Pomysł na własny biznes - multiserwis
REKLAMA
REKLAMA
Prowadzenie multiserwisu nie jest ani łatwe, ani tak dochodowe, jak się powszechnie sądzi. Z opracowań GUS (październik 2007 r.) wynika, że na koniec 2006 roku handlem i naprawami zajmowało się 589 tys. firm (zatrudniały 1,3 mln osób, przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto 1405 zł). Zakłady naprawcze stanowiły niespełna 1/3, czyli ok. 150-200 tys. O ile przychody w porównaniu z 2005 rokiem wzrosły np. w budownictwie i edukacji po 19 proc., transporcie o 15 proc., to w naprawach spadły o 5 proc. Nie wróży to dobrze na przyszłość.
REKLAMA
Elektronika tanieje
Potwierdza to Michał Kubas, właściciel firmy MultiSerwis z Lublina, która zajmuje się profesjonalną naprawą sprzętu elektronicznego znanych marek, w tym komputerów. Według niego spada w Polsce zapotrzebowanie na różnego rodzaju naprawy, np. odtwarzaczy DVD czy innego sprzętu audio-wideo, bo jest coraz tańszy.
- Nowy odtwarzacz DVD można kupić w sklepie już za 100 zł, a naprawa kosztuje 10-12 zł, razem z częściami ok. 50 zł. Czy zatem klientowi opłaca się naprawa? - pyta.
Dodaje jednak, że są regiony, np. tzw. ściana wschodnia, gdzie ludzie są biedniejsi i dla nich liczy się nawet 20 zł oszczędności. Inaczej jest natomiast w Warszawie i na zachodzie kraju, gdzie mieszkańcy są lepiej sytuowani. Twierdzi, że gdyby ktoś chciał otworzyć warsztat, musi dysponować lokalem ok. 50 mkw. Wyposażenie w lutownice, mierniki napięcia prądu i oscylatory kosztuje 15-20 tys. zł. Plus samochód do transportu np. telewizorów, telefon komórkowy i komputer. W sumie powinien przygotować ok. 30 tys. zł. W Warszawie, gdzie czynsze są wyższe, a wystrój lokalu musi być bardziej szykowny, potrzeba na początek 50 tys. zł. Konieczny jest parking dla samochodów.
- Jednak zarówno w Lublinie, jak i w stolicy najważniejsze jest zadowolenie klienta. Jeśli zostanie raz sprawnie obsłużony, przyjdzie kiedy indziej albo poleci zakład znajomym czy sąsiadom. Ważna też jest reklama, choć wszędzie musimy za nią drogo płacić. Przykładowo ogłoszenie w ramce w Panoramie Firm kosztuje ok. 1000 zł. Tańszym sposobem jest prasa lokalna i ulotki - podkreśla.
Pan Michał liczy najbardziej na różne okazje, jak święta czy wielkie zawody i transmisje, np. Euro 2012.
- Wówczas obroty gwałtownie rosną - dodaje.
Sceptycyzm starego mistrza
Bardziej sceptycznie do rozwoju rynku napraw podchodzi Mariusz Jastrzębski, właściciel warsztatu RTV z Łodzi, członek Cechu Rzemiosł Metalowych, Optycznych i Elektrotechnicznych. Pracuje w branży od 1978 roku. Jego zdaniem sprzęt elektroniczny szybko tanieje i automatycznie spada popyt na naprawy.
- Niedawno nowy telewizor kosztował 2 tys. zł, teraz tylko 600 zł. Gdy cena naprawy przekracza 200 zł, po prostu nie opłaci się. Z Chin sprowadzane są coraz tańsze i gorsze jakościowo modele. Są to często urządzenia jednorazowe, sprzedawane w różnych marketach. Gdy jest reklamacja, to wymieniają uszkodzony towar na nowy. Spadło też zainteresowanie nauką zawodu. Młody człowiek zanim jeszcze rozpocznie praktyki, już się pyta, ile zarobi. Młodzi wolą pracę w myjni, bo mają szybki i lepszy zarobek. Nas, starych mistrzów, już się nie docenia. Dawniej obowiązywały np. ulgi podatkowe przy szkoleniu uczniów. Zniesiono je. Dlatego źle widzę przyszłość sektora serwisowego: coraz więcej punktów zamyka się. Czas przejść na emeryturę - konkluduje.
