Przedsiębiorcy: unijne pieniądze dostaną najszybsi, a nie najlepsi
REKLAMA
- Chcemy, aby nabór wniosków był prowadzony w trybie otwartym. Będzie to zmiana w porównaniu z tym, co było w latach ubiegłych. Nie będzie rund aplikacyjnych. Będziemy ogłaszali początek konkursu i nabór wniosków będzie trwał nieprzerwanie, do momentu wyczerpania puli środków - mówiła w wywiadzie dla GP Danuta Jabłońska, szefowa PARP.
REKLAMA
- Wśród części naszych klientów ta zapowiedź wywołała popłoch. Przedsiębiorcy obawiają się, że jeśli nie złożą szybko wniosku, stracą szansę na uzyskanie dotacji - mówi przedstawiciel jednej z firm doradczych.
Największe zastrzeżenia przedsiębiorcy mają do naboru w trybie ciągłym w Działaniu 4.4. PO IG. Będą w nim rozdzielane pieniądze na wysokoinnowacyjne inwestycje o wartości powyżej 8 mln zł.
- Ciągłego trybu naboru wniosków nie można rozpatrywać w oderwaniu od rodzajów wsparcia. W przypadku dotacji, które będą cieszyły się mniejszym powodzeniem, jest to dobre rozwiązanie. Natomiast w przypadku Działania 4.4. zastosowanie ciągłego naboru odbije się negatywnie na jakości projektów, które dostaną dotacje - twierdzi Marzena Chmielewska, dyrektor departamentu funduszy strukturalnych w PKPP Lewiatan.
Dodaje, że PKP Lewiatan był za wprowadzeniem konkursów otwartych, ale doszedł do wniosku, że niedobre rozwiązanie.
REKLAMA
- Konkursy w programie Wzrost konkurencyjności przedsiębiorstw odbywały się za rzadko. Dobrym rozwiązaniem jest przeprowadzenie przez PARP naboru wniosków co kwartał, co umożliwi agencji sprawną ocenę wniosków, a firmom da komfort - podkreśla Marzena Chmielewska.
Ewa Fedor, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich, jest zdania, że otwarte konkursy doprowadzą do zalania PARP wnioskami o dotacje w pierwszej fazie naboru, czyli doprowadzą do sytuacji, której agencja chciała uniknąć.
- Wiedząc, że pula środków na ten rok jest ograniczona, przedsiębiorcy będą starali się jak najszybciej złożyć wnioski, by załapać się na pierwszą rundę oceny. Skutek będzie taki, że do PARP trafi mnóstwo źle przygotowanych projektów, szczególnie jeśli agencja ogłosi rozpoczęcie naboru z dnia na dzień - mówi Ewa Fedor.
Dodaje, że ostatecznie dotacje dostaną przedsiębiorcy, którzy odpowiednio szybko złożą dobrze przygotowane wnioski. Najważniejsze będzie kryterium czasu, a nie innowacyjność, dochodowość czy wpływ ich inwestycji na gospodarkę.
Organizacje przedsiębiorców zapowiadają, że będą starały się przekonać PARP do zmiany swojej decyzji.
- Wystąpimy do agencji i do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego o ponowne przemyślenie sensu wprowadzania otwartych konkursów - mówi Marzena Chmielewska.
MARIUSZ GAWRYCHOWSKI
mariusz.gawrychowski@infor.pl
OPINIA
MICHAŁ GWIZDA,
menedżer w firmie doradczej Accreo Taxand
Wprowadzenie ciągłego naboru wniosków w konkursach to złe rozwiązanie, bo doprowadzi do tego, że zamiast wspierać ze środków publicznych najlepsze inwestycje PARP będzie dotował tych, którzy najszybciej wypełniają dokumenty. Można sobie wyobrazić, że będzie to wyglądało tak jak konkursy na dotacje dla rolników, przeprowadzane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Oczywiście w ten sposób można szybko wydać unijne pieniądze i mieć problem z głowy. Wolałbym, żeby PARP miał jednak więcej pracy i żeby dotacje uzyskiwały nie te inwestycje, które wyłącznie kwalifikują się do wsparcia, ale te, które są najbardziej innowacyjne i tworzą największą wartość dodaną. Szczególnie, że przedsiębiorcy przyzwyczaili się już do rund konkursowych. Rewolucja, jaką jest zastąpienie ich ciągłym konkursem, wprowadzi tylko niepotrzebny zamęt.
REKLAMA
REKLAMA