Bazylea III: główne założenia przyjęte
REKLAMA
REKLAMA
GOSPODARKA
REKLAMA
REKLAMA
Ubiegły tydzień nie obfitował w publikacje danych makroekonomicznych, które silnie wpływają na rynki finansowe. Wskaźniki obrazujące stan gospodarki niemieckiej w lipcu sugerują, że lokomotywa koniunktury Unii Europejskiej lekko zwalnia. Spadł poziom zamówień w przemyśle, podczas gdy spodziewano się jego wzrostu w stosunku do poprzedniego miesiąca. Obniżył się poziom eksportu, który w największym stopniu wpływał pozytywnie na aktywność przemysłu naszego zachodniego sąsiada. W rezultacie, produkcja przemysłowa w lipcu co prawda wzrosła, ale dynamika tej zwyżki była mniejsza niż oczekiwania analityków.
Stan niemieckiej gospodarki jest bardzo istotny dla koniunktury w naszym kraju, ponieważ zachodni sąsiad jest największym partnerem handlowym Polski. To właśnie obserwowane tam ostatnio znaczne tempo ożywienia koniunktury wpłynęło na wzrost polskiej produkcji skierowanej na eksport. Na szczęście, jak na razie, można mówić jedynie o chwilowym spowolnieniu wzrostu w Niemczech, ale nie o spadku koniunktury.
REKLAMA
To spowolnienie mogło zostać odzwierciedlone w wynikach bilansu płatniczego Polski za lipiec. Eksport co prawda wzrósł o 16% rok do roku, jednak jego wartość była mniejsza niż zakładały prognozy ekonomistów. Dynamika wzrostu eksportu w najbliższych miesiącach może więc okazać się niższa od poziomów, do jakich przyzwyczaiły nas publikacje z ostatnich miesięcy (średnio 22% rok do roku).
Spowolnienie wzrostu gospodarczego, które dotyka większość krajów rozwiniętych wydaje się nie dotyczyć Chin. I to pomimo stosowania w tym kraju polityki gospodarczej mającej na celu schłodzenie rynku nieruchomości. Produkcja przemysłowa w Państwie Środka wzrosła w sierpniu o 13,9% a sprzedaż detaliczna aż o 18,4%. Wzrosły też mocno ceny. Inflacja w sierpniu wyniosła 3,5% i jest powyżej celu inflacyjnego, który wynosi 3%. Dobra koniunktura w Chinach najprawdopodobniej pomoże globalnej gospodarce łagodniej przejść okres spowolnienia wzrostu. Pytanie tylko, czy chińscy decydenci nie będą obawiali się przegrzania koniunktury?
W tym roku wygasają ulgi podatkowe wprowadzone w USA za czasów administracji Busha. Prezydent Obama nie chce przedłużenia ulg dla najbogatszych amerykanów, chce natomiast utrzymać je dla amerykańskiej klasy średniej. Zaproponował także nowy program mający stymulować gospodarkę, amortyzując między innymi negatywne skutki wygaśnięcia ulg dla zarabiających najwięcej. Obama chce wydać łącznie 180 miliardów dolarów na ulgi podatkowe zachęcające przedsiębiorstwa do inwestowania oraz na poprawę infrastruktury transportowej w USA.
