Dwie strony chińskiego medalu
REKLAMA
REKLAMA
Co prawda nie są jeszcze znane dane na temat dynamiki chińskiego PKB w II kwartale bieżącego roku, lecz na podstawie szeregu innych wskaźników gospodarczych można wywnioskować, że Chiny niezwykle dobrze radzą sobie w warunkach globalnego kryzysu.
REKLAMA
REKLAMA
Produkcja przemysłowa osiągnęła w maju roczną dynamikę 8,9 proc., sprzedaż detaliczna ponad 15 proc, dlatego szacuje się, że dynamika PKB może osiągnąć na koniec 2009 roku nawet ok. 9,0 proc. Wszystko to za sprawą dużej aktywności władz fiskalnych, ale również nieco niedocenianych władz monetarnych. Pierwsze zadbały o fiskalny impuls w postaci nowych inwestycji i zwiększenia opieki socjalnej, drugie natomiast bardzo silnie zredukowały koszty kredytu (podstawowa stopa została od 12 września 2008 obniżona z 7,47 do 5,31 proc.). Oba te obszary polityki gospodarczej stworzyły warunki do udzielania pożyczek na niespotykaną wcześniej skalę.
Od początku tego roku do chińskiej gospodarki napłynęło niemal 7,5 biliona juanów nowych kredytów – więcej niż w całym 2008 roku. Nie jest nawet wykluczone, że kilkudziesięcioprocentowe zyski na tamtejszych giełdach akcji po części wynikają z tak dużej ilości wytworzonego pieniądza. Jednak dla całości gospodarki tak duża ilość „gotówki” to niemal idealny przepis na inflację. Mimo, że jeszcze w maju odnotowano deflację (-1,4 proc.), jest duże ryzyko, że może się bardzo szybko przekształcić się w trudną do opanowania inflację. Dlatego należy być niezwykle czujnym względem wszelkich inwestycji związanych z Chinami. Kiedy to zagrożenie może stać się realne? W świetle bieżących danych, tak wiele porcji nowych kredytów da o sobie znać w ciągu następnych trzech lub czterech kwartałów.
Nie jest to jednak sygnał do „ewakuacji” inwestorów zaangażowanych w Chiny, lecz tylko przypomnienie podstawowej zasady finansów, że spektakularnym zyskom towarzyszy porównywalna skala inwestycyjnego ryzyka.
REKLAMA
REKLAMA