Eurodeputowani mogą stracić hojne dodatki
REKLAMA
Odpowiadający w rządzie Luksemburga za sprawy zagraniczne i imigrację Nicolas Schmit, którego cytuje "FT", powiedział, że "parlament jest mocno zainteresowany osiągnięciem tego porozumienia". "Po miesiącach żmudnej pracy Schmit ma nadzieję, że kraje członkowskie zatwierdzą plan, kończąc tym samym z metodami odpisywania kosztów, które od lat podważały reputację parlamentu" - zaznacza gazeta.
Zgodnie z obecnie obowiązującymi zasadami, tłumaczy dziennik, eurodeputowani mogą domagać się zwrotu kosztów za drogie bilety na przeloty do Brukseli bądź Strasburga, nawet jeśli faktycznie odbywają podróż tanimi liniami lotniczymi za ułamek tej ceny.
W przyszłości natomiast zwrot kosztów podróży nastąpi na podstawie rachunku - pisze gazeta. Dotychczasowa metoda opłacania posłów z 25 krajów, kontynuuje dziennik, polega na tym, że eurodeputowanym wypłaca się pensje w wysokości ustalonego pułapu w ich narodowych parlamentach: "dlatego włoski eurodeputowany zarabia około 11.000 euro miesięcznie, a jego koledzy z krajów Bałtyckich 800 euro" - podkreśla "FT".
Gazeta przypomina także, że poprzednie próby reformy, zmierzające do zmiany sposobu opłacania pracy eurodeputowanych spełzły na niczym, ale teraz wielu eurodeputowanych czuje, że nadszedł najwyższy czas podjęcia działań.
W styczniu 2004 roku - przypomina "Financial Times" - niemieccy eurodeputowani zablokowali propozycję ujednolicenia płacy na poziomie 8.671 euro miesięcznie pod presją Berlina obawiającego się, że musiałby płacić więcej niż według istniejącego systemu.
"Propozycja Luksemburga mówiąca o 7.000 euro miesięcznie mogłaby rozwiać takie obawy: ujednolicona pensja byłaby bliska temu, co niemieccy posłowie otrzymują w tej chwili" - pisze gazeta dodając, że na reformie systemu najwięcej straciliby Włosi.
REKLAMA
REKLAMA