Trudno oszacować skutki otwarcia rynków pracy w Niemczech i Austrii
REKLAMA
Od tego dnia Polacy będą mogli bez ograniczeń podejmować pracę w tych krajach. Niemcy i Austria są ostatnimi państwami UE, które znoszą restrykcje dla pracowników z Polski - siedem lat po przystąpieniu naszego kraju do Unii.
REKLAMA
REKLAMA
Według prognoz ministerstwa pracy, po likwidacji barier w ciągu trzech lat wyjechać może z Polski 300-400 tys. osób. Jak jednak podkreślał Mateusz Gaczyński z tego resortu, szacunki te są niepewne. Przypomniał, że siedem lat temu oceniano, że po przyjęciu Polski do Unii do Wielkiej Brytanii wyjedzie ok. 60 tys. Polaków, tymczasem okazało się, że liczba ta okazała się dziesięciokrotnie wyższa.
Jak mówił Gaczyński, teraz jedna z prognoz mówi nawet o milionie emigrantów, ale zjawiska emigracyjne są tak skomplikowane, że nie sposób tego precyzyjnie przewidzieć. Jego zdaniem nie dojdzie też do "drenażu mózgów", ponieważ tego typu zjawiska zachodzą, gdy ludzie wyjeżdżają z kraju słabo rozwiniętego do państwa o znacznie wyższym poziomie rozwoju. A różnice między Polską a zachodem Europy maleją - argumentował Gaczyński.
REKLAMA
Maria Montowska z Izby oceniła z kolei, że prasowe doniesienia o możliwym gwałtownym odpływie młodych Polaków do niemieckich szkół zawodowych są znacznie przesadzone. Przypomniała, że podstawowym warunkiem podjęcia kształcenia w Niemczech jest znajomość języka na poziomie maturalnym. Zwróciła też uwagę, że system niemiecki opiera się na kształceniu praktycznym - potencjalny uczeń musi najpierw sam znaleźć pracodawcę, który go zatrudni, a dopiero potem jest przyjmowany do szkoły zawodowej. Zdaniem Montowskiej, wymóg znajomości języka i ta procedura znacząco ograniczą możliwy odpływ młodych Polaków do niemieckich szkół.
Współorganizatorem konferencji było Polskie Forum HR - organizacja agencji zatrudnienia. Członek zarządu Forum Dariusz Lamot również mówił, że trudno oszacować skalę wyjazdów po likwidacji barier na rynku pracy. W jego opinii, gotowość Polaków do wyjazdów do pracy znacząco spadła od czasu przystąpienia Polski do UE. Przytoczył badania z 2004 r., kiedy to 74 proc. respondentów chciało szukać pracy za granicą; w podobnym badaniu w 2010 r. gotowość taką zgłosiło 44 proc. ankietowanych. Lamot zwrócił uwagę, że ten odsetek spadł poniżej średniej unijnej, wynoszącej 48 proc.
Ulrike Geith z ambasady Niemiec przytaczała z kolei sondaż gazety "Welt am Sonntag" sprzed dwóch tygodni, w którym 79 proc. ankietowanych zadeklarowało, że żywi pewne obawy w związku z otwarciem rynku pracy. Jej zdaniem, by likwidacja barier przyniosła same korzyści obydwu stronom, potrzebna jest informacja i efektywna kontrola zatrudnienia. Podkreśliła, że niemieckie władze przygotowują materiały informacyjne o niemieckim prawie pracy, ubezpieczeniach społecznych, zasadach wynagrodzeń itp. Zaznaczyła też, że współpracę nawiązały już polskie i niemieckie związki zawodowe.
Geith uważa, że mimo otwarcia rynków, nielegalne zatrudnienie będzie problemem, a nawet jeżeli będą to marginalne przypadki, to - jej zdaniem - będą nagłaśniane. W jej opinii, może to również spowodować pewne "szkody polityczne" w bardzo dobrych stosunkach polsko-niemieckich.
Według ocen Polskiego Forum HR, na niemieckim rynku pracy najbardziej poszukiwani są mechanicy, inżynierowie, elektronicy, wykwalifikowani sprzedawcy, lekarze i personel medyczny, przedstawiciele handlowi. W opinii forum, w Niemczech potrzeba ok. 14 tys. mechaników, 12 tys. pracowników branży finansowej i bankowej, 12 tys. opiekunek, 10 tys. pracowników branży hotelarskiej.
REKLAMA
REKLAMA