Rozmowa z Agatą Swornowską-Kurto, socjolożką, CEO w Grupie ArteMis i autorką kampanii „Bliżej Siebie”, o tym, dlaczego zrozumienie emocji i troska o zdrowie psychiczne pracowników są dziś podstawą długoterminowego sukcesu organizacji.
Jest Pani autorką ogólnopolskiej kampanii „Bliżej Siebie”. Skąd ten pomysł?
Projekt rozwijamy od dwóch lat, ale pomysł dojrzewał we mnie od bardzo dawna. Wyrósł z wielu lat podróży, wewnętrznych transformacji i doświadczeń zawodowych m.in. w Stanach Zjednoczonych, na Węgrzech, w Niemczech. Studiowałam też w Belgii. Te doświadczenia wzbogaciły mnie o różnorodne perspektywy i otworzyły na inne kultury. Moją ścieżkę zawodową zaczęłam wcześnie – w wieku 15 lat wygrałam casting do jednej z większych stacji telewizyjnych w Polsce. Już wtedy łączyłam naukę w liceum z intensywną pracą na planie zdjęciowym, nagraniami i montażami. To był początek życia w trybie nieustannego działania i napięcia, które później towarzyszyło mi przez wiele lat. Moja wrażliwość na otaczający świat, połączona z wysokimi oczekiwaniami wobec siebie, popychała mnie w kierunku sukcesów, ale jednocześnie osłabiała wewnętrznie.
Jest Pani perfekcjonistką?
Tak, i z dumą tak o sobie mówiłam. Dziś wiem, że za perfekcjonizmem stoi lęk – lęk przed oceną, porażką, pokazaniem swojej prawdziwej twarzy. Perfekcjonizm to maska, która chroni nas przed światem, ale jednocześnie oddala od siebie samych. Wydawało mi się, że kontrola nad każdym szczegółem daje mi poczucie bezpieczeństwa, ale w rzeczywistości okradała mnie z energii i kontaktu ze swoimi prawdziwymi potrzebami. Ale brnęłam w to dalej.
Kiedy skończyłam 30 lat, założyłam własną agencję marketingową i PR, korzystając z doświadczenia, jakie zdobyłam w korporacjach. Wydawało mi się wtedy, że sukces mierzy się wyłącznie intensywnością pracy – im więcej godzin, tym więcej osiągnięć. Byłam pracoholiczką zatracającą się w długich godzinach pracy, presji wyników, a jednocześnie ignorującą własne potrzeby. Działałam na pełnych obrotach, kompletnie odłączona od czucia i swojego ciała.
Aż przyszedł taki moment, kiedy powiedziała Pani „dosyć”. Co spowodowało tę reakcję?
Otrzeźwienie przyszło w momencie, kiedy byłam bardzo zmęczona. Być może nawet wypalona, choć wtedy nawet bym nie pomyślała o takim określeniu mojego stanu. Cały czas za czymś goniłam, ale ta pogoń nie przynosiła mi prawdziwej satysfakcji. Była jak próba wypełnienia wewnętrznej pustki, która nigdy nie znikała bez względu na to, ile osiągnęłam. To był początek mojego duchowego poszukiwania sensu, ale także głębokiego rozwoju osobistego, co niewątpliwie przyczyniło się do tego, że zaczęłam głośno mówić o dobrostanie pracownika i promować zdrowie psychiczne w miejscach pracy. Brałam udział w warsztatach rozwojowych, praktykowałam jogę kundalini, medytowałam. Ta droga wymagała ode mnie zatrzymania się, oddechu, refleksji. Istotnym elementem tej podróży stała się terapia – eksploracja siebie na różnych poziomach, zarówno emocjonalnym, jak i duchowym, otworzyła mi oczy na to, że prawdziwe spełnienie, także zawodowe, może dać jedynie zwrócenie się do wewnątrz, połączenie z prawdziwą sobą, a nie zewnętrzne osiągnięcia.
Czyli zgodnie z ideą kampanii – bycie bliżej siebie?
