Kotlinowski: nie złamałem prawa
REKLAMA
Kotlinowski wówczas prowadził obrady i nie zgodził się na oddanie przewodnictwa marszałkowi Sejmu Markowi Jurkowi. Wniosek przeszedł głosami opozycji, przy nikłej obecności na sali posłów PiS.
W czwartek Jurek przedstawił ekspertyzy prawne stwierdzające, że miał prawo przejąć od wicemarszałka prowadzenie obrad. Zgodnie z opinią prof. Marka Zubika z Uniwersytetu Warszawskiego, marszałek Sejmu może w każdym momencie przejąć kierowanie obradami i nie potrzebuje do tego niczyjej zgody.
Z opinii wynika ponadto, że posłowie, których obradom nie przewodniczy marszałek lub upoważniony przez niego wicemarszałek, nie mogą być uważani za "Sejm zdolny do kontynuowania obrad". Tak więc czynności podjęte przez tak zgromadzonych posłów są jedynie czynnościami "pozornie pochodzącymi od Sejmu".
Według Kotlinowskiego, "w Sejmie odbyło się głosowanie, które jest aktem zbiorowej woli Sejmu". "Taki akt stoi wyżej nad wolą pana marszałka" - dodał. "Wyobraźmy sobie taką sytuację, że trwa głosowanie nad odwołaniem marszałka Jurka i ktoś z wicemarszałków prowadzi obrady, a pan marszałek pozbawia wicemarszałka możliwości prowadzenia obrad" - zilustrował swoją opinię.
Dodał, że podczas Konwentu Seniorów zapadło uzgodnienie, że jego wniosek, który uzyskał aprobatę 5 wicemarszałków i 5 klubów, będzie poddany pod głosowanie, czego Jurek nie zrobił. "Marszałek musi być marszałkiem Sejmu i nie może realizować woli politycznej wyłącznie swojego stronnictwa" - ocenił.
Pytany, czy LPR złoży zapowiadany wcześniej wniosek o odwołanie Jurka z funkcji marszałka, Kotlinowski odparł: "czekamy na scenariusz prac nad budżetem". Ale - przyznał - LPR nie wyklucza takiego wniosku. Swój wniosek w tej sprawie złożył już klub SLD.
REKLAMA
REKLAMA