Pomysł na własny biznes - sklep z zabawkami i ubrankami dla dzieci
REKLAMA
REKLAMA
Kto się w tym wszystkim połapie? By biznes lepiej się kręcił, konieczne są ubranka dla dzieci.
REKLAMA
- Ja od tego mam branżystów. Są to ludzie młodzi, którzy jednak świetnie orientują się w niuansach zabawkarskiego biznesu. Szkoda, że coraz częściej wyjeżdżają do krajów Europy Zachodniej, bo tam lepiej zarabiają, a o następców jest trudno - mówi Jerzy Dobrot, właściciel sklepu BenBaby w Rzeszowie.
Finansowo ratuje go prowadzony przy okazji sklep internetowy.
Sklep powinien być duży
Zdaniem naszego rozmówcy sklep powinien mieć co najmniej 50 mkw. powierzchni.
- Źle działają mniejsze, głównie z uwagi na asortyment, którego nie ma gdzie wyeksponować. Klienci lubią duże powierzchnie, bo im większy sklep, tym większy wybór towaru. Jeśli chodzi o lokalizację, to, teoretycznie, najlepsze jest centrum miasta, koniecznie musi być parking dla samochodów klientów. Minimalny wkład finansowy na powierzchnię sklepu u nas w Rzeszowie wynosi 1 tys. zł na mkw.: lokal, towar, pensje dla pracowników. W Warszawie na pewno będzie drożej, może nawet dwa razy tyle - dodaje.
Warto jednak pamiętać o drugiej stronie medalu: im lepiej, tym trudniej. Duża powierzchnia i świetna lokalizacja to większy czynsz i wyższe koszty.
- W sklepach położonych na osiedlach może być ponad dwa razy taniej - mówi pani Monika, prowadząca od kilku lat taki sklep na jednym z warszawskich osiedli.
- Mam u siebie nie tylko zabawki i ubranka dla maluchów, ale także różne zeszyty, bloki, kolorowe kredki, gumki, ołówki czy papier w kratkę i gładki. W pobliżu jest szkoła, która pozwala jakoś przetrwać w naszej branży. Chociaż martwi mnie coraz więcej sklepów z używaną odzieżą dla dzieci. Powstają jak grzyby po deszczu i odbierają nam klientów. Ja sprzedaję tylko rzeczy nowe, głównie polskich producentów. To też forma patriotyzmu - dodaje.
Panuje ostra konkurencja
REKLAMA
Wiadomo, że koszty prowadzenia sklepu zwielokrotniają ryzyko i stawiają pod znakiem zapytania rentowność, zwłaszcza gdy klientów zabierają hipermarkety. Teoretycznie nieduży sklep z zabawkami czy odzieżą dziecięcą ma nad nimi przewagę. Jest obsługa, która może doradzić, pomóc coś wybrać, zaprezentować zabawkę, pokazać, jak działa. W hipermarketach jest masówka, panuje bezosobowość, a rodzice często ulegają terrorowi milusińskich, byle szybciej i taniej.
- W naszej branży panuje olbrzymia konkurencja. Co z tego, że mogę pogadać z klientem, poinstruować, jak działa dana zabawka. On się przygląda uważnie. Potem mówi grzecznie: Dziękuję, ale kupię podobną w hipermarkecie, będzie taniej. My mamy inne zabawki niż wszyscy. Sprowadzamy je z Francji. Są przeznaczone dla różnego wieku - od niemowląt aż po nastolatków. Wszystkie są z atestem i gwarantują dobrą jakość, muszą więc być droższe od chińskiej tandety - mówi właścicielka sklepu Baja w Krakowie.
Trzeba mieć wizję
W tych trudnych warunkach można jednak dawać sobie radę, a nawet działać z rozmachem, jak pani Zdzisława Kuszyca prowadząca hurtownię i sklep internetowy PPH Akces z Baranowa koło Poznania.
REKLAMA
- Mam zabawki tylko z importu - z Niemiec, USA, Danii - i to znanych marek, jak Lego, BiC czy Bruder. Wszystkie ze znakiem CE i gwarancją ekologicznego produktu. Dla mnie liczy się ich wysoka jakość oraz solidność dostawcy. W branży pracuję już 25 lat i bardzo dobrze znam rynek. Przeżywałam z nim już niejedno. Dla rynku zabawek widzę dobre perspektywy rozwoju, gdyż w dorosłe życie wchodzi wyż demograficzny, rodzi się coraz więcej dzieci, a młodzi rodzice coraz częściej kupują zabawki nie tylko ekologiczne, ale i te, które równocześnie bawią i kształcą. W takie wyroby zaopatruję w Wielkopolsce nie tylko klientów indywidualnych, ale przedszkola i szkoły, łącznie z zabawkami, których pracę można np. zaprogramować. Coraz częstsze łączenie sklepu z zabawkami ze sprzedażą odzieży dziecięcej uważam za doskonały pomysł, chociaż konieczny jest do tego lokal o większej powierzchni, co podnosi koszty. W obu przypadkach liczy się jednak moda, za którą właściciel sklepu zawsze powinien nadążać - podkreśla.
Zdaniem Moniki Barczyk z Polskiego Stowarzyszenia Branży Zabawkarskiej i Artykułów Dziecięcych, które zrzesza ponad 60 producentów i hurtowników, w naszym kraju zanikają dawniej tak popularne targi zabawek, gdzie można było kupić nowe wyroby. Teraz są to raczej targowiska, na których gości coraz mniej rodzimych producentów i kupców. Ludzie z branży jeżdżą więc na targi np. do Norymbergii w Niemczech, a nawet do Chin. Dlatego na rynku dominują artykuły dziecięce i zabawki z importu, w tym z Azji, gdzie wielu producentów europejskich przeniosło fabryki.
- Najważniejsze, żeby posiadały odpowiednie atesty, w tym znak CE, oraz były ekologiczne, co regulują odpowiednie przepisy polskie i unijne. Coraz więcej sklepów z zabawkami czy odzieżą dziecięcą działa również w internecie i tam się reklamuje. Uważam, że jest to dobra i stosunkowo tania forma reklamy, bez której obecnie nie ma co marzyć o rozkręceniu biznesu. Pamiętajmy, że to właśnie młodzi ludzie mają dzieci, a oni najczęściej korzystają z tego rodzaju przekazu informacji - dodaje.
1 tys. zł na mkw.
Wkład finansowy
Minimalny wkład finansowy na powierzchnię sklepu wynosi 1 tys. zł na metr kwadratowy, w tym opłaty za lokal, towar, pensje dla pracowników.
ZBIGNIEW ŻUKOWSKI
zbigniew.zukowski@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA