Przede wszystkim ludzie i transport
REKLAMA
REKLAMA
Za najbardziej atrakcyjne dla inwestorów zagranicznych uznano w raporcie województwa śląskie, mazowieckie i małopolskie. W dalszej kolejności idą dolnośląskie, wielkopolskie i łódzkie. Na końcu rankingu znalazły się województwa bardziej znane z biedy i marazmu niż prężności: świętokrzyskie, lubelskie i podlaskie (szczegóły – patrz tabela).
REKLAMA
Atrakcyjność inwestycyjna to, najogólniej mówiąc, „zdolność skłonienia inwestorów do wyboru regionu jako miejsca lokalizacji inwestycji”. Sprawa dokładnego określenia, dlaczego firma X wybiera region Y, nie jest jednak prosta. Zagraniczny inwestor bierze bowiem pod uwagę cały splot czynników przy podejmowaniu ostatecznej decyzji. Co więcej, inne przesłanki mają znaczenie przy budowaniu fabryki, inne przy zakładaniu firmy usługowej i jeszcze inne ważą, kiedy w grę wchodzą zaawansowane technologie.
Według autorów raportu tych składników jest ich co najmniej dziewięć i praktycznie każdy z nich ma swój wpływ na to, jak odbierają dany region potencjalni inwestorzy. Największy udział – wyliczono go nawet w procentach – posiadają koszty pracy oraz wielkość i zasoby kadrowe (25 proc.), dogodne połączenia transportowe (20 proc.) oraz aktywność regionów wobec inwestorów (20 proc.).
Podobno najmniej liczą się poziom bezpieczeństwa (5 proc.) i rozwój infrastruktury społecznej (5 proc.). IBnGR przedstawił także ranking regionów, w którym prym wiodą znowu „starzy znajomi – regiony: centralny śląski, rybnicko-jastrzębski i krakowsko-tarnowski w działalności przemysłowej; warszawski, centralny śląski i wrocławski w działalności usługowej oraz warszawski, wrocławski i i centralny śląski – w przypadku działalności zaawansowanej technologicznie.
REKLAMA
Prócz Ściany Wschodniej w aktywności inwestycyjnej coraz bardziej odstają także województwa północne. – Na Pomorzu polski armator PLO miał kiedyś 180 statków, dzisiaj nie ma prawie nic – wskazywał Jan Szomburg, prezes zarządu IBnGR, na ubóstwo i słabą atrakcyjność Pomorza. Krańcowy przykład Wrocławia opisała Ewa Mikos z Siemensa.
Jedną piątą swej załogi w Polsce, czyli 1000 pracowników, koncern zatrudnia we Wrocławiu. O jego atrakcyjności przesądzają doskonałe połączenia transportowe, trzy wyższe uczelnie, a także bliskość ewentualnych klientów – Siemens świadczy usługi z zakresu high-tech.
REKLAMA
REKLAMA