Znaczny wzrost cen prądu w 2019 r.
REKLAMA
REKLAMA
Firmy energetyczne złożyły już w URE wnioski o podwyżki. Niektóre chcą podnieść ceny aż o 30 proc.
REKLAMA
URE potwierdza – cztery wnioski o zgodę na nowe cenniki za prąd na przyszły rok wpłynęły w terminie. O najwyższe podwyżki wnioskują te spółki, które dużo więcej energii sprzedają do klientów, niż są w stanie same wyprodukować. Dlatego muszą skupować ją w hurcie, głównie od PGE i Enei, mających największe moce wytwórcze.
Teraz piłeczka po stronie prezesa Macieja Bando, który w wywiadzie dla DGP już pod koniec sierpnia podkreślał, że są wyraźne przesłanki do podniesienia cen dla gospodarstw domowych na 2019 r.
Dlaczego cena energii elektrycznej ma wzrosnąć tak mocno? Wśród przesłanek wskazuje się m.in. drożejący węgiel (wytwarzamy z niego ok. 80 proc. energii w Polsce) i prawa do emisji CO2, które we wrześniu doszły do 25 euro za tonę, podczas gdy jeszcze pod koniec 2017 r. było to tylko kilka euro. Do tego trzeba doliczyć rosnące ceny zielonych certyfikatów. Energetyka musi je kupować, by wywiązać się z obowiązku wspierania odnawialnych źródeł prądu. Jednak zdaniem części ekspertów korelacja cen prądu w hurcie z tymi czynnikami jest luźna, a stawki i tak by wzrosły, bo w zdominowanej przez państwo branży nie ma zdrowej konkurencji.
Polecamy: Przekształcenia spółek. Praktyczne aspekty prawne, podatkowe i rachunkowe
REKLAMA
Sprzedawcy prądu milczą o tym, co zawarli we wnioskach taryfowych. Ale nieoficjalne informacje o podwyżkach rzędu 30 proc. potwierdzają to, o czym DGP pisał już od miesięcy. Minister energii Krzysztof Tchórzewski najpierw przekonywał, że podwyżek w taryfie G, czyli dla odbiorców indywidualnych, w 2019 r. nie będzie. Potem, że będą nie większe niż 5 proc. A nawet gdyby były wyższe, co właśnie się dzieje, to państwo wypłaci wszystkim łapiącym się na pierwszy próg podatkowy rekompensaty – taka Energia+.
Projekt przepisów rekompensujących Kowalskim gwałtownie rosnące rachunki za energię nie został jeszcze opublikowany, choć jednym z rozważanych scenariuszy były ulgi podatkowe, a to wymagałoby zmian w ordynacji podatkowej.
REKLAMA
Dlaczego prezesi podległych resortowi energii spółek zdecydowali wbrew właścicielowi? Wystarczy spojrzeć na ich wyniki po trzech kwartałach. O ile przychody są wyższe i wyniosły 53,42 mld zł wobec 49,5 mld zł rok wcześniej (mówimy tu o „wielkiej czwórce” oraz ZE PAK i Polenergii łącznie), o tyle suma zysków netto spadła z 5,71 mld zł do 3,66 mld zł. A przecież PGE i Enea urosły (pierwsza przejęła aktywa EDF, druga Engie). Tymczasem hurtowa cena energii w III kw. była o 55 proc. wyższa niż rok wcześniej.
Nasi rozmówcy przyznają, że energetyka wniosła o podwyżki „z górką”, spodziewając się, że prezes URE jak zwykle je zmniejszy. – A zarządy patrzą na kodeks spółek handlowych i obawiają się, że brak wniosków o podwyżki byłby odebrany jako działanie na szkodę firm – mówi jeden z naszych informatorów. Wnioskując o kilkuprocentowe podwyżki dla grupy G, sprzedawcy musieliby dopłacać do rachunków za prąd gospodarstwom domowym. Rząd pierwotnie oczekiwał takiego właśnie stanu rzeczy ze względu na przyszłoroczne wybory parlamentarne.
Komentowania odmówiły Tauron, PGE i Enea. Jako jedyna odpowiedzi udzieliła Energa, choć również nie odniosła się wprost do pytania. – Ze względu na trwający proces administracyjny spółka nie informuje o wysokości wnioskowanych taryf dla klientów grup taryfowych G. Po otrzymaniu stosownej decyzji prezesa URE niezwłocznie opublikujemy informacje o przyszłorocznych taryfach dla klientów indywidualnych – dostaliśmy odpowiedź z biura prasowego.
Zobacz: Prawo dla firm
– Warto pamiętać, że taryfa G i tak stanowi mniejszość naszych przychodów – usłyszeliśmy od jednego z naszych rozmówców.
Około 75 proc. energii w Polsce zużywają przedsiębiorstwa. W ich przypadku podwyżki już są faktem. Przemysł oczekuje podwyżek, ale małe i średnie firmy muszą liczyć się z podwyżkami rzędu 50–60 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.
źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Trybunał Sprawiedliwości UE mówi „nie” brytyjskiemu rynkowi mocy
TSUE zakwestionował sposób, w jaki Komisja Europejska zatwierdziła rynek mocy w Wielkiej Brytanii. Według części komentatorów to element gry wokół brexitu. Rynek mocy to mechanizm, który pozwala płacić wytwórcom energii nie tylko za jej produkcję, ale i gotowość do niej w szczycie – czyli de facto za nowe moce. Pojawiły się pytania, czy decyzja TSUE wpłynie na polski rynek mocy, który Bruksela notyfikowała nam w lutym. Tyle że do dziś decyzja nie została opublikowana w urzędowym dzienniku, niemniej jednak upubliczniono ją 18 kwietnia 2018 r. I od tego czasu należałoby liczyć dwumiesięczny termin na skargę do TSUE. Ta nie wpłynęła.
– Choć decyzja TSUE w sprawie rynku mocy w Wielkiej Brytanii zbiegła się z pierwszą aukcją rynku mocy w Polsce, to nie będzie miało wpływu na naszą sytuację – uspokaja Aleksandra Gawlikowska-Fyk, szefowa projektu „Elektroenergetyka” w Forum Energii.
Polskie Sieci Energetyczne poinformowały o zakończeniu pierwszej aukcji rynku mocy z dostawami na 2021 r. Zapotrzebowanie na moc wynosiło 22732 MW, oferty dostawców wyniosły ok. 26000 MW. Aukcja zakończyła się w piątej rundzie, w której cena zamknęła się w przedziale 218,56–240,4 zł.
Aukcja na 2022 r. odbędzie się 5 grudnia, a na 2023 r. – 21 grudnia. W tej ostatniej udział ma brać Ostrołęka C – 1000 MW blok węglowy Energi i Enei, który ma być ostatnim takim budowanym w Polsce.
autor: Karolina Baca-Pogorzelska, Justyna Piszczatowska
REKLAMA
REKLAMA