KE nie niepokoi odrzucenie budżetu przez parlament
REKLAMA
Komisja Europejska podkreśla, że decyzja PE jest normalnym etapem procedury przyjmowania unijnego budżetu i nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że eurodeputowani postanowili rozpocząć negocjacje odrzucając grudniowy kompromis szefów państw i rządów.
Aby ów kompromis, zakładający wydatki w ciągu siedmiu lat w wysokości 862,4 mld euro, mógł wejść w życie, niezbędne jest tzw. porozumienie międzyinstytucjonalne z Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim. W czerwcu zeszłego roku PE postulował przyjęcie budżetu 2007-2013 na poziomie 975 mld euro.
Przyjęcie w środę stanowiska, że grudniowy kompromis nie pozwala Unii Europejskiej na realizację jej ambicji, nie oznacza, że PE jest gotów definitywnie odrzucić budżet. W przyjętym raporcie eurodeputowani wyrażają gotowość do dalszych negocjacji, by zwiększyć wydatki UE o kilka miliardów.
Spokojna jest także Austria, która jako kraj przewodniczący UE będzie prowadził negocjacje z parlamentem. "Parlament nie jest maszynką do klaskania. Byłbym zdziwiony, gdyby od razu przyjął budżet" - powiedział we wtorek na konferencji prasowej kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel.
Schuessel wyraził jednak wątpliwość co do możliwości znacznego zwiększenia budżetu. Większe szanse dostrzegł natomiast w zwiększeniu jego elastyczności, np. w kwestii niewydawanych w danym roku pieniędzy, które obecnie na ogół wracają do budżetów narodowych.
W Strasburgu i Brukseli panuje jednak przekonanie, że eurodeputowanym uda się nieco zwiększyć wydatki zwłaszcza w takich dziedzinach, jak polityka zagraniczna, programy edukacyjne oraz innowacyjność i badania. Sfery te najbardziej ucierpiały w wyniku cięć w stosunku do pierwotnej wersji projektu budżetu Komisji Europejskiej.
Negocjacje w sprawie budżetu 2007-2013 rozpoczną się na dobre trójstronnym spotkaniem austriackiego przewodnictwa z PE i KE w Brukseli 23 stycznia. Dopiero 1 lutego Komisja Europejska ma przedstawić swoje stanowisko negocjacyjne. Strony liczą na zawarcie porozumienia na początku kwietnia.
REKLAMA
REKLAMA