Polecamy serwis: Ulgi podatkowe
Grupa szefów nadzoru bankowego Komitetu Bazylejskiego przyjęła główne założenia reformy zasad adekwatności kapitałowej banków, czyli tzw. Bazylei III. Wzrosnąć ma minimalna wartość relacji zwykłego kapitału własnego (z obecnych 2% do 4,5%) oraz relacji kapitału zwanego Tier 1 (z obecnych 4% do 6%) do aktywów ważonych ryzykiem. Niezmieniona pozostanie wymagana relacja wszystkich kapitałów do aktywów ważonych ryzykiem (min. 8%). Wprowadzony zostanie tzw. bufor ochronny, czyli dodatkowy zwykły kapitał własny w wysokości zapewniającej pokrycie 2,5% wartości aktywów ważonych ryzykiem. Nie będzie on obowiązkowy, ale banki nie posiadające tego buforu będą musiały się liczyć z nałożonymi przez instytucje nadzorcze ograniczeniami przy podziale zysków, czy też wypłat bonusów dla zarządów. Ponadto, wprowadzony będzie jeszcze dodatkowy tzw. bufor antycykliczny, którego wysokość zależeć będzie od sytuacji w poszczególnych krajach (max. 2,5%). Banki będą także musiały spełniać normy maksymalnego stopnia lewarowania, który będzie obliczany w oparciu o nominalną, a nie ważoną ryzykiem wartość aktywów. Nowe regulacje mają być wprowadzane stopniowo począwszy do 2015 roku, a cały proces wdrożenia ma zostać zakończony w roku 2019. Zwiększone wymogi kapitałowe dla banków mogą w krótkim terminie wpłynąć na mniejszą dostępność kredytu w gospodarce oraz zmniejszyć efektywność banków mierzoną wskaźnikiem zwrotu na kapitale (ROE). W dłuższym okresie powinny jednak przyczynić się do zwiększenia stabilność światowego systemu finansowego.
Zobacz także serwis: Kredyty
TRENDY
Jen w stosunku do dolara znalazł się w ubiegłym tygodniu na poziomie najwyższym od 15 lat. Frank szwajcarski notuje kolejne rekordy w relacji do euro. Chwiejna koniunktura zachęca do inwestowania w aktywa tradycyjnie uznawane przez inwestorów za „bezpieczne przystanie”. Do takich aktywów należą między innymi te dwie waluty. Blisko pobicia nowych rekordów jest też złoto – najbardziej chyba oczywista inwestycja na niepewne czasy.
Jednak mimo ciągłego zwiększania się popytu na bezpieczne aktywa, cały czas nieźle radzą sobie też aktywa uznawane za ryzykowne. Ceny akcji na większości giełd rosły w ubiegłym tygodniu. Spowolnienie ożywienia gospodarczego obserwowane na świecie na pewno nie przekłada się na zdecydowaną wyprzedaż akcji. Może to oznaczać, że inwestorzy uważają, iż zrestrukturyzowane po kryzysie, bardziej elastycznie działające firmy, łatwo poradzą sobie z niewielkim obniżeniem sprzedaży, które nie powinno znacząco wpłynąć na obniżkę zysków. Dlatego też tylko na nielicznych giełdach można zaobserwować wyraźny trend spadkowy. Natomiast na wielu rynkach akcji (głównie w azjatyckich krajach zaliczanych do grupy emerging markets), notowane są nawet nowe tegoroczne szczyty cen akcji. Niewiele do zanotowania nowego tegorocznego rekordu ma też polski WIG.
Dobre notowania zarówno aktywów bezpiecznych jak i ryzykownych można tłumaczyć dwojako. Po pierwsze może to być efekt dużej polaryzacji poglądów inwestorów. Po drugie, skutek luźnej polityki monetarnej prowadzonej w wielu krajach, w tym szczególnie w USA.
RYZYKO
Inwestorzy ciągle obawiają się bankructwa Grecji. Rentowności greckich obligacji oraz notowania CDS na dług tego kraju zaczęły znowu sięgać poziomów sprzed uchwalenia Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. Niedużo lepiej wypadają także inne kraje zaliczane do grupy PIIGS (Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja, Hiszpania). Obawy inwestorów miało szansę złagodzić oświadczenie norweskiego funduszu lokującego rezerwy walutowe tego kraju (tzw. sovereign fund). Przedstawiciele drugiej na świecie pod względem wielkości aktywów instytucji tego typu, oświadczyli, że zdecydował się on przeznaczyć znaczne środki na inwestycje w kraje PIIGS, w tym w Grecji. Odpowiadający za inwestycje tej instytucji są przekonani, że dług Grecji, czyli najbardziej zagrożonego kraju, nie zostanie zrestrukturyzowany. Te wypowiedzi nie wpłynęły jednak znacząco na spadek rentowności greckich obligacji.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.