Wyścig z czasem
REKLAMA
REKLAMA
Nikt nie ma wątpliwości, że ostatnie zmiany w prawie karnym, przedłużające terminy przedawnień, wprowadzono po to, aby zapobiec dalszej kompromitacji wymiaru sprawiedliwości w procesie FOZZ. Bez ich uchwalenia sąd apelacyjny mógłby nie skończyć sprawy, gdyż główne zarzuty wobec oskarżonych przedawniają się latem przyszłego roku.
Zgodnie z nowelą, okres przedawnienia niektórych przestępstw przedłużono z 5 do 10 lat, jeśli postępowanie karne jest w toku, a przestępstwa zagrożone są karą od 5 lat pozbawienia wolności. W tej kategorii mieści się m.in. przywłaszczenie mienia znacznej wartości, niegospodarność, ale także fałszowanie pieniędzy, składanie fałszywych zeznań, korupcja gospodarcza.
Według niektórych opinii, nowela nie będzie miała zastosowania w sprawie FOZZ, gdyż sądy i tak muszą stosować przepis korzystniejszy dla sprawców, czyli w tym przypadku obecne przepisy o przedawnieniu (art. 101 i 102 kodeksu karnego). Są jednak orzeczenia Sądu Najwyższego, wskazujące, że przy przedawnieniu obowiązuje przepis aktualny w chwili wydawania wyroku. Nie można wreszcie zapominać o art. 15 przepisów wprowadzających obecny kodeks. Zgodnie z nim, do czynów popełnionych w czasie obowiązywania dawnego kodeksu karnego, gdy termin przedawnienia jeszcze nie upłynął, stosuje się przepisy kodeksu karnego z 1997 r. o przedłużonym terminie przedawnienia. Wynika z tego zasada bezpośredniego stosowania ustawy nowej – bez względu na to, czy działa na korzyść sprawcy czy stanowiłaby zaostrzenie dotychczasowych warunków.
REKLAMA
Nowe regulacje (które czekają teraz na stanowisko Senatu) spotykają się z krytyką specjalistów od prawa karnego. Według prof. Zbigniewa Hołdy z UJ w Krakowie, zmiany dokonywane pod wpływem konkretnego wydarzenia psują prawo. Terminy przedawnień w Polsce i tak są długie. Dalsze ich wydłużanie uważam za bezsensowne – mówi profesor. Jego zdaniem, nowe przepisy mogą trafić do Trybunału Konstytucyjnego.
Tomasz Pietryga, Agnieszka Wyszomirska
REKLAMA
REKLAMA