W przypadku najdroższych lokali brak zmian można obserwować w Gdyni, Łodzi i Poznaniu. Wytłumaczenia takiego zjawiska należy szukać w zapisach Rekomendacji T. Przypomnijmy, że wymaga ona, aby w przypadku kredytobiorców, zarabiających mniej niż średnia krajowa, raty kredytów konsumowały maksymalnie 50% dochodu netto.
W przypadku osób lepiej zarabiających odsetek ten wynosi 65% wynagrodzenia „na rękę”. Zgodnie z danymi GUS w listopadzie przeciętne wynagrodzenie wynosiło 3682,19 zł brutto, czyli 2632,41 netto (dwie osoby zarobiłyby 5264,82 zł netto). W efekcie modelowa rodzina, która zarabia netto 5264 zł, może wydać na raty maksymalnie połowę dochodu, czyli 2632 zł.
reklama
reklama
Gdyby natomiast rodzina zarabiała o złotówkę więcej, obsługa kredytu mogłaby już pochłonąć 3422 zł miesięcznie. Ważne jest więc to, że między dozwolonym poziomem raty kredytu o wartości 2632 zł miesięcznie i 3422 zł miesięcznie, minimalny wymagany dochód jest identyczny i wynosi niecałe 5265 zł miesięcznie.
Polecamy serwis: Budżet domowy
Zróżnicowanie rynku pod względem lokalizacji
Porównując między sobą wymagany dziś poziom dochodów netto w poszczególnych miastach, należy zauważyć, że modelowa rodzina mogłaby zaciągnąć kredyt na zakup kawalerki w Katowicach, zarabiając „na rękę” 2,72 tys. zł miesięcznie, a w Warszawie wymagane byłoby prawie o połowę więcej, bo 3,84 tys. zł.
Osoby, które szukałyby ofert w znacznie droższym segmencie – mieszkań trzy- lub czteropokojowych, wykończonych w wysokim standardzie, – musiałyby liczyć się z tym, że aby uzyskać kredyt na przeciętną nieruchomość w tym segmencie, w Warszawie trzeba by zarabiać minimum 9,17 tys. zł. W Katowicach byłoby to „zaledwie” 4,24 tys. zł. Dla porównania, dochód taki pozwoliłby modelowej rodzinie na zaciągnięcie kredytu na zakup „dwójki” w stolicy lub „trójki” w Lublinie i Łodzi. Jak widać, metraż mieszkania zależy nie tylko od zdolności kredytowej.