dziś fachowcy liczą 140-160 zł za mkw. powierzchni projektu. Z reguły lokal powinien mieć ok. 200 mkw., wychodzi więc kilkadziesiąt tys. zł, nie licząc robót budowlanych.
- Nam dwa lata temu udało się przystosować budynek za 500 tysięcy złotych, dziś kosztowałoby to ok. 1 mln zł. Prowadzenie przedszkola to kosztowne zajęcie - przyznaje Agnieszka Białecka-Rutkowska, właścicielka firmy Akademia Maluchów, która prowadzi placówki w Warszawie, jedną w Natolinie, a drugą na Zaciszu i planuje kolejne.
Drugą kluczową kwestią jest znalezienie odpowiedniej kadry.
Decydują kadry
REKLAMA
Właściciel przedszkola nie musi mieć uprawnień pedagogicznych, jeśli nie prowadzi zajęć z dziećmi. Na rynku pracy można jeszcze znaleźć absolwentki wydziałów pedagogicznych, które mogą pracować jako pomoc wychowawczyni. Zdecydowanie trudniej o doświadczone przedszkolanki, zwłaszcza w kierowaniu placówką, np. dyrektorki.
- W wielu przedszkolach funkcje te pełnią młode osoby, często bez odpowiednich kwalifikacji. To błąd. Tymczasem osoba dyrektora przedszkola jest najważniejsza, bo od jego pracy zależy wizerunek placówki. Moja pani dyrektor ma ponad 20-letnie doświadczenie i jest nauczycielem dyplomowanym, dlatego nie narzekam - mówi Agnieszka Białecka-Rutkowska.
Zdaniem Moniki Ebert, prezesa Stowarzyszenia Rodziców TU, które w Zalesiu Górnym pod Warszawą prowadzi Rodzinne Przedszkole Społeczne dla kilkudziesięciu dzieci, dobry dyrektor, to osoba z autorytetem, zarówno wśród pracowników, jak i rodziców, mająca doświadczenie w pracy w przedszkolu, dobry kontakt z dziećmi i dorosłymi, pomysł na współpracę z rodzicami i umiejętność delegowania zadań. Dyrektor powinien czuć się od początku odpowiedzialny za placówkę, jej utworzenie i prawidłowe działanie oraz realizować wizję przedszkola zgodną z intencjami założycieli.
Ważne też są kucharki i sprzątaczki. Jeśli przedszkole ma być nowoczesne, to potrzebuje wykwalifikowanych osób do nauki języków obcych, rytmiki, zajęć plastycznych itd.
Nie tylko finanse
Każde przedszkole musi działać w oparciu o statut. Zgodnie z art. 84 ustawy o systemie oświaty, oprócz nazwy placówki i jej zadań, osoby prowadzącej, powinien określać m.in. sposób pozyskiwania środków finansowych na działalność. Przedszkole będzie uzyskiwać przychody z dwóch źródeł. Pierwsze to czesne pobierane od rodziców. Stawki wahają się od 300 do 1200 zł miesięcznie za dziecko.
- U mnie czesne wynosi 800 i 850 zł za dziecko. Skąd różnica? Wyższe płacą dzieci w wieku poniżej 3 lat, bo i takie mam, i należy im się dodatkowa opieka. Jednak nie narzekam, bo to przyszyli klienci normalnego przedszkola - mówi Agnieszka Białecka-Rutkowska.
Drugim źródłem dochodu są dotacje od samorządów. Przysługują na każde dziecko w wysokości nie niższej niż 75 proc. ustalonych w budżecie gminy wydatków bieżących ponoszonych w przedszkolach publicznych.
- Trzeba bardzo uważać, by wniosek do gminy o dotację na rok następny złożyć przed 30 września - ostrzega pani Agnieszka. - Moja dotacja wynosi 513 zł miesięcznie na dziecko. Jest to istotne wsparcie, ale koszty bieżące wciąż rosną, a koszty stałe sięgają już 90 proc. Rynek jednak rozwija się, mamy boom demograficzny. W kolejce czeka 60 dzieci - dodaje.
Dlatego, jej zdaniem, małe przedszkole na kilkanaście dzieci nie jest dobrym pomysłem. Różnica w wydatkach niewielka, a przychody o wiele wyższe.
Inaczej jest w przedszkolach wiejskich. Według Aliny Kozińskiej-Bałdygi z Federacji Inicjatyw Oświatowych (prowadzi 130 niewielkich przedszkoli na terenie kilkudziesięciu gmin w siedmiu województwach), by spełnić normy unijne, trzeba uruchomić do 2013 roku aż 34,4 tys. takich placówek na wsi. Roczny koszt utrzymania jednej to ok. 40-50 tys. zł.
- O ile w miastach ponad 40 proc. dzieci korzysta z przedszkoli (w Unii średnio 80 proc.), o tyle na wsi odsetek waha się od 9 do 16 proc. Odbija się to na ich wykształceniu, pracy i dorosłym życiu. Dlatego potrzebne jest coś na kształt pospolitego ruszenia i poparcie rządu, a samorządy i osoby prywatne mogą zdobywać fundusze ze środków unijnych. W Programie Kapitał ludzki do 2013 roku mamy na to 240 mln zł - dodaje.
40proc.
Więcej przedszkolaków w miastach
W miastach z przedszkoli korzysta 40 proc. dzieci, natomiast na wsi zaledwie 9-16 proc.
ZBIGNIEW ŻUKOWSKI
zbigniew.zukowski@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA