Widoczny na fotografiach niebieski kolor lśniący na recenzowanym BMW 125d kosztuje 2884 zł. To niewiele biorąc pod uwagę prezencję samochodu w tych barwach i koszt pozostałych opcji w BMW.
Najnowsza „Jedynka” prezentuje się zacnie, a jej sportowy sznyt został mocniej podkreślony (poza wspomnianym kolorem) 18-stocalowymi obręczami kół ze stopów lekkich (tutaj znowu zaskoczenie – wymagają dopłaty jedynie ok. 2 tys. zł) oraz pakietem M-sport opiewającym na ok. 10 tys. zł (m.in. sportowo wyprofilowane zderzaki, sportowe akcenty we wnętrzu).
reklama
reklama
Podstawowa odmiana BMW 125d kosztuje ok. 140 tys. zł. Wersja, którą dostaliśmy do recenzji kosztuje „skromne” 206 tys. zł, co jak na mniejszego kompakta wydaje się być ceną wysoką. Ale BMW serii 1 to nie tylko interesujące nadwozie. To porządny pakiet przemyślanych rozwiązań, które powstały w jednym celu – by dać kierowcy maksymalną przyjemność z jazdy.
Zobacz też: Test Volvo V40: Supernowy
Wnętrze
Do BMW 125d najtrudniej jest wsiąść. A to dlatego, że otwory drzwi są mikroskopijne. W rezultacie ani razu nie udało nam się zasiąść na fotelu kierowcy bez zahaczenia plecami o środkowy słupek. Jednak jest to niewielka wada mając na uwadze wrażenie jakie „Jedynka” robi na kierowcy. Gruba kierownica pochodząca z serii M doskonale leży w dłoniach, a sportowe fotele z regulacją stopnia podtrzymania bocznego ciasno obejmują ciała kierowcy i podróżującego obok pasażera. Fotele są ciasne, ale nie ujmują komfortu.
Tablica przyrządów jest oszczędna, bez tanio wyglądających ozdobników za to skonstruowana z materiałów wysokiej jakości i spasowana z dokładnością godną marki Premium.
Zobacz też: Test Peugeot RCZ Brownstone: Jeden z dziesięciu
Rozbudowany komputer pokładowy obsługuje się pokrętłem umieszczonym pomiędzy fotelami. To bardzo wygodne rozwiązanie, a sam interfejs jest intuicyjny. Nie ma nic wspólnego z pierwszymi interfejsami systemu iDrive, do którego była załączana instrukcja obsługi odrobinę grubsza niż do obsługi programu AutoCad.
Jest jedna przypadłość wnętrza serii 1, która zaskoczyła nas najbardziej. Chodzi o pozycję za kierownicą. Jest bardzo wygodna, w BMW siedzi się nisko ale zakres regulacji koła kierownicy w stosunku do zakresu regulacji fotela kierowcy skutkował tym, że co prawda każdy jest w stanie znaleźć wygodną dla siebie pozycję, ale niewielu jest w stanie w pełni widzieć przy tym tzw. zegary.
W przypadku osób o średnim wzroście, żeby usiąść wygodnie trzeba kierownicę opuścić znacznie do dołu, co skutkuje zasłonięcie przez wieniec górnej części wskaźników. Niby drobiazg, ale irytujący.