Płaca minimalna nie jest polskim wynalazkiem, nie wymyśliła jej też socjalna Unia Europejska. Pierwsi wprowadzili ją u siebie... Turcy, i to już w 1936 r.
Zatem kraj, który dopiero aspiruje do członkostwa we Wspólnocie Europejskiej, ma już swój wkład w jej dorobek. Praktycznie bowiem we wszystkich krajach członkowskich występuje płaca minimalna, ustalana albo w drodze ustawowej, albo w trakcie negocjacji. Wszędzie jednak decyzja o ustaleniu płacy minimalnej na konkretnym poziomie wywołuje bardzo poważne skutki dla rynku pracy i kosztów prowadzenia działalności gospodarczej.
W Sejmie trwają prace nad podwyższeniem płacy minimalnej. Kto na takim rozwiązaniu skorzysta? Niewątpliwie już pracujący. Kto straci? Oczywiście bezrobotni i uczciwi pracodawcy.
Pracodawcy nie zatrudniają nowych osób, bo aby zapłacić pracownikowi do ręki ok. 619 zł, muszą wydać w sumie ponad 1000 zł. Nie ma więc szans na to, by wielu z nich zdecydowało się na zwiększanie zatrudnienia. Paradoksalnie, oprócz osób pracujących, na podniesieniu płacy minimalnej skorzysta więc jeszcze szara strefa.
O podniesienie płacy minimalnej walczą
związki zawodowe, co jest rzeczą naturalną, bo postulaty płacowe zawsze były istotnym elementem ich działalności. Walczą one jednak o interesy swoich członków, czyli pracujących, a nie kandydatów na członków, czyli aktualnie bezrobotnych. Nie wiadomo, jaką drogą pójdą parlamentarzyści, pojawiają się jednak obawy, że w okresie kampanii wyborczej zaleje nas fala rozdawnictwa ustawowego, której zwiastunem może być bezrefleksyjne podniesienie płacy minimalnej. A swoją drogą Turcy chyba nie wywindowali płacy minimalnej zbyt wysoko, bo poziom ich bezrobocia oscyluje wokół 13 procent.
Tomasz Zalewski