Inaczej podchodzi do sprawy pan Janek, właściciel zakładu naprawy pralek, zmywarek i lodówek pod Warszawą z 20-letnim stażem pracy, który stawia na oszczędne prowadzenie interesu i pilność napraw. Pracuje sam. Pomaga mu żona jako sekretarka.
- Warsztat mam w domu, w dawnym garażu. Ostatnio kupiłem od Rosjan na bazarze za 1,5 tys. zł małą obrabiarkę, żeby dorabiać drobne części, oraz używane audi kombi za 23 tys. zł. Muszę mieć samochód, bo jeżdżę do klientów i naprawiam sprzęt w domu po wezwaniu na telefon. Części podstawowe nabywam w hurtowniach, których jest kilka w Warszawie i okolicy. Magazynu nie prowadzę, bo zamraża gotówkę. Liczy się przede wszystkim fachowość, szybkość i przystępna cena usługi. Nie zdzieram z klientów i zawsze jestem na zawołanie. Coś w rodzaju pogotowia technicznego. Na rynek wchodzą jednak coraz bardziej zaawansowane modele. Gdy mam problemy z oprogramowaniem, korzystam z pomocy kolegi elektronika i jakoś wychodzę na swoje. Reklamuję się w prasie lokalnej - podkreśla.
Współpraca z sieciami
Jedną z możliwości, kto wie, czy nie najlepszą, jest stała współpraca z renomowanymi producentami sprzętu RTV i AGD lub sieciami handlowymi. Trzeba mieć doświadczenie, wyszkolony personel i dysponować odpowiednim lokalem.
Tomasz Siedlecki, dyrektor ds. marketingu spółki Euro-Net, zachęca warsztaty serwisowe do współpracy.
- Poszukujemy partnerów naprawiających nie tylko sprzęt RTV i AGD, ale montujących go w domu i świadczących usługi dodatkowe, np. montaż kuchenek gazowych, anten naziemnych i satelitarnych czy audio w samochodzie. Nasze wymagania nie są wygórowane. Serwis musi mieć status podmiotu gospodarczego, być płatnikiem VAT, posiadać konto bankowe i pocztę elektroniczną. Nie może świadczyć usług dla konkurencji handlowej. Najważniejszy jest ujednolicony poziom cen serwisu i standard obsługi: serwis musi być profesjonalny, rzetelny i uczciwy - podkreśla.
Andrzej Zerbst, właściciel Przedsiębiorstwa Usługowo-Handlowego Domax, członek Cechu Rzemiosł Metalowych, Elektrotechnicznych i Motoryzacyjnych w Poznaniu, prowadzi serwis znanych marek: Candy, Whirlpool, Electrolux, Miele i Ardo. Zatrudnia 12 pracowników specjalistów po różnych kursach. Jego firma dysponuje nowoczesnymi narzędziami i specjalnym oprogramowaniem komputerów. Posiada też certyfikat ISO 9001-2000.
- Koszty prowadzenia zakładu (200 mkw.) są bardzo wysokie, ale jesteśmy na bieżąco z najnowszymi technologiami i rozwiązaniami nawet w organizacji pracy. Personel szkolą producenci. Ma to sens, bo często poprawiamy po tzw. fachowcach, którzy nie znają najnowszych urządzeń domowych. Coś, co u pseudofachowca kosztowało 50 zł, u nas musi kosztować 250 zł. Ale części są oryginalne, montaż prawidłowy i wszystko działa. Taniej się nie da. Dzięki współpracy z producentami mamy zapewnioną autoreklamę, bo przy gwarancji podają nasz warsztat serwisowy. Chociaż są i minusy. Ponieważ sprzęt AGD tanieje, producenci i sklepy (wielkie sieci) chcąc zapewnić odpowiednią marżę tną z reguły koszty serwisu. Zyski spadają, a pracy przybywa. Gdyby nie pomoc syna, zrezygnowałbym - podkreśla.
150-200 tys.
Firmy naprawcze
Pod koniec 2006 roku firm naprawczych w Polsce było 150-200 tys.
ZBIGNIEW ŻUKOWSKI
zbigniew.zukowski@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA