Giełda odporna na dobre publikacje
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Rynki całkowicie zignorowały opublikowanie danych makro, choć tych nie brakowało, a najważniejsze z nich były jednoznacznie pozytywne. Indeks ZEW, opisujący nastroje analityków i inwestorów w Niemczech, zgodnie z prognozami sięgnął 4 pkt. To niewiele jak na ten wskaźnik, ale od kwietnia notował on spadki, co było sprzeczne z zachowaniem giełd, więc nic dziwnego, że wzrost też nie został przez rynek doceniony. Nawet przy większym zainteresowaniu handlem, informacja o produkcji przemysłowej w strefie euro, która wzrosła tylko o 0,7 proc. a nie o oczekiwane 1,3 proc., i tak przeszłaby bez echa. Te dane dotyczą jednak października, więc są starsze od prehistorii. Inwestorzy żyją już wydarzeniami z przyszłego roku.
REKLAMA
Dla krajowego rynku najciekawsza była inflacja konsumencka w Polsce, która w listopadzie sięgnęła 2,7 proc. To minimalnie mniej niż prognozowane przez Ministerstwo Finansów 2,8 proc., ale nie ulega wątpliwości, że spadek jest wyjątkiem w trwającym trendzie wzrostu cen. Opinie o tym, że inflacja już w pierwszym kwartale 2011 sięgnie 4 proc., szybko zostały zdementowane przez rząd, ale złoty nie reagował na te zapowiedzi. Rynek przygotował się już na podwyżkę stóp w styczniu, więc takie zapowiedzi nie robią na nim wrażenia.
Dowiedz się także: Które branże dały inwestorom najwięcej zarobić w 2010 roku?
Całkowity marazm panował nawet po wybitnie dobrych danych z USA, gdzie sprzedaż detaliczna w poprzednim miesiącu wzrosła o 0,8 proc., a w ważniejszym segmencie, czyli liczonym bez samochodów, wzrost sięgnął 1,2 proc. Wskazania z poprzedniego miesiąca też poprawiono w górę, co powinno obudzić byki. Tymczasem trudno uzasadnić reakcję rynków na odczyty: indeksy giełdowe nawet nie drgnęły, a dolar osłabił się. Powinno być całkowicie na odwrót, ale jak wiadomo, rynek ma zawsze rację. W końcówce notowań podano jeszcze do wiadomości, że zapasy w Stanach w październiku wzrosły o 0,7 proc., a więc nieznacznie poniżej rynkowego konsensusu.
Polecamy serwis: Lokaty
REKLAMA
Dane były dobre, albo bardzo dobre, a reakcji – żadnej. Za winnego „rynkowego zmrożenia”, przy mizernym obrocie, uznaje się piątek, ponieważ wtedy będą wygasać kontrakty terminowe. Inwestorzy wydają się bardziej zainteresowani spokojnym rolowaniem instrumentów na kolejną sesję niż spekulowaniem, co dalej z rynkiem.
Od tygodnia WIG20 przebywa w bardzo wąskiej konsolidacji, ograniczającej się do kilkunastu punktów. Z jednej strony zmusza to graczy do obserwowania tak nudnych sesji jak dzisiejsza, z drugiej natomiast oznacza, że wybicie z tego wąskiego kanału trendu bocznego będzie określało kierunek na kolejne sesje. Na razie przewagę, z racji przebywania przy szczytach, mają byki.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.