Ustawa o licencji syndyka
REKLAMA
Wprawdzie w sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka toczą się prace nad rządowym projektem ustawy o licencji syndyka, to jednak sami syndycy ze Stowarzyszenia Syndyków, Likwidatorów i Sanatorów w Warszawie opracowali już konkurencyjny projekt ustawy i przesłali go do Sejmu. Chcieliby, aby został zgłoszony jako projekt poselski.
Uregulowania zasad odpowiedzialności syndyków – zdaniem stowarzyszenia – brakuje w aktualnej wersji projektu rządowego. Wprawdzie poprzednia wersja regulowała tę sprawę, ale robiła to w sposób bardziej właściwy dla funkcjonariuszy państwowych niż dla syndyków. Nie było to dobre rozwiązanie, ponieważ sam projekt nie traktował syndyka jako funkcjonariusza, a w dodatku precyzyjnie nie określał jego statusu.
Projekt stowarzyszenia zawiera też uregulowanie praw nabytych syndyków, którzy prowadzą swoją działalność od 1990 r. Zaproponowano w nim, aby prawo do wykonywania zawodu syndyka powstawało dopiero z chwilą wpisu na listę syndyków i złożenia przewidzianej ustawą roty ślubowania. Aby jednak kogoś można było wpisać na tę listę, powinien – oprócz spełnienia innych wymogów – odbyć trzyletnią aplikację oraz mieć licencję do pełnienia funkcji syndyka, zarządcy lub nadzorcy. Zaproponowano, aby aplikacji nie musiały odbywać osoby, które co najmniej przez trzy lata pełniły funkcję syndyka, zarządcy lub nadzorcy bądź zajmowały stanowisko sędziego.
Małgorzata Piasecka-Sobkiewicz
REKLAMA
REKLAMA