Dokładnie tak. Przekonałam się o tym na własnym przykładzie – aby zrozumieć i zbliżyć się do drugiego człowieka, najpierw musiałam poznać swoje emocje, schematy działania, potrzeby, ale też zmierzyć się z własnym cieniem i lękiem. To taka wewnętrzna podróż, która pozwala nam stworzyć autentyczne relacje z innymi. Gdy jesteśmy bliżej siebie, stajemy się bardziej otwarci na innych. Możemy wtedy być też bliżej siebie w zespole – lepiej się rozumieć, słuchać i komunikować. Właśnie do takiej bliskości, na tych dwóch poziomach, zachęcamy w kampanii.
Kampania jest realizowana przez Grupę ArteMis – agencję, którą założyła Pani kilkanaście lat temu.
Transformacja wewnętrzna często przynosi efekty w postaci zmian zewnętrznych. I tak też się stało w przypadku mojej agencji, która w ostatnich latach zmieniała profil działalności i teraz realizujemy projekty z obszaru social impact. Zajmujemy się tworzeniem kampanii społecznych, publikowaniem raportów i edukowaniem firm w zakresie przyjaznej kultury pracy, dobrostanu oraz zdrowia psychicznego. „Bliżej Siebie”, czyli ogólnopolska kampania edukacyjno-informacyjna na rzecz zdrowia psychicznego i dobrostanu pracowników to projekt, który rozwijamy już od dwóch lat z gronem wspaniałych partnerów i ekspertów, dla których te tematy też są niezwykle ważne. I w tej podróży nie chcemy się zatrzymać – właśnie pracujemy nad trzecią edycją. Cieszy mnie, że wspólnie z zespołem odnajdujemy sens, również ten osobisty, w realizowaniu projektów mających realny, pozytywny wpływ na społeczeństwo i kulturę pracy.
Czy razem z transformacją organizacyjną zmieniło się Pani podejście do pracy?
Dziś mój stosunek do pracy opiera się na zasadzie dźwigni – starannie wybieram te działania, które mają największy sens, i które są zgodne z moimi wartościami. Już nie robię wszystkiego, nie gonię za każdym celem. Wcześniej czułam się przytłoczona, nosiłam na swoich barkach zbyt wiele – za dużo obowiązków, oczekiwań, rozczarowań, szczególnie w relacjach. Nic nie wydawało się wystarczające.
Podobne odczucia towarzyszą wielu liderom.
Tak, to problem, z którym wciąż się borykają. Ja zrozumiałam, że muszę zmienić swoje podejście do pracy. Zamiast próbować robić wszystko, zaczęłam starannie wybierać te działania, które mają największy sens i przynoszą prawdziwy efekt. Jak zresztą mówi Peter Drucker, chodzi o to, by robić rzeczy „właściwe”, a nie robić wszystko „właściwie”. Przeformułowałam swoją optykę – z „muszę” na „mogę”. Przestałam żyć w przekonaniu, że wszystko jest ważne i skupiłam się na tym, co naprawdę jest istotne. Zaczęłam planować z myślą o priorytetach, wybierając te rzeczy, które mają realny wpływ na moje działania. To przyniosło mi ulgę, ale przede wszystkim poczucie głębokiego spełnienia, które wcześniej było poza moim zasięgiem. To dla mnie istota „Bliżej Siebie” – kampanii, która ma na celu nie tylko budowanie lepszych miejsc pracy, ale przede wszystkim głębsze zrozumienie siebie i innych, w zgodzie z naszymi emocjami i potrzebami. Dopiero kiedy jesteśmy bliżej siebie, możemy być bliżej innych.
Wspominała Pani o międzynarodowych doświadczeniach zawodowych – czego one Panią nauczyły?
