Premia dla piratów komputerowych
REKLAMA
Podmiot, którego autorskie prawa majątkowe zostaną naruszone, będzie mógł żądać zapłaty odszkodowania w kwocie odpowiadającej wynagrodzeniu, które należałoby się za udzielenie zgody na korzystanie z utworu. W praktyce oznacza, to że jeśli ktoś nielegalnie korzysta z oprogramowania komputerowego i zostanie na tym przyłapany, to będzie musiał legalnie kupić program, który używa.
REKLAMA
Dziś jest tak, że osoba uprawniona, której prawa zostają naruszone może wystąpić z roszczeniem, o zapłatę podwójnej, a w przypadku, gdy naruszenie to jest zawinione, potrójnej należnej mu wysokości wynagrodzenia.
REKLAMA
– Wiele osób uważa, że korzystanie z nielegalnego oprogramowania komputerowego nie jest kradzieżą. Sądzą oni, że nie czynią nikomu szkody, gdyż nie kradną rzeczy materialnych – mówi dr inż. Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Czy jest więc sens łagodzić odpowiedzialność dla tych, którzy łamią prawo? Rząd twierdzi, że zmiany są konieczne, gdyż nasze prawo jest niespójne z prawem wspólnotowym. Zarzut, że w ten sposób odpowiedzialność przestępców zostaje zmniejszona odrzucają tłumacząc tym, że to dyrektywa Unii nałożyła na nich obowiązek wprowadzenia takiego zapisu.
- Obecna regulacja prawa autorskiego w zakresie roszczeń majątkowych z tytułu naruszenia prawa autorskiego może być niezgodna z dyrektywą oraz kontynentalnymi zasadami odpowiedzialności odszkodowawczej. Utrzymanie roszczeń o zapłatę wielokrotności wynagrodzenia można traktować jako aprobatę dla swoistej kary cywilnej – wyjaśnia Jan Kasprzyk, rzecznik prasowy ministra kultury i dziedzictwa narodowego.
REKLAMA
Z takim stanowiskiem ministerstwa nie zgadzają się twórcy oprogramowania komputerowego. Uważają oni, że aktualne rozwiązania przyjęte w ustawie w sposób dostateczny są zgodne z dyrektywą. Ich zdaniem Parlament Europejski wraz z Radą nie ustanowiły zakazu stosowania wielokrotności wynagrodzenia dla twórcy tytułem odszkodowania. Dyrektywa wyznacza wyłącznie minimalne standardy ochrony. We Francji i we Włoszech poszkodowany może domagać się dwukrotności opłaty licencyjnej. Wyższy – niż określa to dyrektywa – poziom ochrony stosują też inne kraje: Austria, Czechy, Grecja, Litwa czy Słowenia.
– Polska nadal jest postrzegana jako kraj, gdzie toleruje się piractwo komputerowe. Z tego powodu dobrze byłoby przynajmniej metodami prawnymi walczyć z tym procederem – mówi Wacław Iszkowski.
Według proponowanych regulacji, poszkodowany, którego prawa autorskie zostały naruszone, może również starać się o odszkodowanie na zasadach ogólnych. Ale najpierw musi udowodnić powstałą szkodę, co nie zawsze jest proste.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której Kowalski projektuje ogrody. Do swojej pracy wykorzystuje bez stosownego uprawnienia oprogramowanie, którego opłata licencyjna wynosi 10 tys. zł. Nawet jeśli policji uda się ustalić te fakty, to w toku postępowania bardzo trudno będzie określić zysk, jaki osiągnął on korzystając z tego programu. W rezultacie doprowadzi to do zasądzenia na rzecz uprawnionego odszkodowania ogólnego lub kwoty odpowiadającej wysokości opłaty licencyjnej. Taka sytuacja stawia w uprzywilejowanej pozycji naruszającego, dla którego sens zawierania umowy licencyjnej traci na wartości.
– Obecny zapis ustawy ma charakter odstraszający. Jeżeli to zmienimy, można przypuszczać, że poziom przestępstw związanych z prawami autorskimi wzrośnie nawet kilkanaście procent – mówi Sławomir Kosz, prezes Stowarzyszenia Polski Rynek Oprogramowania.
Jego zdaniem w takim kraju jak Polska za wcześnie jest na takie zmiany.
– Jeżeli już dziś złagodzimy sankcje za kradzież utworów, to damy wyraźny sygnał dla osób czerpiących zyski z nieuczciwej działalności, że kradzież utworu nie jest występkiem, na który państwo polskie zwraca troskliwą uwagę – dodaje Sławomir Kosz.
Arkadiusz Jaraszek
REKLAMA
REKLAMA