Politycy boją się o euro, ale firmy nie wpadają w panikę
REKLAMA
REKLAMA
Francuskie przedsiębiorstwa należą do tych, które najgłośniej domagają się działania. We Francji trwa regularny atak na Europejski Bank Centralny za brak działań powstrzymujących aprecjację euro.
- Francuskie firmy coraz bardziej cierpią z powodu kursu euro do dolara. Chodzi nie tyle o dyskurs z EBC, chociaż dokładniejsze komunikaty byłyby mile widziane, ale o to, czy głowy państw i szefowie rządów najmocniejszych gospodarek świata są w stanie ogarnąć problem - oświadczył Laurence Parisot, szef organizacji pracodawców Medef.
Koncern lotniczy Airbus ostrzega, że silniejsze euro może go zmusić do szukania dodatkowych oszczędności w planach restrukturyzacji.
Tymczasem w Irlandii Danny McCoy, dyrektor ds. polityki Irlandzkiej Konfederacji Firm i Pracodawców, powiedział, że aprecjacja euro wobec dolara, choć ważna, „nie jest jedynym godnym uwagi wydarzeniem”. Dla Irlandii - jednej z najbardziej otwartych i najbardziej dynamicznie rozwijających się europejskich gospodarek - amerykański rynek ma szczególne znaczenie - nie tylko ze względu na wysoki udział w eksporcie (18,5 proc., wyższy nawet niż w Wielkiej Brytanii), lecz i z historycznych względów.
Także i w Hiszpanii, gdzie wysokiej dynamice wzrostu towarzyszy lawinowy wzrost deficytu na rachunku bieżącym, przedsiębiorstwa nie boją się o eksport.
REKLAMA
W Niemczech też nie słychać protestów. Co prawda Dieter Brucklacher, prezes zrzeszenia przemysłu maszynowego VDMA, ostrzegł w ubiegłym tygodniu, że „z powodu silnego euro eksport idzie kursem pod wiatr”, ale VDMA skorygowała swą prognozę produkcji niemieckiego przemysłu maszynowego w 2007 roku, przewidując - po raz pierwszy od 1969 roku - dwucyfrową stopę wzrostu.
W Holandii Jan Klaver, ekonomista ze zrzeszenia przedsiębiorstw VNO-NCW, podkreślił, że „silne euro hamuje także nasz eksport do Francji, Niemiec i innych krajów UE, gdzie nasze firmy walczą z tańszą amerykańską konkurencją”. Ale zaznaczył, że pod pewnymi względami silne euro pomaga, na przykład niektórym firmom importującym amerykańskie produkty.
Włochy należą raczej do obozu Francji. Włoscy przemysłowcy protestują przeciwko supereuro i domagają się działania ze strony EBC, ale rozumieją, że ich kraj nie ma powrotu do czasów stale dewaluującego się lira. Ponieważ większość głównych handlowych partnerów Włoch to kraje eurostrefy, włoskiemu eksportowi grozi raczej to, że osłabienie wyników niemieckiej gospodarki uderzy w nie rykoszetem.
- Tak silne euro nie sprzyja ani europejskiej gospodarce, ani nieśmiałemu ożywieniu we Włoszech - powiedział Paulo Scaroni, szef energetycznego koncernu ENI.
Ale Fernando Napolitano, dyrektor naczelny Booz Allen Hamilton Italia, stwierdził:
- Ogólnie biorąc, zaniepokojenie jest ciągle jeszcze umiarkowane. Powinniśmy się wręcz cieszyć, bo kupujemy ropę naftową i gaz za dolary.
Guy Dinmore (Rzym),
Peggy Hollinger (Paryż),
John Murray Brown (Dublin),
Sarah Laitner (Amsterdam),
Leslie Crawford (Madryt),
Ralph Atkins (Frankfurt)
Tłum. E.G.
REKLAMA
REKLAMA