Będą podwyżki albo staną elektrownie
REKLAMA
REKLAMA
– Jeśli się okaże, że otrzymamy zbyt małe przydziały uprawnień do emisji dwutlenku węgla, będziemy musieli dokupić uprawnienia. To oznacza wzrost ceny energii na rynku – przestrzega Zbigniew Bicki, prezes BOT Górnictwo i Energetyka.
Jego zdaniem obcięcie limitów to ingerencja w strukturę produkcji, której elektrownie nie uwzględniły, co musi skutkować wzrostem cen za energię. Podobnego zdania jest też Sławomir Krystek, prezes Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie.
REKLAMA
– Skutek może być tylko jeden, wszyscy zapłacimy więcej za energię elektryczną z powodu zbyt małych limitów emisji dwutlenku węgla – mówi Sławomir Krystek.
– Gdyby dziś elektrownie musiały dokupić brakujące uprawnienia przyszłoby im zapłacić ok. 30 euro za tonę. Za każdą tonę wyemitowaną bez pokrycia musiałyby zapłacić 40 euro kary. Konieczność dokupowania uprawnień z pewnością zniekształci polski rynek energii. Tym bardziej że jeszcze do niedawna elektrownie żyły w przekonaniu, że będą sprzedawać z zyskiem nadwyżki limitów.
Przestrogą dla Polski mogą być doświadczenia niemieckie. W tamtejszych elektrowniach cena bazowa produkcji wzrosła w wyniku wprowadzenia handlu emisjami z 34 euro do 42 euro.
– Wzrost o ok. 25 proc. jest możliwy także u nas – mówi Zbigniew Bicki, prezes BOT GiE. Skutki takiej podwyżki będą jego zdaniem opłakane dla całej gospodarki, która odczuje podwyżki cen za energię.
REKLAMA
Zdaniem producentów energii przydział jest o ok. 3 mln ton dwutlenku węgla za mały. BOT GiE, największy w kraju producent energii, wyliczył, że otrzymał o ok. 2,5 mln ton uprawnień za mało. Groźba wstrzymania produkcji zawisłaby nad Elektrownią Turów (wchodzącą w skład BOT GiE), przy obecnym przydziale emisji, już w październiku, wynika z wyliczeń BOT GiE.
Krótka kołdra limitów CO2 powoduje, że walka o większe przydziały toczy się między poszczególnymi elektrowniami. Rozdzielające uprawnienia Ministerstwo Środowiska brało bowiem pod uwagę zdolności produkcyjne, nie tylko rzeczywistą produkcję.
To spowodowało, że obcięto limity tym, którzy obecnie wytwarzają najwięcej, jak np. BOT GiE i PKE, a dodano tym, którzy mają duże niewykorzystane zdolności produkcyjne jak ZE Dolna Odra czy Elektrownia Połaniec.
Dziś przedstawiciele resortu środowiska po raz kolejny spotkają się przedstawicielami elektrowni.
– Będziemy szukać kompromisu – obiecuje dyrektor Wojciech Jaworski z Ministerstwa Środowiska.
Zwraca jednak uwagę, że sytuacje komplikują niejasne prognozy dla rynku energii, nierozwiązane kontrakty długoterminowe oraz brak zgody wewnątrz sektora. Jego zdaniem możliwe jest, by rozporządzenie w sprawie limitów na lata 2005–2007 zatwierdził jeszcze obecny rząd.
Julita Wróbel
REKLAMA
REKLAMA