Producenci ze strefy euro zgromadzili w listopadzie 2005 roku więcej nowych zamówień niż wynosi średnia dla wszystkich krajów UE. Polska wypadła znacznie poniżej tego wskaźnika, chociaż w skali roku nasz przemysł nieco wyprzedził dynamikę zamówień we Wspólnocie.
Euroland znowu przypominał, że jest bastionem nowoczesnego przemysłu, którego wyroby są poszukiwane przez potencjalnych odbiorców w wielu rejonach świata. W listopadzie 2005 roku przemysł z dwunastu państw strefy euro otrzymał bowiem więcej nowych zamówień niż te działy gospodarki wszystkich krajów Wspólnoty razem wzięte. W porównaniu z październikiem portfel zamówień powiększył się o 4,9 proc., podczas gdy w UE-25 tylko o 3,4 proc. To interesująca tendencja, jeśli zważy się na fakt, że
wskaźniki makroekonomiczne całej Unii od maja 2004 r. są z reguły windowane w górę dzięki wynikom nowych państw członkowskich.
Wprawdzie i tym razem liderem listopada został unijny beniaminek – Łotwa, której przemysł dostał o 20,5 proc. więcej zamówień, ale już bardzo mocną pozycję wicelidera okupuje Francja z zapierającym dech wynikiem 20,4 proc. Całkiem dobrze wypadły także Portugalia (5,0 proc.) oraz Belgia i Holandia (w obu przypadkach powyżej 3 proc.).
Pod względem dynamiki nowych zamówień przemysł Eurolandu dystansuje całą Unię we wszystkich kluczowych gałęziach produkcji, poczynając od wyrobu środków transportu, poprzez dział przemysłu elektrycznego i elektronikę, po branżę metalową. I jeśli w całej
UE spadły zamówienia na maszyny, to w strefie euro regres ten jest mniejszy.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.W skali roku trudno już mówić o dominacji Eurolandu, gdyż ekonomiczne odrodzenie regionu dopiero się zaczyna. Ale jest na jak najlepszej drodze, gdyż wzrost zamówień dla przemysłu strefy euro jest prawie identyczny, jak w UE-25 – odpowiednio 9,2 i 9,3 proc. Średnią dla całej Unii z jednej strony zaniża Malta, gdzie zamówienia siadły o jedną trzecią, z drugiej – zawyża Łotwa z niecodziennym wynikiem na poziomie 82,9 proc. Zwraca uwagę fakt, że Francja – gwiazda listopada – po dwunastu miesiącach wypada bardzo słabo (5,5 proc.), ma dynamikę trzykrotnie gorszą niż Niemcy i Dania. Polski przemysł niczym się nie wyróżnia – jest tylko przeciętny, a zdaniem specjalistów traci przede wszystkim na konkurencyjności.
– Po pierwszym roku po akcesji do Unii Europejskiej, kiedy zamówienia ruszyły, obecnie wszystko się zastopowało. Powodem do zwiększania zamówień jest zawsze konkurencyjność gospodarki i przemysłu, a z tym nie jest najlepiej – ocenia Stefan Małecki- -Tepicht z Centrum im. Adama Smitha.
Tadeusz Barzdo