Podróżowanie nauczyło mnie różnych podejść do zarządzania ludźmi. W Niemczech kładzie się duży nacisk na równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Koncept Feierabend, czyli całkowite odcięcie się od pracy po godzinach, jest głęboko zakorzeniony w niemieckiej kulturze pracy. Ma to pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne pracowników, pozwalając im na odpoczynek i regenerację. Niemieccy pracodawcy często oferują rozbudowane pakiety socjalne, w tym wiele dni urlopowych oraz programy wsparcia zdrowia psychicznego, takie jak dostęp do terapii i szkoleń dla menedżerów w zakresie wsparcia dla pracowników. Z kolei w Stanach Zjednoczonych, gdzie dynamika pracy jest zupełnie inna, ważne są budowanie relacji i otwartość. Spotkania często zaczynają się od luźnych rozmów. Amerykańska kultura organizacyjna wyróżnia się m.in. niskim dystansem władzy, co oznacza, że relacje między pracownikami a przełożonymi są bardziej egalitarne i oparte na partnerskiej współpracy. Szefowie częściej pracują ręka w rękę z zespołami, a różnice hierarchiczne są mniej wyraźne niż w kulturach o wyższym dystansie władzy, jak np. w Polsce. W Stanach Zjednoczonych istnieje też otwartość na kwestionowanie pomysłów przełożonych, co sprzyja dialogowi i większej innowacyjności. Jednym z ciekawszych aspektów amerykańskiej kultury pracy jest też umiejętność doceniania pracowników. Amerykańskie firmy słyną z tego, że wprowadziły na szeroką skalę systemy pochwał i uznania, które mają silny wpływ na zaangażowanie pracowników. Amerykańscy liderzy często korzystają z okazji, aby publicznie doceniać pracowników, co z jednej strony wzmacnia pozytywną atmosferę w firmie, a z drugiej strony sprawia, że pracownicy czują się ważną częścią organizacji. To jest coś, co na pewno powinniśmy rozwijać.
Jako ambasadorka zdrowia psychicznego w miejscu pracy miała Pani odwagę mówić o tych kwestiach, zanim jeszcze pandemia uczyniła je bardziej istotnymi?
Kiedy zaczynałam mówić o zdrowiu psychicznym w organizacjach, temat ten był tabu. Przed pandemią świadomość tego, jak bardzo nasz stan psychiczny wpływa na efektywność w pracy, była niewielka. Chociaż nie było to łatwe, to byłam konsekwentna, bo wiedziałam z własnego przykładu, że to jest przyszłość i że nie da się efektywnie pracować, ignorując własne emocje i samopoczucie. Pandemia zadziałała jak katalizator – większość z nas, na jakimś poziomie, zetknęła się z kryzysem psychicznym – u siebie, w rodzinie, wśród znajomych. I nagle te tematy, które wcześniej były trudne do poruszenia i spychane na margines, stały się codziennością. Ludzie zaczęli mówić o stresie, lęku, depresji czy wypaleniu zawodowym. Zobaczyliśmy, jak nasza kondycja psychiczna wpływa na naszą pracę. To spowodowało, że firmy zaczęły rozumieć, że zdrowie psychiczne to kluczowy element funkcjonowania organizacji.
Jak postrzega Pani swoją rolę w promowaniu idei zdrowia psychicznego w miejscu pracy?
Moje „ambasadorowanie” tej idei nie ogranicza się tylko do mówienia i edukowania – sama jestem aktywną uczestniczką terapii i mówię o tym otwarcie, bez wstydu. Uważam, że jeśli chcemy coś zmieniać, to musimy zacząć od siebie. Chcę normalizować ten temat w Polsce. Zachęcam ludzi, żeby nie bali się sięgnąć po pomoc, bo to nic wstydliwego – wręcz przeciwnie, to świadczy o ogromnej sile i odwadze. Normalizacja zdrowia psychicznego w pracy to nie tylko mój cel zawodowy, ale też osobista misja. Wiele zawdzięczam terapii, a także pracy z ciałem i uczestnictwu w warsztatach – to pomogło mi przede wszystkim inaczej spojrzeć na emocje i ich rolę w moim życiu. Wcześniej miałam tendencję do odcinania się od negatywnych emocji. Gdy tylko pojawiało się coś trudnego – smutek, lęk, złość – starałam się je jak najszybciej zneutralizować, zastąpić czymś przyjemniejszym, bardziej pozytywnym. Wydawało mi się, że życie w równowadze to unikanie tych trudnych stanów, jakby mogły one zakłócić mój rozwój.
Uciekanie od własnych emocji to dosyć powszechna tendencja?
