Rynek mieszkaniowy - kiedy ceny przestaną rosnąć?

Ile trzeba zapłacić za mieszkanie?
10,9 tysięcy w Warszawie i niecałe 10 tysięcy za metr w Gdańsku czy Krakowie – takie są przeciętne ceny mieszkań, które faktycznie płaciliśmy w trzecim kwartale 2021 roku – wynika z najnowszych danych NBP. Nawet w takich miastach wojewódzkich jak Bydgoszcz, Katowice, Kielce, Opole czy Zielona Góra średnia cena transakcyjna mieszkania przekroczyła już 5 tys. złotych za metr lokalu używanego.
Ceny mieszkań w największych miastach (III kwartał 2021 r.) |
||||
Lokalizacja |
Mieszkania nowe |
Mieszkania używane |
||
Przeciętna cena transakcyjna |
Zmiana cen w ciągu roku |
Przeciętna cena transakcyjna |
Zmiana cen w ciągu roku* |
|
(w zł za m kw.) |
(w zł za m kw.) |
|||
Białystok |
6 714 zł |
15% |
6 320 zł |
6% |
Bydgoszcz |
7 118 zł |
9% |
5 861 zł |
6% |
Gdańsk |
10 043 zł |
11% |
9 566 zł |
3% |
Gdynia |
10 038 zł |
22% |
8 775 zł |
13% |
Katowice |
8 340 zł |
21% |
5 728 zł |
12% |
Kielce |
6 530 zł |
14% |
5 377 zł |
13% |
Kraków |
9 736 zł |
9% |
9 372 zł |
12% |
Lublin |
7 274 zł |
18% |
7 176 zł |
6% |
Łódź |
7 451 zł |
16% |
6 075 zł |
10% |
Olsztyn |
6 809 zł |
7% |
6 168 zł |
7% |
Opole |
5 691 zł |
-6% |
5 774 zł |
13% |
Poznań |
8 022 zł |
8% |
7 091 zł |
4% |
Rzeszów |
6 759 zł |
9% |
7 033 zł |
9% |
Szczecin |
8 610 zł |
23% |
6 832 zł |
11% |
Warszawa |
10 992 zł |
8% |
10 905 zł |
13% |
Wrocław |
8 891 zł |
10% |
8 563 zł |
21% |
Zielona Góra |
6 047 zł |
18% |
5 375 zł |
2% |
* Na podstawie indeksu hedonicznego uwzględniającego jakość sprzedawanych mieszkań |
||||
Opracowanie HRE Investments na podstawie danych NBP |
Dwucyfrowe wzrosty cen
W bieżącym roku wyraźnie przybiera na sile tempo, w którym drożeją mieszkania. Najnowsze dane NBP pokazują, że przeciętny metr nowego mieszkania na 7 największych rynkach zdrożał w ciągu roku o trochę ponad 10%. W przypadku mieszkań używanych zwykła średnia wyciągnięta z aktów notarialnych poszła w górę o 7,3%. Na rynku mieszkań używanych analitycy banku centralnego są jednak w stanie określić nie tylko jak zmieniała się zwykła średnia, ale też potrafią ocenić dynamikę zmian cen z uwzględnieniem jakości sprzedawanych lokali. Chodzi o to, że możliwe jest wyczyszczenie danych z faktu, że np. raptem więcej osób kupuje mieszkania o niższej lub wręcz przeciwnie - wyższej jakości. Indeks, który bada zmiany cen w ten bardziej wiarygodny sposób nazywa się indeksem hedonicznym. Wynika z niego, że przeciętne „M” sprzedane na 7 największych rynkach zdrożało w ciągu roku o trochę ponad 10%.

ceny mieszkań III kwartał 2021
ceny mieszkań III kwartał 2021
nieznane
Pożądana wielka płyta
To, że indeks hedoniczny pokazuje szybszy wzrost cen niż zwykła średnia sugeruje, że dziś – gdy mieszkania wyraźnie drożeją – więcej rodaków wybiera lokale z niższej półki cenowej – np. w gorszym standardzie czy w większym oddaleniu od centrum. W ten sposób staramy się ograniczyć łączny koszt zakupu.
Wzrosty cen mogą spowolnić - kiedy?
