Przedsiębiorcom dzieci chorować nie mogą
REKLAMA
Wśród nich jest Ewa C., która od 17 lat prowadzi w Poznaniu firmę handlową. W listopadzie 2005 r. dowiedziała się, że jej nastoletnia córka choruje na raka. Gdy w lutym ubiegłego roku dziewczynka po drugiej operacji wychodziła ze szpitala, lekarze wypisali Ewie C. zwolnienie, by mogła się nią zająć. I wtedy, jak wspomina, przeżyła szok: okazało się, że nie ma prawa do płatnego zwolnienia na dziecko nawet przy tak ciężkiej chorobie. Pani Ewa nie pogodziła się z tym, bo co miesiąc płaci słone składki za kilku swoich pracowników i za siebie - 750 zł, w tym dobrowolne ubezpieczenie chorobowe.
W ZUS, który odmówił jej płatnego zwolnienia, usłyszała wtedy to, co my wczoraj. - Niestety, przepisy dają prawo do zasiłku opiekuńczego tylko podlegającym ubezpieczeniu chorobowemu obowiązkowo. A prowadzący działalność podlegają tym ubezpieczeniom na zasadzie dobrowolności, więc im się nie należy - powiedziała nam Aleksandra Bełkowska z ZUS.
- Odnoszę wrażenie, że PRL trwa, przynajmniej mentalnościowo. Daję ludziom zatrudnienie i mam gorsze prawa niż ci, którym stwarzam miejsca pracy - mówi Ewa C. Na przepisy dyskryminujące prywatnych przedsiębiorców poskarżyła się w poznańskim sądzie rejonowym, a ponieważ ten miał już więcej takich odwołań i wątpliwości, czy przepis jest zgodny z konstytucją, zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego.
Zapytał, czy nie jest w tym wypadku łamana zasada sprawiedliwości społecznej i równości wobec prawa. Dziś Trybunał odpowie.
"Prywaciarz" ma tylko zasiłek macierzyński, zwolnienia lekarskie wyłącznie na siebie i świadczenie rehabilitacyjne, gdy choruje ponad 182 dni. Nie ma prawa do urlopu wychowawczego, płatnego zwolnienia lekarskiego na dziecko ani na bliską dorosłą osobę. A jego pracownik w takiej sytuacji może zająć się nie tylko dzieckiem i małżonkiem, ale i rodzicem, dziadkiem, a nawet teściem.
- Dobrze, że Trybunał w końcu zajmie się tym reliktem PRL-u - uważa Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego, który od 35 lat prowadzi działalność gospodarczą. - Obowiązująca dziś ustawa z 1999 r. jest ciągłą kontynuacją przepisów z czasów, gdy właściwa praca oznaczała dla władzy etat, a nie prowadzenie własnej firmy.
Bartnik mówi, że związek rok temu wystąpił do Rzecznika Praw Obywatelskich ze skargą na dyskryminację przedsiębiorców, zwłaszcza kobiet. - Dostaliśmy odpowiedź, że w przyszłości przy tworzeniu przepisów rzecznik będzie się temu przyglądał - mówi.
Także "Gazeta" w ubiegłym roku opisywała historie kobiet, które nie mogą korzystać z urlopów wychowawczych, bo prowadzą własne firmy.
Joanna Kluzik-Rostkowska, wiceminister pracy, powiedziała "Gazecie", że rząd chce zmienić ustawę w ramach przygotowywanego programu polityki prorodzinnej. - Przepisy są niesprawiedliwe - przyznaje Kluzik-Rostkowska. - To poważny problem społeczny, zwłaszcza biorąc pod uwagę rekordową w naszym kraju na tle Europy liczbę samozatrudnionych kobiet, często fikcyjnie samozatrudnionych, a tak naprawdę pracujących u kogoś.
Działalność gospodarczą prowadzi około 2 mln Polaków. Z danych ZUS wynika, że składki emerytalno-rentowe płaci 1,1 mln prowadzących działalność (w tym 640 tys. płaci tylko za siebie, tzn. prowadzi jednoosobową firmę, czyli samozatrudnia się). Aż 1 mln płaci dobrowolne ubezpieczenie chorobowe.
REKLAMA
REKLAMA