Milczą, bo chcą pracować
REKLAMA
Nie dla wszystkich jednak koniunktura w gospodarce oznacza poprawę sytuacji materialnej. Według danych Państwowej Inspekcji Pracy, do których dotarła „Gazeta Prawna”, liczba pracowników, którzy nie otrzymali od pracodawców pensji, premii i nagród oraz świadczeń urlopowych w pierwszym półroczu tego roku, sięgnęła aż 141 tys. Przekłada się to na 127,8 mln zł długu, jaki mieli pracodawcy wobec swoich pracowników.
REKLAMA
To zaledwie wierzchołek góry lodowej, gdyż Państwowa Inspekcja Pracy kontroluje tylko 7–8 proc. pracodawców.
Problem jest o wiele większy, niż donoszą statystyki Państwowej Inspekcji Pracy. Chociażby dlatego, że pokrzywdzeni niechętnie mówią o swoich problemach.
REKLAMA
– Przy tak wysokim bezrobociu na rynku pracy wiele osób czeka z pokorą na pensje. Pracownicy wiedzą, że jeśli będą się buntować, to stracą pracę – mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Przy tak biernej postawie pokrzywdzonych niewypłacanie wynagrodzeń za pracę jest trudne do wykrycia. Możliwości PIP są skromne – jej 1500 inspektorów kontroluje rocznie zaledwie 7-8 proc. pracodawców. To niewiele w porównaniu z ok. 1,5 mln firm funkcjonujących w Polsce.
PIP surowo ocenia pracodawców. To, że część z nich nie płaci pracownikom, wynika nie tylko z trudnej sytuacji finansowej firmy. – Można też mówić o braku znajomości prawa lub szacunku dla prawa – twierdzi Iwona Hickiewicz, dyrektor departamentu prawnego w PIP.
Pracodawców stara się usprawiedliwić Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Według niego część pracodawców nie płaci należnych świadczeń pracownikom, ponieważ firma chwilowo utraciła płynność finansową. Takie sytuacje pracownicy są w stanie zaakceptować, jeżeli są kompetentnie poinformowani. Ale Jeremi Mordasewicz też nie ma złudzeń. – Nie brakuje również nieuczciwych przedsiębiorców, którzy naciągają nie tylko pracowników, ale i kontrahentów – mówi.
Z wypowiedzi przedstawicieli okręgowych inspektoratów pracy wynika, że kończą się zaległości płatnicze w służbie zdrowia. Wśród firm, które nie płacą, najwięcej jest przedsiębiorstw handlowych i budowlanych. Tego typu firm jest dużo, także np. w branży mięsnej, drzewnej, bawełnianej i szklarskiej.
Plusem jest to, że w porównaniu z ubiegłym rokiem zaległych wypłat było o 26 tys. mniej niż przed rokiem. Nie wiadomo jednak, czy lepsze statystyki to efekt wyższego morale przedsiębiorców czy rosnącej rzeszy nieopłacanych pracowników, którzy wolą milczeć niż biec na skargę do PIP.
Janusz K. Kowalski
REKLAMA
REKLAMA