Negocjacje firm z bankami rozwiązaniem problemu opcji
REKLAMA
Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak informował, że jego resort przygotował projekt ustawy, proponujący trzy podejścia do rozwiązania problemu umów na opcje walutowe. Pierwsze gwarantowałoby stronom prawo do renegocjacji warunków umów w ciągu trzech miesięcy od wejścia w życie ustawy, drugie - pozwalające na odstąpienie od umowy i trzecie - na unieważnienie umowy na opcje z mocy prawa.
REKLAMA
"Jeśli byśmy unieważniali w sposób mechaniczny, najprostszy opcje walutowe jakąś ustawą, to mamy dwa problemy: prawo nie działa wstecz. Po drugie, umowy zawarte, udokumentowane, przyjęłoby na siebie państwo" - powiedział we wtorek w radiowych Sygnałach Dnia Grupiński.
"Każdy bank udowodniłby nam sądownie, że w takim razie przejmujemy te zobowiązania" - dodał.
Zaznaczył, że głównym narzędziem działania w sprawie opcji walutowych powinny być negocjacje między firmami i bankami.
REKLAMA
Dodał, że rząd szuka rozwiązań, które będą służyły firmom. "Mam nadzieję, że jakieś stanowisko tutaj wypracujemy" - powiedział. "Jednak nie będzie ono działało na korzyść tych, którzy prowadzili ten hazardowy mechanizm na polski rynek, bo wprowadziły go zachodnie banki, nie polskie" - zaznaczył.
"Jeśli chodzi o wicepremiera Pawlaka, to jest tu pełna współpraca między nim a premierem Tuskiem. Jeśli w jakichś sprawach się różnimy - jak w ocenie co do podejścia do problemu opcji walutowych - to są to rzeczy, które wydyskutowujemy w trakcie naszych koalicyjnych spotkań i przyjmujemy potem wspólne stanowisko" - zaznaczył.
Nie jest wykluczone, że we wtorek w ostatniej chwili projekt zostanie wprowadzony pod obrady Rady Ministrów, chociaż nie znalazł się on w porządku obrad.
Kilkanaście miesięcy temu, kiedy złoty umacniał się, przedsiębiorcy sprzedający swoje usługi bądź towary za waluty obce, w obawie przed stratami, zawierali z bankami umowy dotyczące tzw. opcji walutowych. Chcieli w ten sposób zabezpieczyć się przed ryzykiem kursowym.
Nie zawsze jednak umowy z bankami służyły jedynie do zabezpieczenia kursowego. Część umów miała charakter spekulacyjny. Ostatecznie w wyniku tych umów wiele firm poniosło poważne straty.
Grupińskiego pytano również o przedstawiony w poniedziałek raport NBP na temat przyjęcia euro. Jego autorzy, z powodu kryzysu, nie rekomendują przystąpienia Polski do mechanizmu ERM2 w 2009 roku.
"Nie uważam, żeby kwestia wysokości złotówki w stosunku do euro czy dolara była decydująca w momencie, kiedy byśmy się zdecydowali na wejście do ERM2" - powiedział.
"Nie jest powiedziane, że musimy czekać, aż złotówka się bardzo umocni, by wejść do strefy ERM2, bo trzeba też patrzeć na realny układ sił na rynku walutowym na całym świecie" - dodał.
Zdaniem Grupińskiego, "im szybciej wyruszymy do strefy euro, tym szybciej wyjdziemy z kłopotów". "Tutaj moje zdanie różni się od zdania ekspertów NBP" - zaznaczył.
Rząd planuje wprowadzenie euro w 2012 roku i przystąpienie do mechanizmu ERM2 w połowie 2009 r. Mechanizm ERM2 przewiduje związanie polskiej waluty z euro.
REKLAMA
REKLAMA