Tanie linie lecą na samorządową kasę
REKLAMA
- Wykupienie reklamy było podstawowym warunkiem podpisania umowy z przewoźnikiem - ujawnia Krzysztof Tadrzak, były zastępca prezydenta Bydgoszczy, który uczestniczył w negocjacjach. - Używali argumentów, że nasze miasto nie jest tak znane jak Kraków czy Wrocław. Podkreślali, że ponoszą duże ryzyko i muszą choć w części mieć gwarancję opłacalności inwestycji.
Bydgoski port od ponad roku świeci pustkami. Kosztował 60 mln zł. Miał być kołem zamachowym dla gospodarki, tymczasem dziennie odlatuje z niego mniej niż 50 osób. Ryanair zapewnia, że szybko to się zmieni. Na trasie Bydgoszcz - Londyn ma latać sto tysięcy pasażerów rocznie.
Cena linii
Bydgoszcz nie jest wyjątkiem. Przewoźnikowi płacą też w Rzeszowie, Gdańsku, Łodzi czy Szczecinie. Ustaliliśmy, że im mniej atrakcyjny turystycznie region, tym większa stawka.
Tomasz Kloskowski, wiceprezes portu lotniczego w Gdańsku, potwierdza: - Jedni są bardziej zdesperowani, żeby przyciągnąć międzynarodowe połączenia, inni mniej. Im większa desperacja, tym bardziej samorządy są gotowe do większych ustępstw.
W Rzeszowie desperacja jest wielka. - We współpracy z Ryanairem widzimy szansę na rozwój regionu i napływ inwestorów zagranicznych - mówi Daniel Kozdęba, wiceprezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
W piątek radni sejmiku województwa podkarpackiego bez mrugnięcia okiem przyjęli uchwałę, która pozwoli sfinansować z samorządowej kasy umowę z irlandzkim przewoźnikiem. - Rocznie będzie nas ona kosztować 1,5 mln zł. Ale ta kwota jest efektem twardych negocjacji zakończonych naszym sukcesem - podkreśla Kozdęba.
Podobne przekonanie ma Tomasz Makowski, prezes Portu Lotniczego w Bydgoszczy. We środę bydgoscy radni podjęli decyzję, że w tym roku z miejskiej kasy na konto Ryanaira trafi 600 tys. zł, a w przyszłym - 1,5 mln zł. I tak przez pięć lat.
- Te pieniądze nie zostaną wyrzucone w błoto - twierdzi Makowski. - Prędzej czy później się zwrócą, choćby w nowych miejscach pracy.
Niższą cenę za wejście Irlandczyków udało się wynegocjować w Krakowie (75 tys. euro) i w Łodzi.
- Teraz płacimy 105 tys. euro rocznie (ok. 450 tys. zł) za jedną linię do Londynu - mówi Kajus Augustyniak, rzecznik prasowy łódzkiego prezydenta Jerzego Kropiwnickiego. - Wiosną, kiedy ruszy kolejne połączenie, tym razem do Nottingham, będziemy musieli dołożyć następne 105 tys. euro.
Inny sposób na rozwiązanie problemu znaleziono w Szczecinie. Ryanair dostaje pieniądze, ale nie od samorządu, tylko miejscowych przedsiębiorców. Ile?
- Kwoty nie mogę ujawnić, to tajemnica - mówi Krzysztof Domagalski, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Szczecin - Goleniów. - Pieniądze pochodzą od właścicieli hoteli, restauracji, ośrodków wczasowych. Zbiera je prywatna firma, która pośredniczy w kontaktach z przewoźnikiem. Miasto na razie się przygląda. Jeśli przedsięwzięcie okaże się rentowne, mamy nadzieję, że też się dołoży.
Władze gdańskiego lotniska również nie ujawniają kwot płaconych tanim liniom. - Współpracują z nami Ryanair i Wizzair. Obie firmy postawiły swoje warunki i doszliśmy do porozumienia, ale szczegółów nie mogę ujawnić - ucina wiceprezes Kloskowski.
Interes Ryanaira
Za co płaci się tanim liniom? Tomasz Kułakowski, szef działu sprzedaży i marketingu Ryanair na Europę Środkową i Wschodnią: - Za reklamę na naszej stronie internetowej. Odwiedza ją miesięcznie 200 mln osób. To największy portal turystyczny w Europie. Obecność na tej stronie kosztuje.
Daniel Kozdęba, wiceprezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego: - Już mamy pierwsze sygnały o zainteresowaniu naszym regionem przez inwestorów, dzięki umieszczeniu Rzeszowa w rozkładzie lotów Ryanaira. Nie mam wątpliwości - irlandzki przewoźnik rozrusza pod względem inwestycyjnym cały region.
- Liczymy, że w ciągu roku do Bydgoszczy na weekendowy pobyt przyleci 50 tys. mieszkańców Wysp Brytyjskich - mówi prezes Makowski. - Każdy z nich zostawi w mieście kilkaset euro. To pozwoli na stworzenie wielu miejsc pracy, bo przelicznik jest taki, że na tysiąc pasażerów powstaje jeden nowy etat.
Niektórzy bydgoscy radni mają inne zdanie. Maciej Archaniałowicz (niezależny): - Ulegliśmy szantażowi. W mieście nie ma pieniędzy na najpilniejsze potrzeby, a znalazły się miliony dla wielkiego koncernu z Irlandii. Niebywałe.
Tomasz Rega (PiS): - Żeby miasto dotowało ze swojej wątłej kasy lotniczego giganta? Używając sprytnych zabiegów socjotechnicznych, Irlandczycy zapewnili sobie miliony złotych praktycznie za nic. Tak nie powinno się robić interesów.
REKLAMA
REKLAMA