Jak co trzy miesiące udręczyć przedsiębiorcę
REKLAMA
Pracodawcy mają spore problemy ze znalezieniem rąk do pracy. Jeżeli mogliby zatrudniać Polaków, to dawno by to zrobili. Ale nie ma chętnych. Dziś biorą więc Ukraińców i Białorusinów, ale po trzech miesiącach muszą wymieniać starą ekipę na nową. Bo nasi sąsiedzi mogą w Polsce pracować bez zezwolenia jedynie trzy miesiące. W związku z tym przedsiębiorcy zatrudniają ludzi rotacyjnie, co podraża koszty całego przedsięwzięcia, bo przecież trzeba zapłacić agencjom zajmującym się wymianą ludzi.
REKLAMA
Owszem, przedsiębiorca może wystąpić o pozwolenie na pracę dla Ukraińca, potem pracownik ów może wystąpić o pobyt tymczasowy. Ale mitręga, jaka się z tym wiąże, jest wprost niewiarygodna. Prócz stosu dokumentów, jakie trzeba złożyć, i zapłacenia kilkuset złotych za złożenie jednego wniosku trzeba jeszcze wydać pieniądze na ogłoszenia oferujące pracę Polakom. Dopiero gdy nikt chętny się nie zgłosi, wówczas może liczyć na łaskę urzędu pracy.
Potem jest jeszcze zezwolenie na pobyt tymczasowy, i tu decyduje widzimisię urzędnika. Te same podania mogą otrzymać dwie różne odpowiedzi. Pomijam już to, że złożenie wniosku o pobyt tymczasowy graniczy z cudem z powodu tłumów pod odpowiednim urzędem.
O ile duże firmy mają swoje struktury zdolne sprostać tym wymaganiom, o tyle małe i średnie męczą się i tracą czas zupełnie bezproduktywnie. Wszystko po to zaś, aby politycy mogli dumnie ogłosić, że w imię interesów naszych obywateli nie otwierają rynku pracy na Wschód.
Gdyby przedsiębiorcy mieli szansę zatrudniać cudzoziemców na dłuższy okres, to chętniej rejestrowaliby tych pracowników oficjalnie i płacili za nich składki ZUS-owskie. Częsta rotacja ludzi sprzyja zatrudnianiu ich na czarno ze szkodą dla budżetu.
Niestety, na razie Ministerstwo Pracy nie rozważa zmiany przepisów. Bo kto powiedział, że musimy zdążyć z inwestycjami na Euro 2012 i że mamy budować tanio?
REKLAMA
REKLAMA