Przez ostatnie kwartały na wzrost cen mieszkań składało się wiele czynników. Działał tu m.in. fakt, że nieruchomości są postrzegane jako bezpieczna przystań dla kapitału i oręż przeciwko inflacji. Do tego na wzrost cen oddziaływały: dynamiczny wzrost wynagrodzeń, bardzo sprawna odbudowa gospodarki czy rosnący optymizm rodaków. Kluczowe dla rozwoju sytuacji były najniższe w historii stopy procentowe. To przez nie lokaty były niemal nieoprocentowane, a kredyty najtańsze w historii. Stymulowany w ten sposób popyt wchodził na rynek, na którym brakowało ofert – po części ze względu na to, że niektórzy deweloperzy na początku epidemii wstrzymali rozpoczynanie nowych inwestycji. Sporo miesięcy upłynęło zanim deweloperzy nadrobili zaległości powstałe w trakcie dwóch miesięcy wstrzymywania nowych projektów. Ważniejsze jest jednak to, że sporo mieszkań ściągają z rynku fundusze inwestycyjne (przeważnie zagraniczne), które skupują nie tylko pojedyncze mieszkania, ale też całe bloki, osiedla czy nawet firmy deweloperskie ograniczając w ten sposób ofertę rynkową.
Wiele wskazuje na to, że niektóre z tych czynników stracą przynajmniej część swego impetu. Na przykład kredyty przestają być najtańszymi w historii. Już dziś można szacować, że w konsekwencji dwóch podwyżek stóp procentowych, w wyniku których podstawowa stopa poszła w górę z poziomu 0,1% do 1,25%, raty kredytów mieszkaniowych powinny pójść w górę o około 16-18%. Mniej więcej o tyle spadła też zdolność kredytowa. To w oczywisty sposób musi przełożyć się na mniejszy popyt na mieszkania. Przy tym już niedługo częściowo ta zmiana zostanie zamortyzowana przez podpisaną przez Prezydenta ustawę o kredytach bez wkładu własnego.
W konsekwencji podwyżek stóp procentowych banki zaczęły także podnosić w końcu oprocentowanie lokat. W efekcie już niedługo oprocentowanie depozytów przestanie być kilkadziesiąt razy mniej atrakcyjne niż potencjalne zyski z wynajmu mieszkań. Rewolucji nie należy się jednak spodziewać. Nawet gdy oprocentowanie lokat faktycznie wzrośnie, to i tak najpewniej wciąż rentowność wynajmu mieszkań będzie kilkukrotnie wyższa niż zyski z bankowych depozytów. Niemniej i tak ta spodziewana normalizacja może mieć wpływ na spadek inwestycyjnego popytu na mieszkania.
Większość tych, którzy nie mogli wziąć kredytu już spróbowali
Bardzo ważne jest też to co działo się w ostatnich kwartałach na rynku kredytów mieszkaniowych. Przypomnijmy, że w 2020 roku banki wyraźnie przykręciły kurki z kredytami. Dopiero na początku bieżącego roku dwa największe banki ponownie udostępniły kredyty z 10-proc. wkładem własnym. To uruchomiło odroczony popyt. Polacy po prostu zapragnęli zrealizować marzenia o zakupie mieszkania, które wcześniej przez długie miesiące odwlekali.
Póki co np. dane BIK sugerują, że ten dodatkowy popyt miał swoje apogeum w maju. Wtedy każdego dnia roboczego do banków trafiało po około 2,5 tys. wniosków kredytowych. W kolejnych miesiącach ta fala opadała. W efekcie w październiku możemy już mówić o około 1,86 tys. wniosków kredytowych dziennie. To sugeruje normalizację sytuacji i fakt, że odroczony popyt w dużej mierze się wyczerpał.
Budujemy najwięcej w historii
Zjawisk, które mogą prowadzić do bilansowania się popytu i podaży szukać możemy też po drugiej stronie rynku – po stronie podaży. Deweloperzy mają w przygotowaniu dużo nowych inwestycji. Na przykład najnowsze dane GUS pokazują, że przez 10 miesięcy 2021 roku deweloperzy dostali pozwolenia na budowę ponad 174 tysięcy mieszkań i rozpoczęli budowę prawie 141 tysięcy lokali. W obu przypadkach oznacza to wzrost o ponad 30% względem analogicznego okresu przed rokiem. Z danych tych wynika, że deweloperzy nie szczędzą sił i środków, aby zaspokoić potrzeby popytu. Wiele wskazuje na to, że z czasem będzie się im to udawało w coraz większym stopniu.
Inwestorzy instytucjonalni na cenzurowanym
Ostatecznie mówiąc o podaży mieszkań nie sposób nie wspomnieć o całkiem nowym zjawisku na rodzimym rynku, a więc o dużych (często zagranicznych) funduszach inwestycyjnych, które kupują w Polsce mieszkania. Skala tego zjawiska jest potężna. Firmy te odpowiadają bowiem za popyt, który można oszacować na około 20% zakupów realizowanych przez Kowalskich na 7 największych rynkach. To przekłada się na dynamikę wzrostu cen mieszkań. Rząd zapowiada walkę z tym zjawiskiem. Dogłębnie problem ten i możliwe jego rozwiązania omawiamy w najnowszym raporcie HRE Think Tank - Wpływ inwestycji instytucjonalnych na rynek mieszkaniowy.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments
Komentarze(0)
Pokaż: