Ceny jak w Lizbonie
REKLAMA
Dzieje się tak między innymi dlatego, że liczba nowych mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem jest bardzo skromna. W ubiegłym roku takich mieszkań było zaledwie 34 tys., a w tym roku będzie niewiele więcej – według GUS po pięciu miesiącach tego roku liczba mieszkań oddanych do użytku przez deweloperów była zaledwie o 2,8 proc. większa niż przed rokiem.
REKLAMA
Prawo ogranicza inwestycje
Deweloperzy budują mało, ponieważ jest bardzo dużo barier ograniczających inwestycje. Brakuje przede wszystkim gruntów z przygotowanymi planami zagospodarowania przestrzennego, na których można budować domy. Niewiele jest też działek z tak zwanymi warunkami zabudowy terenu (WZT), bo ich wydanie trwa nierzadko bardzo długo.
– Wszystko to utrudnia i wydłuża rozpoczynanie inwestycji oraz podnosi ceny działek budowlanych wliczanych w cenę mieszkań – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.
REKLAMA
Według Polskiego Związku Firm Developerskich (PZFD) nowelizacja ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym umożliwiłaby natychmiastowe zwielokrotnienie podaży gruntów pod inwestycje, co powstrzymałoby wzrost ich cen. Ale nowelizacji ustawy jak nie było, tak nie ma.
Z danych GUS wynika, że przeciętny okres budowy domów przeznaczonych na sprzedaż i wynajem skrócił się o trzy miesiące w porównaniu z rokiem 2003 i wynosi obecnie 23,3 miesiąca. Ale mogłoby to być jeszcze mniej, gdyby nie bariery biurokratyczne. – Procedury administracyjne związane na przykład z odbiorem budynków powodują 2-3-miesięczne opóźnienia. To podnosi koszty, co przekłada się także na wzrost cen mieszkań – mówi Jacek Bielecki z PZFD.
Dodaje, że także różnorodne wymagania związane z rozpoczęciem budowy domów wydłużają proces inwestycyjny o kilka miesięcy, czasem nawet o rok, co także podnosi ceny mieszkań.
Skąd ten popyt
O ile brak zmian w prawie ogranicza podaż mieszkań, o tyle zapowiadane zmiany przepisów prowadzą do wzrostu popytu. Osoby planujące zakup mieszkania boją się podwyżki stawki VAT. Wciąż nie wiedzą czy po 1 stycznia 2008 r. nie wzrośnie ona z obecnych 7 proc. do 22 proc. Dlatego wolą kupować lokale już.
REKLAMA
Popyt na mieszkania był w ostatnich miesiącach bardzo duży także dlatego, że od lipca weszły w życie nowe regulacje dotyczące kredytów walutowych. Osoby chcące kupić mieszkanie obawiały się, że trudniej im będzie uzyskać kredyt np. we frankach szwajcarskich, który jest znacznie tańszy w obsłudze niż zaciągany w złotych.
Ale takim jednorazowym skokom popytu towarzyszy sprzyjający inwestycjom mieszkaniowym wzrost optymizmu konsumentów, dzięki spadającemu bezrobociu i rosnącym dochodom. Wymagania banków w przypadku zaciągania pożyczek w polskiej walucie nie są wygórowane. Wystarczą na to przeciętne zarobki.
O ile brak zmian w prawie ogranicza podaż mieszkań, o tyle zapowiadane zmiany przepisów prowadzą do wzrostu popytu
– Jeśli wynagrodzenia małżonków wynoszą łącznie dwa razy tyle co średnia płaca krajowa, czyli 4800 zł, to bank może udzielić kredytu na kwotę w granicach 280 tys. zł, która będzie spłacana przez 30 lat – mówi Aleksander Rećko, doradca finansowy w firmie Expander. A za taką kwotę można w Warszawie kupić mieszkanie o powierzchni prawie 50 metrów kwadratowych.
Z KREDYTEM NA MIESZKANIE TRZEBA SIĘ SPIESZYĆ
Zaakceptowany przez rząd projekt zmian w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych zakłada likwidację od przyszłego roku ulgi odsetkowej, która cieszy się dużym zainteresowaniem u osób kupujących domy i mieszkania. Jednak podatnicy, którzy planowali zakup mieszkania i wkalkulowali w inwestycję korzyści z długoletniego rozliczania ulgi odsetkowej, dostaną gwarancję kontynuowania tego prawa. Każdy, komu w latach 2002-2006 został udzielony kredyt czy pożyczka mieszkaniowa, nadal będzie korzystał z odliczenia. Uprawnienie to będzie przysługiwało do upływu terminu spłaty określonego w umowie, nie dłużej jednak niż do końca 2027 roku. Podatnicy, którzy chcą skorzystać z ulgi, powinni zatem jak najszybciej pomyśleć o zaciągnięciu kredytu.
Najdroższa Warszawa
Ceny metra kwadratowego są regionalnie bardzo zróżnicowane. Tradycyjnie najdroższa jest Warszawa, bo jej mieszkańcy mają najwyższe zarobki.
Według tabeliofert.pl, w stolicy w czerwcu tego roku za metr kwadratowy nowego mieszkania trzeba było zapłacić średnio 6045 zł – o 24 proc. więcej niż w końcu ubiegłego roku. Warszawę goni Kraków, a za nim jest Wrocław i Trójmiasto oraz Poznań.
Średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Warszawie jest już taka sama jak w Lizbonie. Pod tym względem nasza stolica znacznie wyprzedza Bratysławę i Pragę.
Od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, czyli w ciągu dwóch lat, średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Warszawie podskoczyła o 50 proc. i wynosi dziś ponad 6 tys. zł, czyli tyle, ile w Madrycie w latach 1999-2000.
– Ale taki poziom cen w Madrycie został osiągnięty po 15 latach od akcesji Hiszpanii do Unii Europejskiej – podkreśla Mariusz Sochacki z Polskiej Agencji Badawczej Budownictwa.
Jego zdaniem ceny w Polsce szybko rosną również dlatego, że większe jest zainteresowanie inwestorów zagranicznych zakupem mieszkań w celach spekulacyjnych.
Janusz K. Kowalski
REKLAMA
REKLAMA