Na światowych giełdach ceny ropy i paliw pną się w górę i nie wiadomo, kiedy się zatrzymają. Może to ograniczyć wzrost gospodarczy także w naszym kraju, spowodować, że Rada Polityki Pieniężnej będzie ostrożniejsza przy decyzjach związanych z kształtowaniem stóp procentowych.
Na światowych giełdach ceny ropy przekroczyły ostatnio 70 dolarów za baryłkę. Ten niekorzystny rekord może być jeszcze pobity. Najwięksi pesymiści, na przykład bank inwestycyjny Goldman Sachs, spodziewają się, że w tym roku baryłka ropy może kosztować nawet ponad 100 dol. Odpowiadają za to m.in. huragany (w tym obecny huragan Katrina w Zatoce Meksykańskiej) ograniczające wydobycie ropy naftowej, zamachy terrorystyczne, wojna w Iraku, zbyt małe możliwości wzrostu produkcji w rafineriach, spekulacyjny kapitał na rynku ropy oraz prognozy pogodowe zapowiadające mroźną zimę i tym samym zwiększone zapotrzebowanie na produkty naftowe.
Tną koszty
W Polsce
benzyna bezołowiowa 95 jest dziś aż o 70 gr na litrze droższa niż na początku roku, a olej napędowy o ponad 50 gr droższy. Ale na razie gospodarka nie ucierpiała z tego powodu, ponieważ przedsiębiorstwa obniżają koszty w różnorodny sposób. Dlatego ceny produkcji sprzedanej w przemyśle były w lipcu na poziomie sprzed roku, a po siedmiu miesiącach wzrosły tylko o 1,4 proc. Taka sytuacja nie może trwać w nieskończoność, jeśli ceny paliw będą nadal rosły. Przedsiębiorstwa będą musiały uwzględnić podwyżki w cenach swoich produktów, ponieważ zwiększą się koszty usług transportowych związanych z przewozem towarów. Na razie firmy transportowe unikają podwyżek stawek przewozowych.
– Poszukujemy tanich dostawców paliwa i staramy się tankować nasze samochody na najtańszych stacjach, zwłaszcza bezobsługowych. Korzystamy też z różnicy cen paliw w różnych krajach, tankujemy tam, gdzie to jest najbardziej opłacalne – mówi Tadeusz Gruba, prezes Vos Logistics Polska.
– Wysokie ceny paliw mogą obniżyć atrakcyjność oferty linii lotniczych. Wpłyną na końcowe wyniki przewoźników, które mogą być gorsze – ocenia Leszek Chorzewski, rzecznik PLL LOT.
Drożejące paliwa mogą więc podnieść ceny biletów lotniczych, a to może sprawić, że podrożeją wycieczki zagraniczne.
Rolnicy kupują tanio
– W tej chwili wzrastające ceny paliw mają pewien wpływ na ceny usług, jednak wysoki kurs złotego w porównaniu z poprzednimi latami zmniejsza ryzyko wyższych cen. Należy pamiętać, że ceny ropy drożeją znacznie od dwóch lat. Ponieważ ceny przelotów czarterowych są rozliczane w dolarach, w związku z tym przy wzmacniającym się kursie złotego do dolara rosnące koszty czarterów nie przekładają się znacznie na wzrost cen w złotych – ocenia Marek Markiewicz, wiceprezes Biura Podróży Triada.
Rosnące ceny oleju napędowego podnoszą koszty produkcji w rolnictwie, które wykorzystuje ponad 1,3 mln ciągników. Może to niekorzystnie przełożyć się na ceny żywności. Od wielu już lat część rolników unika drogich olejów napędowych, zastępując je lekkim olejem opałowym. Zaopatruje się też w tanie paliwo dostarczane nielegalnie z Białorusi i Ukrainy. Szara strefa hamuje więc nieco wzrost kosztów produkcji rolniczej i tym samym ogranicza podwyżki cen produktów rolnych.
– Wzrost cen paliw wpłynie na wzrost kosztów w całej gospodarce. Najboleśniej odczują to firmy producenckie z uwagi na koszty energii, transportu etc. Jeżeli producenci będą zmuszeni do podniesienia cen oferowanych towarów, handel w sposób naturalny musi to uwzględnić w swojej polityce cenowej – powiedziała „GP” Renata Juszkiewicz, dyrektor przedstawicielstwa METRO AG w Polsce.
Wzrost cen paliw ma niekorzystny wpływ także na inflację. Wprawdzie udział transportu w tzw. koszyku inflacyjnym wynosi 8,8 proc., ale ceny paliw mają także wpływ na wspomniane koszty przemysłu, sektora usługowego, które mogą znaleźć odbicie w cenach towarów i usług konsumpcyjnych.
Słaba konkurencja
Dziś zbiera się Rada Polityki Pieniężnej.
– Wysokie ceny ropy naftowej zmuszą radę do większej ostrożności przy decyzjach związanych z kształtowaniem stóp procentowych – powiedziała Katarzyna Zajdel-Kurowska, główny ekonomista w Banku Handlowym.
Polskie rafinerie korzystają z wysokich cen ropy naftowej. Okazuje się, że konkurencja na naszym rynku paliwowym jest wciąż stosunkowo słaba. Z szacunków wynika, że każde 1000 litrów benzyny z naszych rafinerii jest o 47-59 zł droższe, niż kosztowałoby ich sprowadzenie z zagranicy po zakupie na giełdzie. Natomiast oferowany w rafineriach olej napędowy jest aż o 121-155 zł na 1000 litrów droższy od importowanego. Oznacza to, że gdyby polscy producenci paliw nie wykorzystywali swojej pozycji dominującej, to litr benzyny mógłby być tańszy o 5 gr, a litr oleju napędowego o 15-20 gr. Były okresy, gdy paliwa produkowane w Płocku i Gdańsku były tańsze od sprowadzanych z zagranicy. Rafinerie zmieniły jednak politykę cenową w pogoni za zyskiem.
Ceny paliw mogą w Polsce znacznie podskoczyć, bo o 25 gr na litrze, nawet przy stabilizacji notowań ropy i jej produktów na giełdach światowych, jeśli minister finansów podniesie stawki akcyzy, tak jak zapowiedział, po odrzuceniu weta prezydenta do ustawy o VAT.
Obecne ceny ropy naftowej nie rujnują dziś światowej i naszej gospodarki. Są jeszcze dość dalekie do realnych cen ropy z początków lat osiemdziesiątych, z okresu kryzysu energetycznego. W tamtym okresie baryłka ropy naftowej kosztowała realnie, czyli licząc obecną siłą nabywczą dolara, 80-90 USD.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.Janusz K. Kowalski, JS, MK