Zapytany na konferencji prasowej o kraje, które przestały kupować produkty w Hiszpanii, prezes Fepex Jorge Brotons powiedział: "Prawie cała Europa. Efekt domina dotyka wszystkie warzywa i owoce".
W znacznym stopniu dotyczy to "warzyw, ale później dotknęło także owoce" - zaznaczył.
Dyrektor generalny Fepeksu Jose Maria Pozancos wymienił w pierwszym rzędzie "paprykę, sałatę, pomidory". Wyraził też zaniepokojenie "owocami pestkowymi, których sezon się zaczyna".
"Zamówienia spadają z dnia na dzień", "tak jakby w całej Europie obowiązywało zalecenie, by nie kupować hiszpańskich produktów" - dodał. "Szacujemy straty na około 200 mln euro tygodniowo" - powiedział.
Niemczech zmarło już 15 osób w związku z zakażeniem groźnym szczepem pałeczki okrężnicy (EHEC), a jedna w Szwecji. Mikrobiolodzy z Hamburga stwierdzili EHEC w ogórkach sałatkowych importowanych z Hiszpanii. Także w Norwegii EHEC wykryto na ogórkach z Hiszpanii.
Wyniki analiz próbek ziemi, wody i warzyw z Andaluzji, skąd pochodziły skażone ogórki, mają być znane w środę. Hiszpanie twierdzą, że do skażenia mogło dojść np. podczas transportu, przeładunku itp.
Wiceminister rolnictwa Andrzej Butra stwierdził, że polskie warzywa są bezpieczne i zdrowe - Zaś Małgorzata Skoczewska, rzecznik największego rynku hurtowego w Broniszach pod Warszawą, który zaopatruje m.in. stolicę, zapewniła, że od miesiąca nie ma w Polsce importowanych ogórków, pomidorów czy sałaty. "Import jest nieuzasadniony ekonomicznie, polska produkcja jest dużo tańsza, a podaż warzyw olbrzymia" - powiedziała. Dodała, że na razie odbiorcy (np. sklepy, hurtownie) bez obaw kupują polskie towary, ale oczywiście sytuacja z czasem może się zmienić.
Rzecznik warszawskiego sanepidu Wiesław Rozbicki powiedział, że nie ma informacji, aby na Mazowszu sprzedawano ogórki importowane z rejonów, w których odnotowano zatrucia warzywami. Według mediów pochodziły one z Hiszpanii.
W opinii dr Józefa Babika z Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach warzywa mogły zostać zakażone wodą podczas podlewania w czasie transportu. Prawie niemożliwe, by stało się to w szklarni. Tam bowiem warzywa uprawiane są zwykle techniką bezglebową, czyli na przykład na słomie lub wełnie mineralnej, a podlewa się je poprzez system korzeniowy.
Zdaniem dr Magdaleny Szczech - także z Instytutu Warzywnictwa - prawdopodobnym źródłem zakażenia mogło być zetknięcie warzyw z nawozami naturalnymi typu gnojowica. Możliwe jest też, że fekalia dostały się do źródła wody. Bakterie można również wnieść do szklarni np. na narzędziach albo na butach.
Z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że w 2010 r. sprowadziliśmy 32,7 tys. ton ogórków, z tego połowa pochodziła z Hiszpanii. W 2009 r. import tych warzyw był na poziomie 44,7 tys. ton. Polska produkcja ogórków szklarniowych i spod folii w ubiegłym roku wyniosła 247 tys. ton, czyli o 3,5 proc. więcej niż rok wcześniej.