Przepisy nie dają podstawy do przekazania pracodawcom informacji o współpracy z SB. Zdaniem ekspertów pracodawcy działają bezprawnie.
Pracownicy TVP do końca września przedstawili przełożonym 623 zaświadczenia z Instytutu Pamięci Narodowej. Dalsze 2050 osób złożyło wnioski do IPN o udostępnienie dokumentów lub ustalenie statusu pokrzywdzonego.
To odpowiedź na lipcowy apel prezesa Bronisława Wildsteina, który zwrócił się do 4,7 tys. pracowników TVP o złożenie deklaracji lustracyjnych. Podobną odezwę wystosowali także szefowie Radia PiK. Rada nadzorcza rozgłośni apeluje o składanie oświadczeń do wszystkich pracowników, włącznie z personelem pomocniczym i sprzątającym.
– Pracownicy dostarczają zaświadczenia o ewentualnej współpracy ze służbami bezpieczeństwa, wydawane przez Instytut Pamięci Narodowej – tłumaczy Marek Jędryka, szef działu organizacji i zarządzania Radia PiK.
Dotychczas zlustrowało się około 60 proc. zatrudnionych w rozgłośni. Apel do podwładnych wystosowali także szefowie Polskiego Radia.
– Większość pracowników złożyła już zaświadczenia lustracyjne z IPN – mówi Grażyna Korska z biura prawnego rozgłośni.
Żądanie niezgodne z prawem
Szefowie firm wymagają od pracowników autolustracji, choć nie obowiązuje jeszcze nowa ustawa lustracyjna, która umożliwi pracodawcom zwalnianie podwładnych współpracujących z SB. Na te apele odpowiedziało już kilka tysięcy pracowników.
– To działania niezgodne z prawem pracy. Już sama forma apelu, a nie nakazu wskazuje, że pracodawcy nie mają podstawy, by żądać od podwładnych informacji o współpracy ze służbami – uważa prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Nie można zwolnićZgodnie z obowiązującą ustawą z 11 kwietnia 1997 roku o ujawnieniu pracy w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944-1990 osób pełniących funkcje publiczne (Dz.U. nr 70, poz. 443), autolustracji muszą dokonać jedynie osoby, które starają się o pełnienie określonych w ustawie funkcji publicznych. Oznacza to, że pozostali (w przypadku mediów wszyscy
pracownicy z wyjątkiem członków rad nadzorczych, członków zarządu, dyrektorów programów, ośrodków regionalnych i agencji) nie mogą zostać zmuszeni do składania oświadczeń lustracyjnych, a odmowa nie może być powodem zwolnienia z pracy.
– W takiej sytuacji
pracownik może złożyć skargę do sądu o przywrócenie do pracy – tłumaczy prof. Zbigniew Hołda.
Jednak zdobyte w ten sposób informacje pracodawcy mogą wykorzystać inaczej. Chodzi np. o zablokowanie awansu zawodowego osób, które przyznają się do współpracy z SB lub odmówią złożenia oświadczenia, przeniesienia ich na gorsze stanowiska pracy, ograniczenia nagród i premii lub poddawać kontroli częściej niż innych pracowników. Konsekwencje takie już wkrótce mogą dotknąć nie tylko pracowników zatrudnionych w mediach.
PKO też lustruje
We wrześniu 2006 roku apel o dobrowolne złożenie oświadczenia lustracyjnego wystosowała w stosunku do
kadry menedżerskiej także centrala PKO BP. Dobrowolna autolustracja obejmie 900 osób pełniących w banku funkcje kierownicze.
– Przekazanie informacji o ewentualnej współpracy z SB ma uniemożliwić wpływ czynników zewnętrznych na osoby podejmujące w banku decyzje finansowe – tłumaczy Marek Kluciński, rzecznik prasowy PKO BP.
Nie wiadomo jeszcze, w jaki sposób bank to zrobi, skoro nie może zwolnić pracownika na podstawie odmowy złożenia oświadczenia lub potwierdzenia faktu współpracy z SB. Dotychczas
firma nie podjęła decyzji w sprawie konsekwencji, jakie poniosą takie osoby.
Są już pierwsze zwolnieniaWnioski z autolustracji pracowników wyciągnęli natomiast szefowie spółki Jagiellonia, wydawcy Dziennika Polskiego. Od stycznia 2006 roku oświadczenia lustracyjne złożyło ponad 90 proc. pracowników gazety.
– Rozstaliśmy się już z jednym z trzech zatrudnionych, którzy się nie zlustrowali – mówi Tomasz Domalewski, wiceprezes wydawnictwa Jagiellonia.
Jego zdaniem specyfika pracy w redakcji wymaga pełnego zaufania do współpracowników, a w stosunku do wyrzuconego z pracy pojawiły się podejrzenia o możliwość współpracy z SB. Zwolniony pracownik złożył już skargę do sądu o przywrócenie go do pracy.
Nadgorliwym szefom przeszkodził sam ustawodawca. W ubiegłym tygodniu Sejm odrzucił senacką poprawkę do ustawy o ujawnianiu dokumentów organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów, zgodnie z którą
pracodawca miał obowiązek zwolnić pracownika współpracującego z SB. Jeśli ustawę podpisze
prezydent, osoba ubiegająca się o sprawowanie funkcji publicznej lub pełniąca ją, urodzona przed 1 sierpnia 1972 roku, będzie zobowiązana do przedłożenia pracodawcy urzędowego potwierdzenia, czy w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej są dokumenty na jej temat, które zostały sporządzone przez organy bezpieczeństwa państwa. Treść tego potwierdzenia będzie brana pod uwagę przy ocenie kwalifikacji moralnych wymaganych do pełnienia funkcji publicznych. Nowe regulacje mogą dyskryminować pracowników, których nazwiska znajdą się w dokumentach IPN. Nie jest zatem wykluczone, że zostaną one zakwestionowane jako niezgodne z Konstytucją RP.
OPINIA
Krzysztof Rączka
Uniwersytet Warszawski
Jakiekolwiek żądanie lub apelowanie o składanie oświadczeń lustracyjnych przez pracowników jest bezprawne. Kodeks pracy nie wymienia wśród informacji, jakich
pracodawca może żądać od pracownika, wiedzy na temat jego ewentualnej współpracy ze służbami bezpieczeństwa. Osoby, które odmówią autolustracji i z tego powodu stracą zatrudnienie, mogą skarżyć pracodawcę do sądu o bezprawne zwolnienie. Niewykluczone, że jeśli
sąd potwierdzi ten zarzut,
pracownik będzie mógł także skarżyć przełożonych z powodu dyskryminacji w miejscu pracy.
OPINIA
Paulina Szumera
biuro prasowe gdańskiego oddziału IPN
Każda osoba może starać się o wydanie zaświadczenia lustracyjnego z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej, bez względu na to, czy chodzi o spełnienie żądań pracodawcy czy też inicjatywę własną. W ostatnim czasie wzrosła liczba występujących o takie zaświadczenia. Gdański oddział IPN wydaje codziennie około 30 zaświadczeń, podczas gdy na początku roku 2 – 3 dokumenty dziennie. Zainteresowanie zaświadczeniami przychodzi falami – np. przed wyborami czy po opublikowaniu tzw. listy Wildsteina. Trudno jednak określić, jak duży wpływ na liczbę autolustracji mają żądania pracodawców, którzy wymagają składania oświadczeń od swoich podwładnych.
Łukasz Guza