Nerwowo na rynku walutowym
REKLAMA
"Na rynku cały czas panuje zły sentyment, choć nie ma paniki. Widać, że przy poziomach 4,20-4,21 zł za euro są chętni do kupowania złotego" - ocenia Paweł Gajewski z WestLB.
Atmosferę na rynkach walutowych w całym regionie podgrzewają doniesienia z Węgier. Po dymisji ministra finansów Tibora Draskovicsa postrzeganego jako reformatora na rynku spekuluje się o przyszłości polityki fiskalnej Węgier. Narastają obawy przed jej rozluźnieniem, co powoduje silną deprecjację forinta.
We wtorkowe popołudnie euro kosztowało 250,26 forinta, co stanowiło nieznaczną poprawę wobec notowań z początku dnia. Wówczas to europejską walutę na węgierskim rynku wyceniano na 250,5 forinta. Był to najwyższy poziom od września 2004 roku.
"U nas dodatkowo jest jeszcze niepewność co do tego, co wydarzy się 5 maja w trakcie głosowania nad samorozwiązaniem Sejmu. Ciągle jest pytanie, czy rząd poda się do dymisji w przypadku, gdyby wniosek o samorozwiązanie został odrzucony" - powiedział Gajewski. "Poza tym jest jeszcze sprawa sprawa referendum w sprawie konstytucji unijnej. Jeżeli konstytucja poniesie porażkę we Francji, to może to stwarzać problemy na rynku i odbije się również na notowaniach złotego" - dodał Gajewski.
Zamieszanie na rynku walutowym nie przekłada się na razie na notowania obligacji. Około 15.00 rentowność dwuletnich papierów wynosiła 5,40 proc. wobec 5,41 proc. w poniedziałek, pięcioletnich 5,50 proc., czyli tyle co na poniedziałkowym zamknięciu, zaś dziesięcioletnich 5,51 proc. względem 5,49 proc. "Ruchy są kosmetyczne, osłabienie złotego nie wpływa na obligacje.
Większy ruch może być po danych, które GUS dziś opublikuje, oraz po jutrzejszym przetargu" - ocenia Krzysztof Mordes z Banku Millenniumm. GUS poda we wtorek o 16.00 dane o produkcji przemysłowej oraz o cenach produkcji w marcu. Ministerstwo Finansów zaoferuje na przetargu w środę 20 kwietnia obligacje PS0310 o wartości 2,5 mld zł.
REKLAMA
REKLAMA