Na budżet UE 2007-2013 trzeba poczekać
REKLAMA
Minister powiedział w poniedziałek dziennikarzom, że w przypadku prowizorium budżetowego, które będzie obowiązywać, o ile nie uda się w terminie uzgodnić siedmioletniej perspektywy finansowej Unii, Polska może stracić nawet połowę unijnych funduszy strukturalnych. "Taki scenariusz jest nie do przyjęcia" - powiedział.
Wyjaśnił, że prowizorium zakłada kontynuację poprzedniego planu siedmioletniego, w ustalaniu którego Polska nie brała udziału. Zapowiedział, że tym razem Polska nie będzie bierna, ale przyznał, że po fiasku zeszłotygodniowego szczytu przyjdzie nam walczyć w większym gronie o mniejsze pieniądze. (Zgodnie z ostatnią propozycją Luksemburga, Polska mogłaby liczyć w latach 2007-2013 na sumę 80 mld euro z unijnej kasy, co po odjęciu składek członkowskich dawałoby "na czysto" 60,5-61 mld euro.
W ostatniej fazie dyskusji na szczycie UE premier Marek Belka wyraził gotowość do pewnych ustępstw, aby pomóc w osiągnięciu kompromisu w sprawie budżetu). Pietras podkreślił, że "gest Belki nie dotyczył żadnej konkretnej kwoty", lecz chodziło o wsparcie korzystnego dla Polski projektu budżetu.
Według niego, okazało się jednak, że partnerzy ze "starej" Unii w ogóle nie chcieli rozmawiać o pieniądzach, a brak kompromisu w sprawie przyszłego budżetu UE wynika z faktu, że chodzi o głębsze reformy w Unii. Według Pietrasa, sporne problemy, czyli zarówno rabat brytyjski, jak i obecny kształt Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) postrzegane są jako "anomalie".
Minister podkreślił potrzebę zreformowania WPR i wyraził przekonanie, że nie dotknie ono polskich rolników, bo jej koszty poniosą "stare" państwa Unii. Przypomniał, że rolnicy z nowych krajów członkowskich otrzymują znacznie niższe dopłaty bezpośrednie niż rolnicy "15" i przede wszystkim do obszaru, a nie do produkcji, a właśnie w tym kierunku ma pójść reforma WPR.
Zdaniem ministra ds. europejskich, Polska powinna jak najszybciej ratyfikować Traktat Konstytucyjny UE - wszystko jedno, czy w parlamencie, czy w referendum. Jednak - jak zastrzegł - ponieważ nie ma jasności co do przyszłości tego dokumentu, będzie to raczej symbol.
Zgodził się z sugestią unijnego szczytu, że potrzebny jest czas na refleksję, jednak - jego zdaniem - nie powinna ona dotyczyć tekstu unijnej konstytucji, tylko "tego, co się w Unii dzieje", czyli polityki UE, przyszłego kształtu Unii i jej celów. "My też powinniśmy przeprowadzić taką europejską debatę publiczną, a wzmocnieniem Polski byłaby ratyfikacja Traktatu" - powiedział minister.
Uznał, że ratyfikacja konstytucji - nawet w trybie parlamentarnym - "byłaby silnym sygnałem", a w trybie referendum - "jeszcze bardziej znaczącym".
REKLAMA
REKLAMA