Ruszyła kampania przeciw wypadkom w budownictwie
REKLAMA
REKLAMA
To już trzecia edycja kampanii pod nazwą "Bezpieczeństwo w pracy w budownictwie - upadki, poślizgnięcia" realizowanej przez Państwową Inspekcję Pracy (PIP) i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Ma ona na celu zwiększenie świadomości skutków zagrożeń zawodowych w budownictwie, w szczególności związanych z pracą na wysokości.
Do 28 czerwca w 4 stacjach telewizyjnych (TVN24, TVP Info, Polsat News i Superstacja) oraz rozgłośniach radiowych Radio ZET i Radio PIN emitowane będą spoty informacyjne. Kampania prowadzona będzie również za pośrednictwem portalu wp.pl, a także prasy codziennej i branżowej.
Każdy zainteresowany pracodawca lub inwestor budowlany może przyłączyć się do kampanii eksponując na prowadzonej inwestycji plansze z hasłem kampanii: "Szanuj życie! Bezpieczna praca na wysokości".
To dość duża kampania, zrobiona dość tanim kosztem, bo miliona złotych. Część pieniędzy daje ZUS" powiedziała Anna Tomczyk, Główny Inspektor Pracy.
W wyniku kampanii z 2010 r. 40 proc. zbadanych przez TNS OBOP pracodawców stwierdziło, że po kontakcie z przekazem kampanii zamierza zwracać większą uwagę na przestrzeganie przepisów bhp na budowie.
"Trudno ocenić skuteczność takiej kampanii, ale mówienie o problemie z pewnością coś daje" - powiedziała Elżbieta Łopacińska, członek zarządu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
W 2010 roku w wypadkach przy pracy na budowach zginęło lub zostało dotkniętych ciężkim kalectwem 381 osób - wynika z danych PIP. Co druga ofiara śmiertelna na budowie to pracownik ze stażem pracy w firmie, który nie przekracza trzech miesięcy. Na co szóstej kontrolowanej budowie stwierdzono dopuszczenie do pracy bez niezbędnego przeszkolenia w dziedzinie bhp - instruktażu stanowiskowego i bez aktualnych orzeczeń lekarskich o braku przeciwwskazań do pracy na określonym stanowisku, w tym do pracy na wysokości.
"Najważniejsze są trzy pierwsze minuty po wypadku. Zanim dojedzie pogotowie, pierwsza pomoc powinna być już udzielona. Dlatego tak ważne jest, aby na każdej budowie był odpowiedni sprzęt do przeniesienia poszkodowanej osoby, a pracownicy wiedzieli, jak z nią postępować" - powiedział Jacek Siewiera z Centrum Ratownictwa Medycznego we Wrocławiu.
REKLAMA
REKLAMA