Operator wyszukiwarki internetowej poza prawem
REKLAMA
Łatwość poszukiwania informacji w sposób zautomatyzowany sprawia, że powszechne jest dążenie do uzyskania jak najlepszej pozycji w wynikach wyświetlanych przez wyszukiwarki. Systemy takie rządzą się jednak własnymi prawami, pomijając czasem niektóre z zasobów. Może być to wynik bądź to czysto technicznych rozwiązań, bądź usunięcia strony spośród wyników (ewentualnie obniżenie jej pozycji w rankingu wyświetlanych treści) jako sankcji za nieuczciwe jej promowanie. Zainteresowani zapewne chcieliby wymóc bezwarunkowe uwzględnianie ich stron przez wyszukiwarki. Z prawnego punktu widzenia nie ma jednak regulacji gwarantujących skuteczność żądania umieszczenia witryny w wynikach przeszukiwania internetu. W szczególności, trudno mówić o utrudnianiu dostępu do rynku, bo formalnie pomijana strona WWW funkcjonuje w internecie. Tyle że trudniejsze będzie dotarcie do niej nowych klientów. Pozostaje więc dostosowywanie się do warunków dyktowanych przez operatorów. Wszystko dlatego, że zabiegi zmierzające do uwzględniania strony WWW przez wyszukiwarkę nie prowadzą do zawarcia żadnej umowy. Odrębną kwestią jest umowa o świadczenie usług reklamowych przez operatora wyszukiwarki.
REKLAMA
Uważny internauta zapewne zdaje sobie sprawę z ułomności systemów wyszukiwawczych. Zaskakujące może być jednak odnalezienie swojej strony WWW, po wpisaniu obiektywnie negatywnie kojarzącego się hasła. Z problemem tym zmierzył się niedawno sąd w Hamburgu (wyrok z 20 lutego 2007 r.). Sprawa dotyczyła rozważenia odpowiedzialności operatora systemu wyszukiwawczego za wyświetlanie strony WWW po wpisaniu haseł fraud i immobile fraud. Z wspomnianego rozstrzygnięcia wynika, iż o naruszeniu prawa nie może być mowy, jeśli wpisywane hasła nie pozostają w konkretnej relacji z nazwą przedsiębiorcy. Wyeksponowano przy tym fakt, iż działanie wyszukiwarki jest procedurą stricte techniczną i zautomatyzowaną, pozbawioną elementu wysiłku intelektualnego. Mechanizmy składające się na procedurę indeksowania zasobów sieciowych są przy tym ściśle skrywaną tajemnicą. Pojedyncze słowa, występujące w charakterze haseł nie wykazują powiązania z żadnym zindywidualizowanym podmiotem. Biorąc pod uwagę przytoczone okoliczności, także z perspektywy rodzimych przepisów, dochodzenie w takiej sytuacji roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych, a w szczególności dobrego imienia, renomy firmy byłoby skazane na niepowodzenie. Dopiero wtedy, gdy strona pojawiałyby się po wpisaniu bardziej złożonego zestawienia słów, można byłoby rozważać taką odpowiedzialność. Zaznaczyć trzeba przy tym, iż jak dotąd nie zdecydowano się na odrębne uregulowanie zasad, na których odpowiadaliby operatorzy systemów wyszukiwawczych. Zarówno na poziomie przepisów wspólnotowych, jak i rodzimych. Brak klarownych reguł może być oceniany krytycznie, biorąc pod uwagę niepewność towarzyszącą trudniącym się zarządzaniem mechanizmami przeszukującymi internet.
Najbardziej racjonalne - biorąc pod uwagę przepisy ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną - jest stosowanie w drodze analogii przepisów traktujących o usługach polegających na przechowywaniu cudzych danych (tzw. hosting). Oznacza to, że dopóki operator systemu wyszukiwawczego nie będzie świadomy, iż poprzez wyświetlanie wyników na ekranach użytkowników doszło do bezprawnego działania (np. naruszenia dóbr osobistych, czynu nieuczciwej konkurencji, nieuprawnionego użycia znaków towarowych), nie ma mowy o jego odpowiedzialności. Droga do ewentualnych roszczeń otworzy się dopiero, gdy operator wyszukiwarki dowie się o wyliczonych przykładowo naruszeniach prawa i nie skoryguje odpowiednio wyświetlanych wyników.
KRZYSZTOF GIENAS
doktor nauk prawnych, asesor Prokuratury Rejonowej Szczecin-Zachód
REKLAMA
REKLAMA