Firmy tracą cenne dane przez fałszywy YouTube i awarie sprzętu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Coraz łatwiej paść ofiarą ataku w sieci i dlatego należy zachować szczególną ostrożność. Co więcej, witryny wykorzystywane przez cyberprzestępców niezwykle trudno odróżnić od prawdziwych, więc infekcje dotykają coraz większej liczby użytkowników - ostrzega Maciej Sobianek, specjalista ds. bezpieczeństwa Panda Security Polska, firmy zajmującej się tworzeniem oprogramowania antywirusowego.
REKLAMA
Liczba popularnych serwisów fałszowanych przez cyberprzestępców stale rośnie, a kolejnym z nich jest największy i najpopularniejszy serwis z plikami wideo na świecie - YouTube. Zasada działania cyberprzestępców jest taka sama, jak dotychczas stosowana np. w przypadku banków. Użytkownik otrzymuje mejla z informacją zachęcającą do kliknięcia na załączony w mejlu link. Najczęściej zachęca się w ten sposób do zobaczenia filmu erotycznego lub filmu o śmierci danej osoby. Po kliknięciu, w wyszukiwarce internetowej otwiera się strona łudząco podobna do oryginalnej strony tego serwisu.
REKLAMA
- W kolejnym etapie użytkownik otrzymuje informacje, że odtworzenie filmu nie jest możliwe, ponieważ brakuje np. kodeka czy aktualizacji Adobe Flash. Dlatego użytkownikowi proponuje się pobranie brakującego elementu, ale zamiast potrzebnej aplikacji, na komputer trafia złośliwe oprogramowanie - ostrzega Maciej Sobianek.
To wszystko możliwe jest dzięki programowi YTFakeCreator (co tłumaczyć można: program do tworzenia fałszywych stron YouTube), który wykrył PandaLabs (laboratorium Panda Security specjalizujące się w wykrywaniu i analizie złośliwego oprogramowania). Program umożliwia cyberprzestępcom samodzielne opracowanie komunikatu o błędzie, który pojawi się na witrynie, określić, po jakim czasie prezentowany będzie komunikat o tym błędzie, a także wprowadzić odsyłacz do zainfekowanego pliku. Pozwala też wybrać cyberprzestępcom rodzaj szkodliwego programu - wirusa, robaka, adware, trojana - który zainstalują na naszym komputerze, a potem wykradną cenne dane. Złośliwe programy potrafią zlokalizować programy odpowiedzialne na przykład za wykonywanie przelewów internetowych. W ten sposób hakerzy mogą też wykraść nasze loginy i hasła do kont internetowych czy serwisów społecznościowych.
Fałszywy YouTube, choć może pomóc hakerom włamać się do naszego komputera, według specjalistów nie jest tak dużym zagrożeniem dla polskich użytkowników prywatnych, jak dla firm. To one posiadają bazy danych i informacje o produktach, które mogą być celem cyberprzestępców.
Jak wynika z badań firmy Ogicom, tylko w tym roku aż 15 proc. polskich firm utraciło dane (często bardzo cenne) z powodu zawirusowania sprzętu.
- Małe i średnie przedsiębiorstwa na ogół nie posiadają standardów związanych z bezpieczeństwem informacji - twierdzi Krzysztof Szyszka, prezes firmy Ogicom.
Nie chodzi tylko o zabezpieczenia przed cyberprzestępcami. Źródłem największych zagrożeń dla firm wcale nie okazuje się internet. Ogicom przebadał w sierpniu i wrześniu 470 małych i średnich przedsiębiorstw. Okazało się, że aż 35 proc. z nich straciło w tym roku ważne dane wcale nie w wyniku włamań do ich systemów przez cyberprzestępców, lecz z powodu awarii komputerów.
- W firmach nie wykonuje się kopii zapasowych, bo procedurę archiwizacji uznaje się za zbyt czasochłonną. Właściciele firm obawiają się, że w jej wyniku dane wyciekną na zewnątrz. Szkoda, bo zaniechanie archiwizacji może być kosztowne - podkreśla Krzysztof Szyszka.
Wyniki badań pokazały, że tylko w tym roku blisko 20 proc. firm utraciło dane z powodu awarii sprzętu komputerowego, a prawie 15 proc. z powodu nieumyślnego skasowania plików przez pracownika lub kradzież. 30 proc. firm przyznaje, że nie archiwizuje dane regularnie. Z kolei ponad 40 proc. archiwizuje danych na tym samym komputerze, na którym zapisane są istotne informacje. Do prawidłowego archiwizowania danych (na serwerach zewnętrznych) przyznaje się jedynie 7,9 proc. przedsiębiorców.
- To oznacza, że 93 proc. przedsiębiorców nie może czuć się bezpiecznie. Warto zwrócić uwagę, że w przypadku kradzieży sprzętu, pożaru, powodzi, a nawet sabotażu, dane są nie do odzyskania - przypomina Krzysztof Szyszka.
Ważne!
Aby sprawdzić, czy komputer nie jest zainfekowany złośliwym kodem, warto skorzystać z witryny Infected or Not (http://www.infectedornot.com), na której dostępny jest bezpłatny skaner on-line Panda ActiveScan
Utrata danych
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
MichaŁ Fura
michal.fura@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA