Jak w 3 miesiące zarobić 40 procent
REKLAMA
REKLAMA
Na terenach typowo rolniczych, gdzie podaż jest niewielka, cena hektara w prywatnym obrocie sięga nawet 50-60 tys. zł. Przeszło dwa razy tyle trzeba zapłacić gdy ziemia leży w pobliżu miast, a plany miejscowe przewidują ją pod inwestycje.
Boom cenowy, w dużym stopniu podkręcany unijnymi dopłatami, nabija kieszenie rolników w niektórych województwach wyjątkowo szybko. Prawdziwymi krezusami mogą czuć się posiadacze gospodarstw w Wielkopolsce, gdzie cena gruntów od I do III klasy już w pierwszym kwartale tego roku podskoczyła z 12,6 tys. zł do 17,4 tys. zł.
Podobna dynamika miała miejsce na Kujawach, gdzie płaci się ponad 16 tys. zł, podczas gdy pół roku temu hektar kosztował tylko 11,7 tys. zł. Nieco słabszy wzrost odnotowano w województwie podlaskim – z 9,8 tys. zł do 13,6 tys. zł, ale średnia plasuje ten region w cenowej czołówce, podobnie jak województwo mazowieckie z 12,2 tys. zł za hektar, gdzie wzrost w stosunku do ostatniego kwartału 2004 roku był na poziomie średniej krajowej – 11 proc.
REKLAMA
Skąd taka hossa? – To w dużym stopniu efekt stabilizacji polityki rolnej po wejściu do Unii Europejskiej – twierdzi Jan Ardanowski, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. Posiadacze gospodarstw są spokojniejsi o ceny sprzedaży swoich produktów. Ponadto część gospodarstw towarowych dynamicznie się powiększa, co – zdaniem Ardanowskiego – widać po ilości wniosków o unijną pomoc na inwestycje.
Duże skoki cen są szczególnie widoczne na terenach tradycyjnie rolniczych, gdzie grunty w całości należą do prywatnych właścicieli.
REKLAMA
– W naszej gminie ziemia jest w tych samych rękach od pokoleń. Transakcji jest niewiele – mówi Marian Licznerski, zastępca wójta gminy Lubawa w województwie warmińsko-mazurskim. Efekt – stawki dochodzące do 25 tys. zł za hektar. To jednak nic w porównaniu do terenów w okolicach Kalisza (Wielkopolska), gdzie kupno hektara ziemi I lub II klasy to wydatek rzędu 50-60 tys. zł.
Przyczyną tak zawrotnych cen często jest wykupywanie ziemi przez osoby nie mające wcześniej nic do czynienia z rolnictwem. Inwestują m.in. ci, którzy działają w biznesie okołorolniczym, traktując nabytek jako mającą przynieść profity lokatę kapitału. Jeszcze bardziej nakręcają stawki grunty zakwalifikowane do przyszłego odrolnienia, z przeznaczeniem pod inwestycje, np. budownictwo mieszkaniowe, w promieniu 30, a nawet 50 kilometrów od dużych miast, gdzie cena sięga 100 tys. za hektar. Podobnie jest w przypadku inwestycji drogowych: budowa obwodnicy wokół Kalisza wywindowała cenę hektara do 120 tys. zł.
Duży wzrost cen odnosi się nie tylko do gruntów najlepszych, ale także do tych słabszej kategorii (przeciętnie 3-4 tys. zł za hektar), które podrożały nawet do 40 proc. Niestety, są także duże spadki: na Śląsku, gdzie dwa lata temu było najdrożej, średnia cena gruntu I klasy spadła z 13,1 tys. zł do 9,9 tys. zł za hektar.
Adam Woźniak
REKLAMA
REKLAMA