Największe wzrosty znowu w Warszawie
REKLAMA
REKLAMA
Inwestorom w Warszawie pomagała niezła atmosfera na europejskich parkietach. Grunt do kontynuacji zwyżki został nieźle przygotowany. Jeśli tylko Amerykanie nie przeszkodzą, możemy wkrótce być świadkami ataku głównych indeksów na sierpniowe szczyty.
REKLAMA
GPW
REKLAMA
Po słabej końcówce poprzedniego tygodnia, poniedziałek inwestorzy w Warszawie rozpoczęli umiarkowanych optymizmem. Wskaźnik największych firm zyskiwał rano prawie 0,8 proc., WIG rósł o ponad 0,5 proc. Nieco gorzej radziły sobie indeksy małych i średnich firm, ale w ostatnim czasie to już „norma”. Dobry początek dnia to zasługa przede wszystkim papierów KGHM, rosnących o 1,9 proc. i jednoprocentowego wspomagania ze strony Pekao, PKO i Telekomunikacji Polskiej. Już po pół godzinie handlu WIG20 rósł o 1,7 proc., a indeks szerokiego rynku o ponad 1 proc. Trudno jednak mówić o jakimś wielkim uderzeniu popytu. Obroty były raczej mizerne i do południa nie zdołały przekroczyć poziomu 500 mln zł. Można było mówić o lekkiej próbie sił byków i niedźwiedzi, przebiegającej przy braku przekonania z obu stron. Później jednak zmagania nabrały rumieńców i indeks największych spółek zwyżkował nawet o 2 proc. Liderami były rosnące po ponad 4 proc. walory PKO, Lotosu i Telekomunikacji Polskiej.
Ostatecznie WIG20 zyskał 2,19 proc., a indeks szerokiego rynku 1,41 proc. mWIG40 zdołał wzrosnąć o jedynie 0,34 proc., a wskaźnik najmniejszy firm stracił 0,46 proc. Obroty wyniosły 1,1 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Piątkowa sesja przyniosła spore, jak na ostatnie czasy, spadki indeksów na Wall Street. Nie skala zniżki jest tu jednak ważna, ale sam fakt, że się pojawiła. Świadczy
to, że optymizm inwestorów wyczerpał się. Wyniki kolejnych spółek nie były już co prawda zachwycające, ale ich interpretacja wcale nie musiała być aż tak jednoznaczna, by prowadzić do wyprzedaży akcji. Potencjał wzrostu amerykańskiego rynku wyraźnie osłabł.
REKLAMA
Inwestorom w Azji jednak specjalnie to nie przeszkadzało. Jedynie Nikkei zniżkował o 0,21 proc. Na pozostałych parkietach dominowały wzrosty. Ich liderem była giełda
w Chinach. Indeks Shanghai B-Share zwyżkował o prawie 1,7 proc. Shanghai Composite aż o ponad 2 proc. Sytuacja robi się więc coraz bardziej interesująca. Wskaźniki zbliżają się do poprzedniego szczytu z połowy września. Jeśli uda się go pokonać, droga do dalszych wzrostów stanie otworem.
Na głównych parkietach europejskich tydzień rozpoczął się także optymistycznie. Paryski CAC40 zaczął od zwyżki o 0,6 proc., DAX rósł o 0,9 proc., a londyński FTSE o 0,8 proc. Przed południem indeksy zwiększały swoje zdobycze, zyskując ponad 1 proc. Jako główny powód entuzjazmu inwestorów agencje podają wzrost cen ropy naftowej, pomagający notowaniom koncernów energetycznych i paliwowych. To chyba jednak dość krucha podstawa „hossy”.
Na giełdach naszego regionu sytuacja była dość zróżnicowana. Niewielkie spadki zaliczały indeksy w Budapeszcie i Sofii. W Bukareszcie i Pradze wskaźniki pozostawały
w pobliżu zera. Ze wzrostu cen ropy nie cieszył się moskiewski RTS, rosnący o zaledwie 0,5 proc. Liderami wzrostów były Ryga i Warszawa. Sesja kończyła się optymistycznie, na minusie pozostał jedynie wskaźnik giełdy bułgarskiej.
Waluty
Wciąż niestabilna jest sytuacja na światowym rynku walutowym. W piątek dolarowi nie udało się na dłużej pozostać poniżej poziomu 1,49 dolara za euro. Dziś rano jednak ponowił próbę umocnienia się, jednak szybko został sprowadzony do poziomu 1,495 dolara za euro. Po południu znów próbował się bronić.
Nasza waluta zaczęła dzień od niewielkiego osłabienia, ale nie trwało ono długo i do południa za dolara trzeba było płacić około 2,81 zł, o grosz mniej niż w piątek. Euro kosztowało około 4,2 zł, tyle samo, co w piątek, a franka można było kupić po 2,77 zł, podobnie jak pod koniec poprzedniego tygodnia. Zmiany były więc niezbyt dynamiczne. Dopiero koniec dnia przyniósł kontynuację tendencji do umacniania się złotego. Zyskał on wobec głównych walut po groszu.
REKLAMA
REKLAMA