Kasa fiskalna może służyć do kontroli wszystkich podatków
REKLAMA
• W rozporządzeniu o kasach fiskalnych Ministerstwo Finansów od kilku już lat przedłuża zakres zwolnienia z obowiązku instalowania kas rejestrujących dla pewnych grup podatników. Czy to dobra metoda?
REKLAMA
- Sama konstrukcja polegająca na permanentnym przedłużaniu zwolnienia na kolejny rok, i to w dodatku zwykle ogłaszanym pod koniec grudnia, nie jest dobra. Co do tego nie ma wątpliwości. Trzeba pamiętać, że są podatnicy, dla których sfiskalizowanie sprzedaży oznacza zakup dziesiątek lub setek kas oraz zmian w systemach informatycznych. Tacy podatnicy na przygotowanie potrzebują wielu miesięcy lub nawet roku. Praktyka polegająca na tym, że podatnik czeka z niecierpliwością do końca grudnia na informacje, czy aby na pewno zwolnienie ze stosowania kasy zostanie dla niego przedłużone, jest skandaliczna. Tak nie może być.
• A jak być powinno?
- Jeżeli Ministerstwo Finansów kontynuuje logikę stopniowego wychodzenia ze zwolnienia od obowiązku stosowania kas, trzeba to robić z odpowiednim wyprzedzeniem. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, żeby przykładowo dziś wydać rozporządzenie, że określeni podatnicy muszą stosować kasy od 1 stycznia 2010 r. Prosta rzecz: odpowiednio długa vacatio legis. Podatnicy dostaną wtedy rok na przygotowanie się, przemyślenie, zidentyfikowanie wszystkich problemów, a resort finansów będzie miał jeszcze czas na usunięcie błędów lub doprecyzowanie przepisów. Dotychczas niejednokrotnie zdarzało się, że wprowadzany naprędce obowiązek fiskalizacji nie uwzględniał specyfiki określonych branż, rodzajów sprzedaży, systemów płatności itp.
• Czy likwidacja kolejnych zwolnień jest w ogóle potrzebna?
REKLAMA
- Logika stopniowego wychodzenia ze zwolnienia przy stosowaniu kas jest zrozumiała. Celem jest objęcie całego obrotu detalicznego, w szczególności gotówkowego, systemem wiarygodnej ewidencji. W kraju, w którym nikt nie kwestionuje faktu istnienia szarej strefy, nie można odmówić fiskusowi prawa do skutecznej kontroli wpływów podatkowych.
• Zdaniem resortu finansów wprowadzenie kas fiskalnych, np. w gabinetach lekarskich, to poważne wyzwanie dla producentów tych urządzeń, bo to specyficzny rynek. Czy zgadza się pan z takim twierdzeniem?
REKLAMA
- Nie znam specyfiki branży medycznej. Jednak kasę wprowadzić można wszędzie. Mogę się domyślać, że obawa dotyczy faktu, że w branży medycznej niecały koszt usługi pokrywany jest przez pacjenta, część usług jest refundowana. Nie wydaje mi się jednak, że to był powód, dla którego nie można byłoby stosować w tej branży kas fiskalnych. Powinny one po prostu ewidencjonować jedynie obrót gotówkowy, to znaczy kwoty wpłacane przez pacjentów. W deklaracji podatkowej natomiast lekarz będzie wykazywał zarówno kwoty wynikające z kasy fiskalnej, jak i kwoty z innych źródeł, np. dopłaty do świadczonych usług, które będą wynikać z odrębnej ewidencji popartej dowodami bankowymi. Myślę, że do ewidencji wpłat pacjentów wystarczą najzwyklejsze kasy fiskalne.
• Usługi medyczne są zwolnione z VAT. Instalacja kasy w gabinecie nie przyniesie więc wpływów z tego podatku. Czy pozwoli na ewidencję wszystkich przychodów, a tym samym wzrost wpływów z podatku dochodowego?
- Kasy fiskalne zawsze kojarzone są z VAT. Jednak są to urządzenia służące de facto po prostu do ewidencji obrotu. A obrót w rozumieniu VAT to w przypadku transakcji dokonywanych z osobami fizycznymi prawie w każdym przypadku jest tym samym, czym przychód w rozumieniu PIT. Słowem, pomimo tego, że podstawą stosowania kas jest ustawa o VAT, urządzenia te doskonale nadają się również do kontroli przychodów z punktu widzenia podatków dochodowych.
Fot. Wojciech Górski
Krzysztof Sachs, partner w Ernst & Young
Rozmawiała EWA MATYSZEWSKA
REKLAMA
REKLAMA