Ukraińsko-rosyjski spór paliwowy trwa
REKLAMA
Teriochin powiedział, że rząd nie otrzymał dotychczas od kompanii naftowych odpowiedzi na pytanie o powody podwyższenia cen. "Dlaczego Rosjanie uważają, że to właśnie Ukraińcy powinni płacić za zwiększenie ich wydatków, związanych na przykład z podwyżkami pensji w jakuckich kopalniach?" - pytał.
Ceny paliwa wzrosły na przełomie marca i kwietnia o ponad 12 proc. Reakcją rządu było wprowadzenie kontroli w bazach naftowych i na stacjach benzynowych. Wywołało to oburzenie rosyjskich koncernów, które zwróciły się o pomoc do prezydenta Wiktora Juszczenki.
Sprawą zajął się też ukraiński urząd antymonopolowy. Ministerstwo gospodarki Ukrainy poinformowało, że po przeprowadzeniu analiz dynamiki cen można stwierdzić, że od kilku lat rosną one w czasie siewów i żniw. Resort zaznaczył, że wahania te dotyczą tylko Ukrainy. "Benzyna w Polsce i w Czechach rzeczywiście jest droższa, ale jest to rezultat ich polityki fiskalnej (...) Po odjęciu narzutów okazuje się, że za te same produkty płacą one o jedną trzecią mniej, niż Ukraina" - powiedział Teriochin.
Ukraińcy nazywają działania Rosjan szantażem energetycznym i mówią, że nie będą tolerować spekulacji cenowych w dziedzinie, która i tak zapewnia wysokie zyski. Po czwartkowym spotkaniu z premier Julią Tymoszenko na tymczasowe obniżenie cen paliw w sieci swoich stacji benzynowych zgodził się koncern TNK BP.
REKLAMA
REKLAMA