Niestety tak, ale warto pamiętać, że emocje, zarówno te przyjemne, jak i trudne, są integralną częścią naszego doświadczenia. One nie są czymś, co trzeba naprawiać – to sygnały, które niosą ze sobą istotne informacje o naszych potrzebach, o tym, co jest dla nas ważne i co wymaga uwagi. Emocje są drogowskazami w naszym życiu. Pokazują, co wymaga troski, jaka potrzeba nie jest w pełni zaspokojona. Zamiast odwracać się od nich, warto traktować je jako kompas, który prowadzi do głębszego zrozumienia samego siebie. To ważne także w strefie zawodowej. Terapia pozwoliła mi również zredefiniować moje podejście do traumy. Wcześniej kojarzyłam ją głównie z wielkimi, dramatycznymi wydarzeniami – jak wypadki, straty, poważne kryzysy. Tymczasem ona może być dużo bardziej subtelna i często związana z wczesnym dzieciństwem. Nie zawsze objawia się w sposób spektakularny – czasem wynika z braku poczucia bezpieczeństwa, z powtarzających się trudnych doświadczeń, które nie są na pierwszy rzut oka traumatyczne, ale wpływają na naszą zdolność radzenia sobie w dorosłym życiu.
Czy to dotyczy wielu osób?
Pokolenie Y, do którego należę, często dziedziczy wyniesione z domów skrypty oparte na deficytach. Nasi rodzice dorastali w trudnych realiach PRL-u, borykając się z problemami, które wpłynęły na ich podejście do wychowania nas – wielokrotnie w warunkach, gdzie emocje były ignorowane lub marginalizowane. Te dynamiki przenosimy już w życiu dorosłym na pole zawodowe – wpływają na nasze reakcje na stres, relacje w pracy, a także nasze oczekiwania wobec siebie i innych. Zrozumienie tych mechanizmów było dla mnie kluczowe, ponieważ dało mi wgląd w to, dlaczego pewne wzorce są tak trudne do przełamania. Do tego dochodzi jeszcze trauma historyczna. Polska jest jednym z najbardziej straumatyzowanych społeczeństw w Europie – według badań dr. hab. Michała Bilewicza, profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Warszawskiego, około 30 proc. Polaków zmaga się z aktywnym PTSD. Trauma nie dotyczy jedynie życia osobistego – przenosi się do naszych miejsc pracy, wpływa na nasze relacje oraz w jaki sposób reagujemy na wyzwania i stres.
Trauma to chyba kolejny marginalizowany przez nas temat, zwłaszcza w środowisku pracy?
Wierzę, że z czasem będziemy coraz częściej rozmawiać o traumie w kontekście zawodowym, podobnie jak coraz śmielej otwieramy się na dyskusję o wypaleniu zawodowym czy zdrowiu psychicznym. Projekty, takie jak „Bliżej Siebie”, mają nam to ułatwić. Zrozumienie tego aspektu nie tylko daje nam narzędzia do lepszego radzenia sobie w życiu, ale także umożliwia nam wspieranie innych – w pracy, w zespole, w codziennych interakcjach. Dopiero kiedy przyjrzymy się tym ukrytym mechanizmom, możemy zacząć tworzyć bardziej świadome, zdrowe środowiska pracy.
Co mogą zrobić organizacje, aby tworzyć empatyczne miejsca pracy?
Przede wszystkim powinniśmy zrozumieć, że w pracy jest miejsce na empatię. Musimy nauczyć się rozmawiać o emocjach i zdrowiu psychicznym w sposób otwarty i pozbawiony stygmatyzacji. Emocje to nie marginalny temat – to fundament, który wpływa na każdą naszą interakcję, decyzję i efektywność w pracy, a niestety wciąż mamy w Polsce tendencję do postrzegania emocji jako czegoś, co należy trzymać z dala od miejsca pracy. Wierzymy, że są domeną życia prywatnego, ale przecież nie jesteśmy w stanie ich po prostu zostawić za drzwiami biura.
A jaka rola przypadnie w tej zmianie liderom?
Bardzo duża, ale potrzebna jest zmiana podejścia do przywództwa. Musimy przejść od modelu skoncentrowanego na ego, gdzie dominuje kontrola i hierarchia, do przywództwa włączającego, które skupia się na człowieku i budowaniu relacji. Potrzebujemy liderów, którzy potrafią angażować zespół, słuchać i dostrzegać nie tylko wyniki, ale przede wszystkim ludzi za nimi stojących. Przywództwo skoncentrowane na człowieku to umiejętność tworzenia przestrzeni, w której pracownicy czują się zauważeni i zrozumiani, a nie jedynie oceniani przez pryzmat wydajności. To nowe podejście nie tylko wzmacnia więzi w zespole, ale także przekłada się na zdrowszą kulturę pracy i długoterminową efektywność organizacji.
Potrzebne nam jest także bezpieczeństwo psychologiczne?
