Od 2015 roku stopa inwestycji w Polsce systematycznie spada. Choć może się to wydawać abstrakcyjnym wskaźnikiem makroekonomicznym, jego skutki odczuwamy wszyscy – wolniejsze tempo wzrostu gospodarczego, mniejszy przyrost zamożności, trudniejsza pogoń za Zachodem. Dlaczego tak się dzieje i czy można to odwrócić? O tym rozmawiali Szymon Glonek oraz dr Anna Szymańska z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Jak zauważa dr Szymańska, inwestycje to bezpośredni składnik PKB – jeśli spadają, spada też nasz potencjał wzrostu. I choć państwo inwestuje relatywnie dużo (więcej niż średnia unijna), to inwestycje sektora prywatnego – a szczególnie firm – pozostają na bardzo niskim poziomie. W 2023 roku wynosiły one zaledwie 9,1% PKB, czyli około 70% średniej unijnej.
Trzy źródła inwestycji – i jedno słabe ogniwo Stopa inwestycji to suma działań trzech sektorów: publicznego, gospodarstw domowych i firm. Z tych trzech to właśnie przedsiębiorstwa zawodzą. Co więcej, to właśnie ich inwestycje są kluczowe dla trwałego, długofalowego rozwoju. Bez nich nie ma nowoczesnej gospodarki, konkurencyjnych produktów ani miejsc pracy przyszłości.
Co hamuje firmy?
Z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że głównymi barierami są:
- Trudny dostęp do kapitału – większość firm inwestuje wyłącznie ze środków własnych. Zewnętrzne finansowanie (kredyty, fundusze unijne) wykorzystuje mniejszość.
- Wysokie koszty pracy – coraz częściej wskazywane jako główna bariera, wyprzedzająca nawet niepewność gospodarczą.
- Ostrożność i awersja do ryzyka – zwłaszcza w małych, rodzinnych firmach, których właściciele niechętnie podejmują ryzykowne decyzje inwestycyjne.
- Zawiłe formalności – dostęp do funduszy unijnych często zniechęca przez biurokrację. Firmy, które mają środki na wynajęcie wyspecjalizowanych doradców, radzą sobie lepiej.
- Niepewność regulacyjna – zmienne prawo i brak jasnych prognoz odstraszają od długoterminowych planów.
Problem systemowy
Największe inwestycje realizują duże firmy, często z kapitałem zagranicznym. Tymczasem polska gospodarka opiera się głównie na mikro, małych i średnich przedsiębiorstwach. Właśnie tam potrzeba najwięcej bodźców do inwestowania – i tam pojawiają się największe opory.
Co można zrobić?
Dr Szymańska wskazuje kilka kluczowych działań:
- Stabilność prawa – przedsiębiorcy muszą mieć pewność, że reguły gry nie zmienią się w trakcie inwestycji.
- Wsparcie doradcze – szczególnie dla mniejszych firm, które nie mają własnych działów prawnych czy księgowych.
- Ułatwienie dostępu do finansowania – prostsze procedury, nowe instrumenty finansowe, być może ulgi podatkowe na inwestycje.
- Zmiana podejścia urzędów – bardziej partnerskie traktowanie firm, mniej podejrzliwości, więcej zaufania.
- Budowanie klimatu inwestycyjnego – poprzez stabilność makroekonomiczną, czytelne komunikowanie zmian i promowanie dobrych praktyk.
Światełko w tunelu?
Jest nadzieja – jak wskazuje miesięczny indeks koniunktury PIE, komponent inwestycyjny wreszcie przebił barierę neutralności. To może być skutek KPO, ale też rosnącego optymizmu wśród firm. Najbardziej aktywny inwestycyjnie pozostaje sektor produkcyjny – tam inwestycje są koniecznością, by utrzymać konkurencyjność.
Jednak, jak podkreśla ekspertka PIE, wiele firm inwestuje nie po to, by rosnąć, ale by nie stracić klienta. To defensywna strategia, która nie wystarczy, by napędzać gospodarkę.
Czas na ofensywę inwestycyjną
Jeśli Polska ma utrzymać tempo rozwoju i zbliżać się do gospodarek Zachodu, musi odblokować potencjał inwestycyjny swoich firm. Państwo może i powinno grać rolę wspierającą, ale nie może być jedynym motorem inwestycji. Potrzebne są konkretne działania, które przełamią barierę nieufności, ograniczeń kapitałowych i braku odwagi wśród przedsiębiorców.
Bez tego ryzykujemy, że Polska utkwi w pułapce średniego rozwoju – dobrze funkcjonująca, ale niezdolna do przeskoczenia na wyższy poziom. A czasu na działanie jest coraz mniej.