Trwa akcja nawoływania importerów używanych samochodów do składania wniosków o zwrot zapłaconej akcyzy. Tymczasem eksperci ostrzegają: podatnicy, którzy próbowali zaoszczędzić na akcyzie od auta sprowadzonego po 1 maja 2004 r. z krajów UE i nie wykazali prawdziwej wartości samochodu, zamiast odzyskać akcyzę, będą musieli dopłacić zaległy podatek wraz z odstkami.
Sprawa zwrotu akcyzy nabrała tempa po wydanej opinii rzecznika generalnego Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który uznał, że stosowana w Polsce wysoka
akcyza na używane samochody sprowadzane z Unii jest niezgodna z prawem wspólnotowym (sprawa C-313/05). Dopiero gdy opinię rzecznika potwierdzi ETS w swoim wyroku, polski rząd będzie musiał podatnikom zwrócić nienależnie pobrany podatek. Wydaje się, że podatnicy mają powody do zadowolenia, a Ministerstwo Finansów – poważny kłopot. Grozi mu zwrot blisko 2,2 mld zł pobranej akcyzy. Tymczasem MF jest spokojne. I jak wynika z opinii ekspertów, do spokoju takiego ma podstawy.
Wielu sprytnych podatników zaniżało wartość sprowadzanych aut po to, by płacić niską akcyzę. Tylko w 2005 roku izby celne przeprowadziły 367 kontroli sprowadzonych samochodów. W ich wyniku stwierdzono szacunkowe uszczuplenia w wysokości 6 037 248 zł. Dlatego, jeśli nawet ETS wyda wyrok korzystny dla Polaków, a polski rząd opracuje metodę zwrotu akcyzy, to złożenie wniosku o odzyskanie podatku będzie opłacalne tylko dla uczciwych. Dlaczego? Każdy wniosek złożony przez podatników o zwrot podatku będzie weryfikowany przez organy celne (takiej weryfikacji podlegają już dziś np. wnioski o zwrot VAT za materiały budowlane). To będzie stwarzało możliwość wykrycia oszustw związanych z zaniżaniem wartości samochodów. W konsekwencji będzie trzeba zapłacić zaległą akcyzę i
odsetki oraz ewentualne kary. Zatem każdy
podatnik, który będzie chciał odzyskać akcyzę, musi się zastanowić, czy warto ryzykować.
Lepiej zaczekać z wnioskiem
Już obecnie do izb celnych wpływają wnioski o zwrot podatku. Przykładowo w Szczecinie wpływa około 10 wniosków dziennie. Kwoty wnioskowane do zwrotu wahają się między 500 zł a 2000 zł. Podatnicy, którzy już złożyli wnioski, trochę się pospieszyli. Dziś nie ma jeszcze podstawy do odzyskania pieniędzy. Zdaniem ekspertów lawiny wniosków nie będzie.
W opinii Krzysztofa Flisa, doradcy podatkowego w MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy, choć wyrok ETS oznaczałby zakwestionowanie legalności polskich przepisów w zakresie wymiaru akcyzy od używanych aut, sprowadzanych z krajów UE, to nie należy spodziewać się lawiny wniosków o zwrot nadpłaconego podatku.
– Wiele samochodów sprowadzonych z UE zostało zadeklarowanych po niskich wartościach, bo w ustawie o podatku akcyzowym nie ma mechanizmu weryfikacji cen w oparciu o wartość rynkową towaru. Oznacza to, że w jednostkowych sprawach kwoty akcyzy były niewielkie. Dodatkowo wyrok ETS zgodny z opinią rzecznika otwierałby drogę do odzyskania zapłaconego podatku tylko w części, w jakiej przekraczał on kwotę obliczoną według stawek właściwych dla samochodów nowych, tj. 3,1 proc. lub 13,6 proc., a nie kwestionował całego wymiaru podatku – tłumaczył Krzysztof Flis. Dodał on, że niewielkie kwoty w jednostkowych sprawach, a jednocześnie pewne ryzyko ponownej weryfikacji dokumentów, na podstawie których deklarowano niskie ceny za przywożone samochody, mogą zniechęcić wielu potencjalnych wnioskodawców do podjęcia starań o zwrot.
Nie zawsze będzie zwrot
Także Marcin Zimny, prawnik z CMS Cameron McKenna, podkreślił, że rzecznik ETS nie kwestionował samej zasadności pobierania akcyzy od nabywanych wewnątrzwspólnotowo samochodów, lecz wysokość pobranego podatku od aut, które w momencie sprowadzenia miały powyżej dwóch lat.
– Zwrot podatku może dotyczyć wyłącznie samochodów trzyletnich i starszych sprowadzonych z Unii, a zwrotowi będzie podlegać ta część akcyzy, która przewyższa akcyzę zawartą w wartości takiego samego samochodu zarejestrowanego wcześniej w Polsce. Ponadto zwrot będzie dotyczył samochodów, których zadeklarowana wartość była na poziomie rynkowym i od tej wartości była obliczana akcyza – argumentował nasz rozmówca. Podkreślił, że często osoby sprowadzające samochody z UE zaniżały ich wartość, a w takiej sytuacji nie można uznać, że wysokość akcyzy zawartej w wartości takiego samochodu jest dyskryminująca w porównaniu do takiego samego samochodu zarejestrowanego wcześniej w Polsce.
– Osoby, które zaniżyły wartość sprowadzanego samochodu, nie będą ryzykowały, wnioskując o zwrot akcyzy w obawie, że zamiast zwrotu będą musiały dopłacić podatek – dodał ekspert z CMS Cameron McKenna.
Procedura może zniechęcić
Po korzystnym dla polskich podatników wyroku ETS może się okazać, że nie tylko podatnicy, którzy zaniżyli wartość auta, nie będą starać się o zwrot. Cała procedura odzyskania podatku może być skomplikowana, co będzie zniechęcać do odzyskania pieniędzy.
Jak wyjaśnił Szymon Parulski, doradca podatkowy, ekspert do spraw akcyzy w Ernst & Young, propozycja rozstrzygnięcia sprawy przedstawiona przez rzecznika generalnego potwierdza, że prawo do zwrotu akcyzy będzie odnosiło się do ograniczonego kręgu nabywców. Co więcej, szeroki krąg uprawnionych osób mógłby uzyskać jedynie część zapłaconej akcyzy.
– Trzeba pamiętać, że to resort finansów powinien określić zasady pozwalające na zwrot akcyzy przez urzędy celne. W praktyce zasady zwrotu mogą okazać się rygorystyczne i pracochłonne (chociażby porównanie sprowadzonego auta do podobnego pojazdu w Polsce). Wszystko to może spowodować, że początkowa lawina wniosków może topnieć z każdym dniem, jeśli podatnicy uświadomią sobie, że nie każdy wniosek będzie skutkował zwrotem, a samo uzyskanie zwrotu wymagać będzie dużego nakładu pracy w udowodnieniu, że zapłaciliśmy za dużo podatku – stwierdził Szymon Parulski.
Przypomnijmy, że na razie znamy tylko opinię rzecznika generalnego w sprawie polskiej akcyzy. Opinia ta nie wiąże ETS. Wyrok powinniśmy poznać w najbliższych miesiącach. Już teraz jednak zdaniem ekspertów polskie Ministerstwo Finansów ma powody do optymizmu.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Ewa Matyszewska