Unijni nowicjusze gonią potentatów
REKLAMA
Niemiecki gigant
REKLAMA
Trochę gorzej wypadamy, jeśli weźmie się pod uwagę udział Polski w całkowitym transporcie wewnątrz UE. To zaledwie 3 proc., czyli tyle samo samo, co Czechy. Lepsze notowania dotyczą polskiego udziału w przewozach poza granice Unii.
Wzrasta on do 7 proc., co zawdzięczamy naszym gospodarczym powiązaniom z partnerami na Wschodzie. Jednak w tej kategorii znacznie wyprzedzają nas Szwedzi (13 proc. udziału), którzy mają bardzo długą granicę z Norwegią, oraz Włosi (identyczny udział), wyspecjalizowani w zaopatrywaniu Szwajcarii i San Marino. Tymczasem na Niemcy, europejskiego giganta, przypada aż 22 proc. wszystkich unijnych przewozów zarówno wewnątrz Wspólnoty, jak i poza nią.
REKLAMA
Międzynarodowy transport drogowy ma żywotne znaczenie dla szeregu państw średniej wielkości, jak Holandia, Austria, Dania, a zwłaszcza Belgia. Podobne spostrzeżenie dotyczy także małych gospodarek, jak kraje bałtyckie, Słowenia czy Luksemburg, choć rozmiary tego transportu, w przeliczeniu na tony, są nieporównywalne. Na przykład w 2003 roku na terytorium Holandii wjechało i z niego wyjechało 155 mln ton ładunków, a z/do Łotwy – 4 mln ton (Polska nie może zaimponować, bo ma zaledwie 8 mln ton).
REKLAMA
Wśród państw członkowskich Unii ze szczególnie rozwiniętym handlem międzynarodowym największy udział w transporcie międzynarodowym mają przewoźnicy Holandii. Obsługują oni dwie trzecie tych przewozów. Z kolei francuskie firmy transportowe realizują zaledwie jedną trzecią przewozów międzynarodowych, liczonych w tonach, zaś na przewoźników Belgii, Włoch, Wielkiej Brytanii i Niemiec przypada mniej niż połowa transportu międzynarodowego w tych krajach.
Najwięcej patriotów za kółkiem, udających się z towarem poza granice kraju... ma Polska. Okazuje się, że polscy przewoźnicy całkowicie zdominowali przewozy ładunków za granicę, jak i ich dostawy do kraju. TIR-y i ciężarówki polskich firm obsługują bowiem 84 proc. transportu za granicę i 81 proc. ładunków przywożonych do Polski. Przewoźnicy z 15 krajów starej Unii mają w tym transporcie 5–8 proc. udziału, a firmy wywodzące się z nowych państw członkowskich – 11 proc. W Niemczech te proporcje układają się w przedziałach 36–43 proc. dla narodowych przewoźników, 43–46 proc. (przewoźnicy z UE-15) i 13–15 proc. (firmy z UE-10).
Spore udziały w transporcie własnych ładunków mają natomiast przewoźnicy Finlandii, Danii, Hiszpanii, Irlandii, Austrii i Portugalii. Dla kontrastu, na szwedzkie firmy przypada mniej niż jedna trzecia międzynarodowego transportu Szwecji liczonego w tonach.
Dominacja Niemiec w europejskim transporcie drogowym najlepiej uwidocznia się przy ustalaniu relacji z głównymi partnerami. Na 23 badane kraje, łącznie z Norwegią, która nie należy do UE, Niemcy aż dla ośmiu państw wysyłających swoje towary były głównym partnerem w 2004 r., jeśli chodzi o kraj docelowy. Z kolei niemieckie towary przeważały w imporcie dziewięciu innych krajów – przypominamy, że cały czas chodzi o międzynarodowy transport drogowy obliczany w tonach przewożonych towarów. Również dla Polski Niemcy są najważniejszym punktem docelowym i punktem startu w przypadku przewozów międzynarodowych. Aż 39 proc. ładunków opuszczających Polskę miało bowiem Niemcy, jako kraj przeznaczenia, natomiast z Niemiec pochodziło 42 proc. wszystkich towarów przywożonych do naszego kraju środkami transportu kołowego.
Te zależności są uderzające, ale jeszcze większy monopol posiadają partnerzy na trzech innych kierunkach w Europie. Dotyczy to Norwegii, dla której życiowo ważnym partnerem jest Szwecja – odpowiednio 57 i 62 proc. wszystkich przywożonych i wywożonych ładunków, relacji Portugalii z Hiszpanią (74 i 75 proc.) oraz Irlandii z Wielką Brytanią (90 i 93 proc).
Tadeusz Barzdo
REKLAMA
REKLAMA