Kto zapłaci za wypadek służbowym samochodem
REKLAMA
REKLAMA
Odpowiedź
REKLAMA
REKLAMA
Co do zasady, odszkodowanie za działania pracownika ustala się w wysokości wyrządzonej szkody, jednak nie może ono przewyższać kwoty trzymiesięcznego wynagrodzenia przysługującego mu w dniu wyrządzenia szkody. Ale zgodnie z art. 122 k.p., jeżeli pracownik umyślnie wyrządził szkodę, jest zobowiązany do jej naprawienia w pełnej wysokości. Musimy zatem zastanowić się nad pojęciem umyślności, w jego postaci funkcjonującej na obszarze prawa pracy. Pojęcie to zostało zaczerpnięte z prawa karnego i oznacza, że osoba popełniła dany czyn umyślnie, jeżeli chciała go popełnić (w naszym przypadku spowodować wypadek) albo przewidując możliwość jego popełnienia, godziła się na to. Co do zasady, przestępstwo spowodowania wypadku drogowego jest przestępstwem nieumyślnym. Polega ono bowiem na umyślnym lub nieumyślnym naruszeniu zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, czego następstwem jest właśnie nieumyślne spowodowanie wypadku. Gdyby pracownik chciał spowodować wypadek, mógłby odpowiadać za przestępstwo przeciwko życiu i wtedy mielibyśmy jasną sprawę. Mimo wszystko trudno jest przyjmować tak duże natężenie złej woli i musimy przyjąć, że pracownik zachował się wprawdzie nieodpowiedzialnie, niemniej jednak nieumyślnie. Taka kwalifikacja jego czynu wskazywałaby na konieczność limitowania odszkodowania do wysokości trzykrotnego miesięcznego wynagrodzenia. Taki wniosek jest z kolei nie do pogodzenia z zasadami prawa pracy. Musimy bowiem pamiętać, iż prawo cywilne nieco odmiennie definiuje winę umyślną, abstrahując od samego czynu, a skupiając się na okolicznościach zaistnienia szkody. Dlatego w analizowanej sytuacji możemy przypisać pracownikowi umyślne wyrządzenie szkody i obciążyć go kosztami naprawy uszkodzonych pojazdów. Osoba, która siada za kierownicą w stanie nietrzeźwości jest bowiem świadoma możliwych skutków takiego zachowania i godzi się w sposób dorozumiany na zaistnienie nieprzewidywalnych negatywnych zdarzeń.
Musimy jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że szkoda w naszym przypadku jest niejako podwójna. Po pierwsze, uszkodzony został samochód pracodawcy, a po wtóre drugi pojazd uczestniczący w wypadku. Jak wynika z listu, ubezpieczyciel żąda zwrotu pieniędzy. Trzeba zatem uiścić żądaną kwotę ubezpieczycielowi, a następnie wystąpić z roszczeniem regresowym do pracownika albo wskazać go jako osobę odpowiedzialną (wtedy jednak trzeba się liczyć z pozwem od zakładu ubezpieczeń, który najpewniej zażąda zapłaty od pracodawcy, jako od osoby finansowo wiarygodniejszej). Choć takie uprawnienie nie wynika wprost z przepisów, to jednak w tym tonie wypowiedział się SN, który w uchwale z 11 października 1977 r. (sygn. akt IV PZP 5/77, OSNC z 1978 r. nr 4, poz.66) stwierdził, że: jeżeli pracownik przy wykonywaniu obowiązków pracowniczych wyrządza szkodę osobie trzeciej, wyrównaną przez zakład pracy, to w postępowaniu regresowym odpowiada wobec zakładu pracy na podstawie art. 122 k.p. Prawomocne zasądzenie od pracownika części roszczeń regresowych nie wyklucza dochodzenia roszczeń regresowych za dalsze okresy.
REKLAMA
REKLAMA