Kluczy do prawidłowej pracy samochodu może być kilka. Jednym z ważniejszych jest jednak sprawny układ elektryczny. Bez niego nie ma mowy nie tylko o porannym rozruchu jednostki napędowej, ale także pracy pokładowych urządzeń w postaci radia czy klimatyzacji. Instalacja elektryczna zamontowana w pojeździe tak naprawdę ma dwa serca. Pierwszym jest akumulator - to on gromadzi prąd. Drugim okazuje się być alternator - to za jego sprawą bateria może być ładowana.
Obydwa elementy są częściami eksploatacyjnymi. Z czasem muszą się w naturalny sposób zużyć. Jeżeli jednak okres ich życia sięga zaledwie 3 - 4 lat, fakt ten musi wynikać z pewnych błędów inżynieryjnych popełnionych jeszcze na etapie projektowania silnika lub samochodu. I tak właśnie stało się m.in. w przypadku jednostek benzynowych z serii FIRE produkowanych przez Fiata od końca lat dziewięćdziesiątych. Popularną usterką są bowiem pękające obudowy alternatorów.
reklama
reklama
Pękające alternatory Fiat - po prostu brakuje prądu!
Objawy wystąpienia problemu w Fiatach są na ogół raczej mało dramatyczne. Nie było mowy o pojawieniu się zwarcia czy np. buczenia podczas pracy alternatora. Kierowcy takich modeli jak Punto, Grande Punto, Panda czy Seicento po prostu odkrywali, że układ odpowiedzialny za uzupełnianie zapasów energii w akumulatorze nie działa z prawidłową siłą. W jaki sposób? Albo za sprawą kontrolki sygnalizującej brak ładowania, albo podczas nieudanej próby porannego rozruchu.
Zobacz również: Regeneracja alternatora - czy warto?
Pękające alternatory w Fiatach są jedną z bardziej charakterystycznych usterek wolumenowych modeli włoskiej marki produkowanych od końca lat dziewięćdziesiątych. Temu nie można się jednak dziwić. Po pierwsze dlatego, że dochodziło do niej już po kilku latach eksploatacji. W autach często eksploatowanych obudowa alternatora pękała już po 2 - 3 latach użytkowania. Po drugie naprawa nie daje żadnej gwarancji stałego usunięcia problemu. Uszkodzenie z pewnością powróci i czasami powtarza się już po zaledwie kilku tysiącach kilometrów.
Włoscy konstruktorzy popełnili kilka zasadniczych błędów. Najpierw zastosowali alternator z cienką obudową (dla lepszego chłodzenia), następnie umieścili go zaraz nad dolną granicą zderzaka, a później nie przewidzieli osłony silnika. W ten sposób prądnica podczas jazdy np. w deszczu potrafi być zalewana zimną wodą pochodzącą spod kół. To o tyle groźne, że rozgrzana obudowa alternatora może nie wytrzymać zimnej kąpieli. Różnica temperatur okaże się zbyt duża, a przez to materiał po prostu pęknie.