SN. Uchylenie się od zaciągniętych zobowiązań
REKLAMA
Ponieważ współpraca Jacka C. ze spółką i jej szefem Jarosławem G. nie układała się dobrze, uznali, że dalsza jest w ogóle niemożliwa. 30 stycznia 2000 r. Jacek C. zrzekł się członkostwa w zarządzie, a w zamian panowie zawarli ugodę, na mocy której Jarosław G. przystąpił do długu po stronie dłużnika, czyli Jacka C. Zadłużenie wynosiło wtedy 240 tys. zł. Już po zawarciu ugody i spłacie części należności, Jarosław G. uznał, że dalej nie będzie płacił i zaczął kwestionować ważność ugody. Wtedy Jacek C. pozwał go do sądu o pozostałe 130 tys. zł.
Sąd I instancji powództwo uwzględnił. Ustalił, że obaj panowie podjęli decyzję o odwołaniu powoda z członka zarządu, którą potraktowali jako jego rezygnację. To jest dopuszczalne – stwierdził sąd. Poza tym panowie współpracowali ze sobą ok. 2 lat, obracali dużymi pieniędzmi i na każdy wydatek pozwany nie uzyskiwał wtedy zgody żony. Wszystko to sprawiło, że nie można przyjąć koncepcji, iż do zwarcia ugody doszło pod wpływem błędu, co pozwoliłoby na uchylenie się od jej skutków.
Co więcej, w swym orzecznictwie SN uznawał możliwość jednostronnej rezygnacji członka zarządu. Można by się ewentualnie zastanowić nad przekroczeniem czynności zwykłego zarządu, ale przecież sądy przyjęły, co nie było kwestionowane, że zarzut ten dotyczył ugody, a nie czynności podejmowanych w spółce. Skoro tak, również jest chybiony.
Sygn. akt IV CK 172/04
REKLAMA
REKLAMA