Pandemia: Lekcja przetrwania czy sprawdzian umiejętności przywódczych
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Nasze firmy zostały poddane wymuszonemu testowi, a my – zarządzający stanęliśmy przed wyzwaniem zarządzania firmą w kryzysie, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie było. Musieliśmy udowodnić nie tylko innym, ale i sobie, że jesteśmy menedżerami, którzy potrafią być liderami w warunkach nadzwyczajnych okoliczności, na jakie nikt nas nie przygotował, by była to
REKLAMA
Zostaliśmy postawieni pod presją zarówno zawodową, jak i prywatną – kryzys ten dotknął wszystkie sfery naszego codziennego życia. Okazało się, że trzeba oprócz życia zawodowego opanować nerwową i niekomfortową sytuację dotykającą naszych najbliższych. Skończył się czas, gdy sprawy domowe zostawialiśmy za drzwiami wychodząc rano do pracy. Kryzys był wszechobecny i wszechogarniający. Dlatego dla każdego, mądrego zarządzającego najważniejsi stali się ludzie, nasi pracownicy – jako zespoły i jako indywidualne jednostki. Wszyscy oni mieli bliskich, o których się bali, więc wszyscy ulegaliśmy globalnej psychozie potencjalnego końca świata.
REKLAMA
W ciągu tych właśnie lat mieliśmy okazję sprawdzać, jakie są nasze relacje z pracownikami, czy nam ufają, czy przejdą z nami kryzys, czy są gotowi na zmiany i ustępstwa. Trzeba było wykazywać się spokojem i opanowaniem oraz w odpowiedni sposób „zarazić tym” nasze zawodowe otoczenie. Jeśli przez lata budowaliśmy zespół, który czuł się bezpiecznie i pewnie w naszej firmie, to w czasach pandemii takie podejście zaprocentowało. Dzięki niemu, komunikacja podczas pandemii z naszymi pracownikami była prostsza i nadal skuteczna. To oczywiste, że łatwiej uzyskać zrozumienie dla naszych decyzji czy wprowadzanych zmian, jeśli wcześniej cieszyliśmy się zaufaniem i poparciem zespołu.
Pandemia, jak nic wcześniej, przyspieszyła lub wręcz wymusiła na nas podjęcie decyzji o wdrażaniu nowych procedur w firmie. Nie chodziło już o miesiące, tygodnie czy dni, ale wręcz godziny. To pokazało jak sprawnie funkcjonujemy i jak nasz system pracy pozwala na wprowadzanie szybkich zmian. Często zastanawiam się, czy to właśnie zaufanie do nas, pozwoliło, by pracownicy sprawnie wdrażali proces i przyjmowali nową rzeczywistość, a jednocześnie nadal efektywnie wykonywali swoje zadania i obowiązki. Jestem zdania, że sukces odnosili przede wszystkim Ci z nas, którzy wcześniej wiedzieli jak ważne jest zatrudnianie najbardziej lojalnych oraz oddanych pracowników i budowanie z nimi zgranych, silnych zespołów. Zintegrowanie pracowników z firmą i zarządem, dało ogromne pokłady wiary w decyzje bezpośrednich przełożonych.
Dzięki temu mieliśmy szansę zaobserwować, jaka jest nasza firma, czy odporna na uderzenia kryzysu, czy nasz okręt przepłynie wzburzone morze. Te lata pokazały jak silną firmą kierujemy, kogo zatrudniliśmy oraz jak sami umiemy odnajdywać się w trudnej sytuacji. Mogliśmy nie tylko obserwować co działo się u nas, ale i w innych firmach. Dlatego te lata stały się kolejną szkołą biznesu – mogliśmy sami doświadczyć sukcesów i porażek, ale także wiele nauczyć na błędach innych. Pandemia pozwoliła nam uzmysłowić sobie i pokazać, jak jako jeden, silny zespól działamy jednocząc siły nie tylko w naszej firmie, ale i z innymi podmiotami na rynku.
Ten okres pandemii i tuż po, to także sprawdzian nas samych jako szefów. Ile nas nerwów kosztowała ta sytuacja, jak szybko potrafiliśmy podejmować decyzje i adekwatnie reagować. Oczywiście im bardziej wytrawny menedżer, z większym doświadczeniem, z umiejętnościami przywódczymi, patrzący optymistycznie w przyszłość, tym lepsze rozwiązania, tym więcej werwy i dobrych decyzji. A to znaczy, że skoro udało nam się wytrwać, jesteśmy gotowi do dalszego rozwoju.
REKLAMA
REKLAMA