Drożej o 1,3 proc.
REKLAMA
REKLAMA
Marek Reluga, główny ekonomista BZ WBK, spodziewa się, że w listopadzie inflacja mogła spaść do 1,3 proc. z 1,6 proc. w październiku. Zadecydowała o tym żywność, której wzrost cen mógł być powstrzymany po zamknięciu rynku rosyjskiego dla naszych wyrobów. Ponadto ceny paliw były dość stabilne i nie podnosiły już inflacji. Taką samą prognozę w listopadzie ma Wojciech Kuryłek, główny ekonomista Kredyt Banku.
REKLAMA
Jego zdaniem ceny żywności kształtowały się korzystnie nie tylko z powodu rosyjskiej blokady, ale także dlatego, że mieliśmy dużą podaż mięsa z tak zwanej „świńskiej” górki. Ponadto umacniający się złoty, ograniczał opłacalność eksportu, co sprawiło, że część żywności zamiast za granicę trafiła na rynek krajowy, gdzie zbijała ceny.
– W grudniu inflacja może wzrosnąć do 1,4 proc. – mówi W. Kuryłek.
Nieco mniej optymistyczna, choć także dobra, jest prognoza Ministerstwa Finansów. Według niej inflacja spadła w listopadzie do 1,5 proc. i utrzyma się do końca roku na tym poziomie, czyli przy dolnej granicy celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego, który wynosi 2,5 proc. plus minus 1 pkt proc.
Wskaźnik inflacji w listopadzie poda dziś Główny Urząd Statystyczny. I choć z pewnością będzie on bardzo niski, to jednak wiele osób może stwierdzić, że ceny rosły szybciej niż pokazały to oficjalne statystyki.
REKLAMA
– Każdy z nas ma inne odczucie inflacji, dla jednych inflacja może być większa, dla innych mniejsza od oficjalnej – mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska, główny ekonomista Citibanku Handlowego. Jej zdaniem opinie o inflacji wyrabiamy sobie na podstawie codziennych zakupów.
Zależy ona od tego, co wkładamy do koszyka, przy bardzo dużym wyborze towarów, w sytuacji gdy różnice w cenach takich samych produktów (różniących się nierzadko tylko metką i opakowaniem) są czasem bardzo duże. Ponadto te same wyroby drożeją, tanieją albo nie zmieniają ceny we wszystkich miejscach Polski jednocześnie.
Nasza opinia o inflacji będzie więc zależała od tego, gdzie mieszkamy, a nawet od tego, gdzie robimy zakupy – taniej lub drożej zapłacimy w zależności od tego, czy wybierzemy się do sklepu za rogiem, czy do supermarketu. A i sklepy wielkopowierzchniowe nie są sobie równe, o cenach decydują w nich sieci, do których należą.
Janusz K. Kowalski
REKLAMA
REKLAMA