Jest nam wręcz niezbędne, dlatego w kampanii „Bliżej Siebie” promujemy właśnie takie podejście – tworzenie bezpiecznych psychologicznie miejsc pracy, gdzie każdy może otwarcie mówić o swoich trudnościach, bez obaw o ocenę czy wykluczenie. Takie środowisko pozwala ludziom czuć się w pełni sobą, co w efekcie przekłada się na lepsze wyniki i większą satysfakcję z pracy. Pamiętajmy, że kiedy ludzie czują, że mogą być autentyczni, a ich problemy są zauważane i rozumiane, rośnie ich zaangażowanie, lojalność i kreatywność.
Firmy, które chcą się rozwijać, muszą zrozumieć, że relacje międzyludzkie są podstawą funkcjonowania każdej organizacji?
Tak, to nie są kwestie, które można ignorować w imię efektywności – przeciwnie, zrozumienie emocji i zdrowia psychicznego pracowników jest dziś podstawą długoterminowego sukcesu. Jeśli nauczymy się otwarcie mówić o emocjach i zdrowiu psychicznym, stworzymy nie tylko bardziej empatyczne, ale również bardziej zrównoważone i wydajne miejsca pracy.
A jak zmieniło się Pani podejście do zarządzania zespołem po osobistej transformacji?
To podejście przeszło ogromną zmianę, tak jak ja sama. Obecnie zespół aktywnie uczestniczy w procesach decyzyjnych – to nie jest już model zarządzania oparty na poleceniach z góry. Ważne jest dla mnie, aby uwzględniać emocje w codziennej pracy i nie unikać trudnych rozmów. Jeśli pojawiają się wyzwania czy napięcia, rozmawiamy otwarcie, szukając rozwiązań, które są dobre nie tylko dla projektu, ale i dla nas jako ludzi. Wcześniej wierzyłam, że work-life balance to równowaga, którą można gdzieś osiągnąć, jakby był to realny do zdobycia cel. Wydawało mi się, że możliwe jest znalezienie idealnego balansu między życiem zawodowym a osobistym, jednak z biegiem czasu zrozumiałam, że to iluzja. Dziś wiem, że zamiast sztywnego podziału, bardziej naturalnym podejściem jest work-life integration. W moim zespole rozumiemy, że każdy ma różne zobowiązania, zarówno zawodowe, jak i prywatne. Dlatego mamy elastyczne formy pracy, które pozwalają nam łączyć te sfery w sposób bardziej naturalny.
Po prostu dbacie o swój dobrostan.
Tak, choć dziś rozumiem, że dobrostan nie jest stanem, który można raz osiągnąć i utrzymać. To proces, który wymaga stałej pracy nad sobą, nad swoim otoczeniem, i regularnego dostosowywania się do zmian. Każdy z nas jest w nieustannym procesie – ważne, aby być świadomym tego, że dobrostan to coś, nad czym trzeba pracować każdego dnia. Tylko w ten sposób możemy realnie troszczyć się zarówno o siebie, jak i o nasze środowisko pracy. Jednocześnie ważne jest dla nas, by stale się rozwijać – inspirujemy się nie tylko sobą nawzajem, ale także treściami, które sami tworzymy. Nasze kampanie, raporty i działania w obszarze social impact są źródłem wiedzy i inspiracji, które przenikają naszą codzienną pracę. Dzięki temu jesteśmy bardziej zaangażowani, zarówno w rozwój siebie, jak i organizacji.
Dziękuję za rozmowę. Anna Włudarczyk
Agata Swornowska-Kurto - Socjolożka, CEO Grupy ArteMis. Ekspertka ds. komunikacji wspierającej zrównoważony rozwój i kulturę relacji w organizacjach. Ambasadorka troski o zdrowie mentalne w środowisku pracy. Wraz z zespołem specjalistów z Grupy ArteMis realizuje m.in. ogólnopolskie kampanie edukacyjno-informacyjne na rzecz budowy świadomości wokół ważnych społecznie tematów, w tym ochrony zdrowia psychicznego w środowisku pracy, np.: „Zrozum. Poczuj. Działaj!”, „Bliżej Siebie”, „Emocjonalny Fitness”. Autorka ogólnopolskich badań i raportów dotyczących kondycji psychicznej pracowników i pracodawców.